Czego my, niestrudzeni odbiorcy stadionowych popisów naszych dzielnych sportowców, możemy im życzyć w wigilijny wieczór? Chyba tylko zdrowia.
Ponoć mamy już w Polsce ponad milion ludzi żyjących w luksusie, co w naszych realiach oznacza osobników legitymujących się miesięcznych zarobkami od siedmiu tysięcy w górę. A skoro tak, to w tej grupie beneficjentów prosperity są chyba wszyscy sportowcy i większość ludzi, którzy ze sportowców żyją. Krezusami w tym towarzystwie są bez wątpienia piłkarze, ale dzisiaj nikt w naszym kraju nie zazdrości fortuny Robertowi Lewandowskiemu czy Grzegorzowi Krychowiakowi, ani tym bardziej Agnieszce Radwańskiej. Ba, nikogo nie irytują już nawet zarobki piłkarzy występujących w naszej rodzimej ekstraklasie, nie dziwią też liczone w setki tysięcy złotych kontrakty siatkarzy, piłkarzy ręcznych, koszykarzy, nie mówiąc o żużlowcach. Z dobrotliwością godzimy się nawet na ewidentne przypadki odcinania kuponów od zdobytej sławy, co obserwujemy ostatnio choćby w wykonaniu „Królowej zimy” Justyny Kowalczyk.
A robimy to, bo w naszej sportowej reprezentacji wciąż mamy niewiele rodzynków w rodzaju „Lewego” czy Radwańskiej. Dlatego pod choinkę życzmy sobie, żeby wybitnych sportowców, ale takich prawdziwie wybitnych, w wymiarze światowym, nie zaś wytworów nachalnego marketingu, nam przybywało, a nie ubywało.