Trener naszej kadry skoczków Stefan Horngacher nie eksperymentował ze składem i w konkursie drużynowym do walki o pierwsze punkty w letniej Grand Prix posłał sprawdzony kwartet: Macieja Kota, Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyłę.
Biało-czerwoni wygrali pierwszą w letnim sezonie „drużynówkę”, a najmocniejszym tym razem ogniwem w ich zespole był Dawid Kubacki, który oddał dwa najdłuższe skoki w konkursie. Gdyby nie jego znakomita postawa, w piątek na skoczni w Wiśle triumfowaliby Norwegowie, którzy objęli prowadzenie po pierwszej serii skoków. Anders Fannemel zaliczył 127,5 m, Robert Johansson 128,5 m, Kenneth Gangnes 121 m, a Daniel Andre Tande 126,5 m. W naszej drużynie słabo skoczył skoczył Żyła (117 m), nie zachwycił też Stoch, ale nadrobili za nich straty Kubacki (130 m) i Kot (125,5 m). Po pierwszej serii Polacy tracili do Norwegów 7,6 pkt, ale w drugiej serii Kubacki „odleciał” rywalom na 133,5 metra. Gdy w ostatniej kolejce Tande zaliczył odległość 125 metrów, było już niemal pewne, że biało-czerwoni ich pokonają, bo dobrze usposobiony tego dnia Maciej Kot musiał skoczyć 122 metry żeby zapewnić naszej ekipie zwycięstwo. A poszybował na odległość 127 metrów.
Zawody letniej Grand Prix organizowane są w Wiśle od 2010 roku. Do tej pory rozegrano sześć konkursów drużynowych, w których Polska wygrywała aż cztery razy, a raz zajęła drugie miejsce. Jedynie w zeszłym roku Polacy znaleźli się poza podium. W piątek nasza drużyna triumfowała z dorobkiem 994.7 pkt. Kolejne miejsca zajęli: 2. Norwegia 982.5, 3. Niemcy 951.9, 4. Słowenia 948.7, 5. Austria 935.8, 6. Finlandia 861.4, 7. Czechy 849.1, 8. Szwajcaria 822.5, 9. Japonia 402, 10. Włochy 385.9, 11. Rosja 381.4, 12. USA 345.2, 13. Kazachstan 256.7
Dobrą formę nasi skoczkowie potwierdzili też w sobotnim konkursie indywidualnym. Turniej wygrał Dawid Kubacki przed Maciejem Kotem, a punktowane miejsca zajęli jeszcze Stefan Hula (5), Piotr Żyła (14) i Jakub Wolny (29). Przykrą niespodzianką bylo niezakwalifikowanie się Kamila Stocha do drugiej serii. Mistrz olimpijski i mistrz świata mocno rozczarował tysiące kibiców na trybunach. „Trudno zaprzeczyć, że to dla mnie przykra sytuacja” – przyznał Stoch, który spóźnił odbicie i doleciał tylko do 119. metra. Do awansu do drugiej serii zabrakło mu ledwie 0,2 punktu. „Z Wisły wyjeżdżam z mieszanymi uczuciami. W piątek byłem częścią drużyny, która wygrała zawody, a dzień później dostałem trochę kopa w tyłek. Nie ma co rozpaczać. Takie sytuacje się w sporcie zdarzają i trzeba się z nimi godzić – podsumował lider polskiej kadry.
Mimo słabszej dyspozycji Stocha polscy kibice obiekt im. Adama Małysza w Wiśle opuszczali w wyśmienitych nastrojach, zachwyceni znakomitą postawą Dawida Kubackiego, który w drugiej próbie skoczył 132,5 m i z szóstego miejsce przesunął się na pierwsze, wyprzedzając lidera po pierwszej serii Macieja Kota. Trzeci na podium stanął Niemiec Karl Geiger.