Mecze z Kazachstanem, Danią i Armenią pokazały, że reprezentacja Polski należy w tej chwili do europejskiej elity tylko w sensie formalnym, jako ćwierćfinalista Euro 2016, bo pod względem umiejętności jako taki poziom w tej chwili utrzymuje w zasadzie wyłącznie dzięki geniuszowi i zaangażowaniu Roberta Lewandowskiego.
Norweski trener reprezentacji Danii Age Hareide miał rację twierdząc, że różnicę między jego zespołem a polskim zrobił Lewandowski. W podobnym duchu wypowiedział się też selekcjoner kadry Armenii Warużan Sukiasjan: „Co ja mogę nowego powiedzieć o Lewandowskim? Chyba wszyscy mają takie samo zdanie na temat jego klasy. Pokonał nas w ostatniej sekundzie, chociaż nasi obrońcy dobrze wywiązywali się ze swoich zadań. Myślę, że każda reprezentacja chciałaby mieć takiego napastnika u siebie”.
Nawet trener naszej drużyny, zwykle unikający pomeczowych pochwał dla konkretnych zawodników, po spotkaniu z Armenią pozwolił sobie na skromny pean pod adresem kapitana biało-czerwonych: „Robert robi różnicę jeśli chodzi o naszą grę. Był fantastyczny w obu spotkaniach. Jest zawodnikiem, który pracuje dla drużyny i wykonuje fantastyczną pracę” – przyznał Adam Nawałka. Chyba nie mógł inaczej – „Lewy” w meczach z Danią i Armenią zdobył de facto pięć bramek, bo przecież gdyby piłka po jego strzale nie odbiła się lekko o nogę ormiańskiego obrońcy, to i bez tego wpadłaby do siatki.
Zniecierpliwienie kapitana
Strzelając zwycięskiego gola w ostatniej sekundzie meczu z Armenią Lewandowski uratował tyłki nie tylko selekcjonerowi reprezentacji, ale też swoim kolegom z reprezentacji. Przykro to stwierdzić, ale po Euro 2016 większość z powoływanych przez Nawałkę piłkarzy przyjeżdżała na trzy rozegrane dotąd mecze eliminacyjne albo w słabej formie, albo miła w nich problemy z motywacją i koncentracją. A przecież biało-czerwoni nie mieli jeszcze okazji zmierzyć się z najpoważniejszymi konkurentami do awansu. Po losowaniu grup wydawało się, że najtrudniejszym rywalem będzie drużyna Danii, tymczasem po trzech kolejkach na zdecydowanie groźniejsze wyglądają lekceważone u nas reprezentacje Czarnogóry i Rumunii.
Z taką grą jaką biało-czerwoni pokazali w starciach z Duńczykami i Ormianami o zwycięstwa nad tym zespołami będzie niezwykle trudno, bo Lewandowski, choć jest napastnikiem bez wątpienia wybitnym, to jednak przecie możliwym do powstrzymania. A po ciężkiej kontuzji Arkadiusza Milika trener Nawałka nie ma w tej chwili zawodnika, który w takiej sytuacji mógłby zastąpić „Lewego” w roli egzekutora. Zastępujący Milika w meczu z Armenią Łukasz Teodorczyk takim graczem niestety nie jest, a na dodatek ujawnił w tym spotkaniu wadę, przez którą trener Dynama Kijów Serhij Rebrow oddał go bez żalu do Anderlechtu Bruksela. Taką mianowicie, że kompletnie zawodzi w meczach o dużym ciężarze gatunkowym. Teodorczyk we wtorek tak naprawdę ani razu nie zagroził poważnie ormiańskiej bramce i w jego staraniach więcej było maskującego nieudolność dymu niż ognia. Jeśli za coś można go pochwalić, to tylko za ambicję i chęć do walki. Tym się niewątpliwie wyróżniał na tle większości graczy naszego zespołu.
Nie bez powodu Lewandowski po meczu stwierdził: „Nie mamy jeszcze takich umiejętności jako zespół, żeby wygrywać mecze bez walki i pełnego zaangażowania. Zawsze powinniśmy grać na sto procent i to do ostatniego gwizdka”. Pretensje kapitana biało-czerwonych, także te wyrażone w szatni i w rozmowie z selekcjonerem, jakimś cudem przedostały się do mediów przez szczelną dotąd kontrolę służb propagandowych PZPN. Najbardziej odważny w ujawnianiu tajemnic kadry okazał się dość niespodziewanie „Przegląd Sportowy”, w którym pojawiły się relacje o piwno-karcianych zamiłowaniach niektórych zawodników, zwłaszcza rezerwowych. Wystarczy rzucić okiem na składy biało-czerwonych w spotkaniach z Danią i Armenią i wszystko od razu staje się jasne. Ale najmocniejszy cios media zadały przy okazji Adamowi Nawałce, obnażając słabość budowanego od dwóch lat mitu, że panuje nad kadrą i wszystko co się w niej dzieje ma pod całkowitą kontrolą.
Ale to jest dopiero początek zadymy, bo z praktyki wiadomo, że piłkarze tego dziennikarzom nie darują i już podczas zgrupowania przed listopadowym meczem z Rumunią dadzą im do wiwatu. Chyba że wcześniej dojdzie do wyborczego trzęsienia ziemi w PZPN i 28 października zmienią się władze związku.
