11 listopada 2024

loader

Wygrana z Walią na początek Ligi Narodów

laczynaspilka/facebook

Polska reprezentacja pokonała Walię 2:1 we Wrocławiu w inauguracyjnym meczu piłkarskiej Ligi Narodów.

Selekcjoner Walii Robert Page nie ukrywał, że dla niego znacznie ważniejszy będzie niedzielny mecz w finale baraży mistrzostw świata z Ukrainą. W związku z tym Bale i Ramsey nawet nie usiedli na ławce.

Słowa dotrzymał też selekcjoner Czesław Michniewicz. Od pierwszej minuty posłał na boisko jednego debiutanta – Kamila Grabarę. Ale reszta składu to sami wyjadacze: Robert Lewandowski, Kamil Glik czy Piotr Zieliński. Ten ostatni już na początku meczu mógł otworzyć wynik spotkania, ale strzałem głową z kilku metrów nie trafił w bramkę.

Po obiecującym początku w wykonaniu biało-czerwonych spotkanie się wyrównało, a nawet lekką przewagę uzyskali przyjezdni, którzy dłużej potrafili utrzymać się przy piłce. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie, gdzie nie brakowało ostrych starć.

Do przerwy zespół Michniewicza dwa razy poważnie zagroził bramce rywali. Lewandowski przejął piłkę przy bocznej linii na środku boiska, zwiódł rywali i popędził na bramkę. Kapitan polskiej reprezentacji zbiegł w polu karnym do środka, ale jego strzał zdołał wybić Danny Ward.

Z drugiej strony nie wyglądało to wcale lepiej. Walijczycy wypracowali sobie jedną świetną okazję bramkową. Po przejęciu piłki na połowie Polaków na bramkę popędził Daniel James i sprytnym strzałem z pola karnego próbował zaskoczyć Grabarę, ale minimalnie się pomylił.

Druga połowa zaczęła się od ataków Walijczyków. Najpierw w pole karne przedarł się wprowadzony Rabbi Matando, ale w ostatniej chwili został zablokowany. Kilka minut później nieatakowany Jonny Williams zdecydował się na strzał zza pola karnego i tym razem piłka wpadła już do siatki. W tej sytuacji chyba lepiej mógł zachować się Grabara.

Po stracie gola Michniewicz za Mateusza Klicha i Jacka Góralskiego posłał na boisko Szymona Żurkowskiego oraz Jakuba Kamińskiego. W 72 minucie biało-czerwoni doprowadzili do remisu. Puchacz przedarł się lewą stroną i zagrał w pole karne, gdzie piłkę przejął Kamiński. Zawodnik Lecha Poznań zakręcił obrońcami gości, uderzył w dalszy róg i Wayne Hennessey był bezradny.

Od tego momentu mecz zrobił się zdecydowanie ciekawszy. Mniej było gry w środku pola, a więcej działo się pod bramkami i akcje nabrały tempa.

Zwycięski cios zadał zespół trenera Michniewicza. Po akcji zainicjowanej przez Kamińskiego na strzał z pola karnego zdecydował się Lewandowski. Uderzenie zostało zablokowane, ale po błędzie obrońców Walii piłka trafiła do wprowadzona kilka chwil wcześniej Karola Świderskiego, a ten z bliska trafił do siatki.

Do końca pozostawało pięć minut i goście rzucili się do ataku. W doliczonym czasie po rzucie rożnym Grabara nie sięgnął piłki i przed szansą stanął Matthew Smith. Były zawodnik Manchesteru City huknął bardzo mocno, ale też bardzo, bardzo wysoko. Kilka chwil później sędzia gwizdnął po raz ostatni.

„Trzy punkty zdobyte dzisiaj na pewno nie dadzą nam utrzymania. Musimy punktować też w meczach z Belgią i Holandią. Ostatnie spotkanie w grupie gramy z Walią i wtedy na pewno będą grać innym składem niż dzisiaj. Ale to problem dopiero na przyszłość” – zaznaczył Michniewicz.

„Nie lubię przegrywać, ale jeżeli już muszę, to właśnie w takim stylu, jak dzisiaj. Jestem bardzo dumny z moich zawodników, bo rozegrali bardzo dobry mecz z wymagającym rywalem” – powiedział selekcjoner Walii Robert Page.

Za tydzień czeka biało-czerwonych drugi mecz w Lidze Narodów na wyjeździe właśnie z Belgią. Natomiast Walia w niedzielę zagra o bilety na mistrzostwa świata w Katarze z Ukrainą.

bnn/pap

Redakcja

Poprzedni

Zverev-Nadal i Ruud-Cilic w półfinale

Następny

Pomoc symboliczna