Czołowy kwartet w 32. kolejce wygrał swoje mecze, więc układ w tabeli grupy mistrzowskiej się nie zmienił. Prowadzi Lech przed Jagiellonią, Legią i Wisłą Płock. W grupie spadkowej na pięć kolejek przed końcem rozgrywek utrzymanie w elicie zapewniła sobie Cracovia.
Piłkarze Legii przyjechali na stadion Wisły przy Reymonta 22 trochę podbudowani wywalczonym w środę awansem do finału Pucharu Polski (wyeliminowali w dwumeczu Górnika Zabrze 1:1, 2:1), ale znając wyniki meczów Lecha, Jagiellonii i Wisły Płock mieli świadomość, że w starciu z ekipą „Białej Gwiazdy” muszą wygrać, jeśli chcą utrzymać się w wyścigu o mistrzostwo Polski. Gracze krakowskiego klubu nie mieli takich obciążeń, bo już nie liczą się nawet w walce o miejsce gwarantujące udział w kwalifikacjach Ligi Europy. Hiszpański trener wiślaków Joan Carrillo chyba już w ogóle przestał stosować jakiekolwiek parytety przy ustalaniu składu, bo na boisko posłał aż dziewięciu cudzoziemców, a z Polaków tylko Marcina Wasilewskiego i Tomasza Cywkę (na zmianę wszedł jeszcze Patryk Małecki).
Sędzia Złotek wyrzuca Niezgodę
Na przeciętnie grających legionistów, też zresztą w większości składających się z obcokrajowców, tak dobrany skład „Białej Gwiazdy” okazał się za słaby i przegrał 0:1, chociaż ostatnie pół godziny spotkania grał z przewagą jednego zawodnika. Ten bonus załatwił im arbiter ze Stalowej Woli Mariusz Złotek, który w 61. minucie uznał, że Jarosław Niezgoda symulował faul w polu karnym i lekką ręką sięgnął po żółty kartonik. Może zapomniał, a może nie, że już wcześniej w ten sposób ukarał napastnika warszawskiej drużyny, co oznaczało per saldo czerwoną kartkę i osłabienie Legii w kolejnych meczu, bo Niezgoda będzie musiał odcierpieć za to dyskwalifikację. A że to najskuteczniejszy gracz w zespole trenera Deana Klafuricia, stołeczny klub zapowiedział odwołanie od kartki.
Obaj szkoleniowcy błyskawicznie zareagowali na wykluczenie Niezgody. Klafurić w obawie przed kolejnym osłabieniem ściągnął z boiska ukaranego już żółtą kartką Domagoja Antolicia, a Carrillo wprowadził drugiego napastnika, Zdenka Ondraska. Wisła ani razu jednak nie zagroziła poważnie strzeżonej przez Arkadiusza Malarza bramce Legii. Warszawianie szczęśliwie dowieźli jednobramkowe prowadzenie do końcowego gwizdka i wywieźli z Reymonta komplet punktów, dzięki czemu pozostali w grze o mistrzowski tytuł. Po zwolnieniu Romeo Jozaka wrócili też na zwycięską ścieżkę, bo pod wodzą Klafuricia wygrali dwa mecze z rzędu, po raz pierwszy od początku marca.
Wisła nie poprawiła swojej pozycji w tabeli, poniosła też straty finansowe, bo mimo ładnej pogody mecz z Legią nie przyciągnął na trybuny kompletu widzów. Sprzedano niewiele ponad 23 tysiące biletów, co oznacza stratę około 250 tys. złotych. Ale taka frekwencja i tak była najwyższa w 32. kolejce. Kolejny mecz krakowianie zagrają w niedzielę w Białymstoku z Jagiellonią, a u siebie zmierzą się jeszcze z Zagłębiem Lubin (9 maja) i Lechem Poznań (13 maja).
Zespół Górnika Zabrze w cztery dni przegrała dwa bardzo ważne spotkania. W środę uległ na wyjeździe Legii w rewanżowym meczu Pucharu Polski 1:2, a w sobotę u siebie przegrał ligowe spotkanie z Wisłą Płock 0:1. Szanse na wywalczenie miejsca gwarantującego udział w kwalifikacjach Ligi Europy znacznie zmalały. W końcówce sezonu trener Marcin Brosz boryka się z kłopotami kadrowymi. Z powodu kontuzji nie mogą grać Łukasz Wolsztyński i Igor Angulo. Hiszpan który tydzień temu w starciu z Jagiellonią nabawił się urazu barku. W sobotniej potyczce z „Nafciarzami” jego najbardziej w zespole zabrzan brakowało, bo nie miał kto wykończyć ofensywnych akcji. Teraz piłkarzy Górnika czeka w sobotę trudna przeprawa w Poznaniu z Lechem. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego, 7 kwietnia, przegrali tam 1:3.
Piłkarski poker w krainie Słoników
W dolnej połówce ligowej tabeli emocji też nie brakowało, chociaż tylko w spotkaniach z udziałem outsiderów. Bruk-Bet Nieciecza przegrał u siebie 1:2 ze Ślaskiem tracąc obie bramki po rzutach karnych bezbłędnie wyegzekwowanych przez Marcina Robaka. Prezes ekipy „Słoników” Danuta Witkowska nie wytrzymała nerwowo i na oficjalnej stronie internetowej klubu napisała: „To co działo się w Niecieczy w pierwszej połowie to piłkarski poker”. Te słowa to oczywiste nawiązanie do tytułu słynnego filmu Janusza Zaorskiego opowiadającego o handlowaniu meczami w polskiej lidze. Telewizyjne powtórki trochę przeczą tym podejrzeniom, bo oba rzuty karne podyktowane przez sędziego Zbigniewa Dobrynina z Łodzi można od biedy uznać za prawidłowe, bo zarówno Igors Tarasovs jak i Daniel Łuczak byli faulowani. Także czerwoną kartkę dla Mikovicia za rzucenie piłką w sędziego także trudno zakwestionować.
Zarzuty o „piłkarski poker” już bardziej pasują do meczu Sandecji z Arką, też rozegranego na stadionie w Niecieczy. Ekipa z Nowego Sącza wygrała 3:1, ale goście wbili sobie dwa gole samobójcze, w tym jeden z nich w 90. minucie na 1:2.
Ekipie „Słoników” będzie więc teraz jeszcze bardziej pod górkę. Dwa kolejne mecze rozegra na wyjazdach, najpierw z Cracovią, która już zapewniła sobie ligowy byt, a potem z Lechią, która o ten byt wciąż jeszcze musi walczyć. Następne dwa mecze Bruk-Bet zagra u siebie, z Sandecją i Arką, a sezon zakończy wyjazdową potyczką z Piastem w Gliwicach. Niewykluczone, że wynik właśnie tego meczu przesądzi, który z tych dwóch zespołów spadnie z ekstraklasy.