Większe oczekiwania niż możliwości
Obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek stwierdził, że oczekiwania kibiców wobec reprezentacji w tej chwili są znacznie większe niż jej możliwości. Trudno nie przyznać mu racji, choć z drugiej strony trudno też dziwić się rosnącym oczekiwaniom. Biało-czerwoni nie przegrali w ostatnich jedenastu meczach o punkty, a to oznacza, że Adam Nawałka jest pod tym względem najlepszym selekcjonerem w historii naszej reprezentacji. Ostatniej porażki w meczu o punkty Polacy doznali 4 września 2015 roku w przegranej potyczce z Niemcami (1:3) w 7. kolejce eliminacji Euro 2016. Sześć z owych jedenastu spotkań drużyna Nawałki wygrała, a w pięciu uzyskała wyniki remisowe, wliczając w to mecze 1/8 i 1/4 finału Euro 2016 ze Szwajcarią i Portugalią. Poprzedni rekord wszech czasów należał do Andrzeja Strejlaua, pod wodzą którego między 14 listopada 1990 a 8 września 1993 roku biało-czerwoni nie przegrali w 10 kolejnych spotkaniach w eliminacjach Euro 1992 i MŚ 1994. Takich serii meczów bez porażki nie miały nawet legendarne ekipy Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, które najdłużej niepokonane były w ośmiu potyczkach z rzędu.
Z wyliczeń wynika, że w najnowszym rankingu FIFA kadra Nawałki awansuje na najwyższe w historii 15. miejsce. Nasi piłkarze są więc już bardzo blisko światowej elity i bez wątpienia jest to zasługa obecnego selekcjonera, obecnych władz PZPN, ale przede wszystkim grupy znakomitych piłkarzy, której trzonem byli i są Lewandowski, Piszczek. Glik, Krychowiak, Milik, Fabiański, Szczęsny, Błaszczykowski, Grosicki i Rybus, a teraz także zyskujący z meczu na mecz na znaczeniu Zieliński. Na miejsce w tym zacnym gronie zasługuje też z całą pewnością Artur Jędrzejczyk. Jeśli w tej grupie dojdzie do rozłamu, czego przecież wykluczyć nie można, skończą się też sukcesy biało-czerwonych, bo z Pazdanem, Jodłowcem, Lewczukiem, Linettym, Teodorczykiem, Wilczkiem, Stępińskim, Wszołkiem, Starzyńskim, Peszką, Warzyniakiem, Dąbrowskim i kto tam jeszcze jest w notesie Nawałki, nie mamy co liczyć nie tylko na zajęcie pierwszego miejsca w grupie E, ale nawet drugiego, które daje jeszcze nadzieje na awans w barażu.
Wciąż niejasny układ sił
Po trzech kolejkach spotkań trudno jest ocenić rzeczywisty potencjał zespołów w naszej grupie eliminacyjnej. Na przykład Duńczycy są zdruzgotani postawą swojej drużyny, bo o ile spodziewali się porażki w meczu z Polską, to przegrana 0:1 z Czarnogórą na swoim terenie była dla nich wstrząsem. Z kolei Rumuni wciąż jeszcze przeżywają wyprawę do Kazachstanu, gdzie zremisowali tylko 0:0, ale przy okazji przez brutalne faule rywali stracili kilku zawodników, a ponadto zostali bezczelnie okradzeni w hotelu. Portugalski sędzia ukarał graczy zespołu gospodarzy tylko dwoma żółtymi kartkami i pewnie dlatego Kazachowie za dużo sobie na boisku pozwalali. Trzech graczy rumuńskiej drużyny odczuło to szczególnie – Dragos Grigore skończył mecz ze złamanym nosem, Alexandru Chipciu z kontuzją pachwiny, a Cristian Sapunaru z uszkodzonymi kilkoma zębami. Władze piłkarskiej federacji Rumunii zapowiedziały złożenie oficjalnego protestu do FIFA, głównie na fatalny ich zdaniem stan murawy stadionu w Astanie.
Nasi piłkarze mają już wyprawę do Kazachstanu za sobą, ale w perspektywie wyjazd do Armenii, gdzie zapewne nie czeka ich nic dobrego. Trener ormiańskiej kadry Warużan Sukiasjan był niepocieszony po porażce w Warszawie, chociaż przecież trzy dni wcześniej jego zespół przegrał u siebie z Rumunią 0:5. A groźny u siebie Kazachstan na wyjeździe dostał straszne baty 5:0 od Czarnogórców. Naprawdę nie wiadomo, kto w tej grupie jest potentatem, a kto słabeuszem.
Polska – Armenia 2:1
Gole: Hrajr Mkojan (48 samobójcza), Robert Lewandowski (90+5) – Marcos Pizzelli (50).
Polska: Łukasz Fabiański – Jakub Błaszczykowski, Kamil Glik, Thiago Cionek, Artur Jędrzejczyk (34. Paweł Wszołek) – Kamil Grosicki (70. Bartosz Kapustka), Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Maciej Rybus – Łukasz Teodorczyk (85. Kamil Wilczek), Robert Lewandowski.
Armenia: Arsen Beglarjan – Wahagn Minasjan, Warazdat Harojan, Hrajr Mkojan, Gael Andonian, Lewon Hajrapetjan – Kamo Howhannisjan (60. Araz Oezbiliz), Artak Grigorjan, Karen Muradjan (34. Taron Woskanjan), Dawit Manojan – Marcos Pizzelli (85. Dawit Hakobjan).
Żółte kartki: Thiago Cionek, Błaszczykowski – Andonian, Beglarjan, Marcos Pizzelli.
Czerwona kartka: Gael Andonian (30. minuta, Armenia, za drugą żółtą).
Sędziował: Ivan Kružliak (Słowacja).
Widzów: 44 786.
Grupa E
1. kolejka: Kazachstan – Polska 2:2; Dania – Armenia 1:0; Rumunia – Czarnogóra 1:0.
2. kolejka: Polska – Dania 3:2; Armenia – Rumunia 0:5; Czarnogóra – Kazachstan 5:0.
3. kolejka: Polska – Armenia 2:1; Dania – Czarnogóra 0:1; Kazachstan – Rumunia 0:0.