2 grudnia 2024

loader

Wyszarpana wygrana!

fot. Ziemianin - Raków Częstochowa

Piłkarze Rakowa Częstochowa wygrali z azerskim Karabachem Agdam 3:2 (0:0) w meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Rewanż – 2 sierpnia w Baku.

Drużyna Karabachu w przeszłości potrafiła wyeliminować z europejskich rozgrywek Wisłę Kraków, Piasta Gliwice i Legię Warszawa, a przed rokiem stanęła na drodze Lecha Poznań. Nic dziwnego, że mecz Rakowa z taką drużyną budził spore nadzieje, ale i obawy.

W pierwszej połowie obie drużyny grały dość ostrożnie, na boisku dominowała taktyka i okazji do objęcia prowadzenia nie było zbyt dużo. Aktywny był Marcin Cebula, starał się Łukasz Zwoliński, ale ataki gospodarzy nie przynosiły efektów.

Po drugiej stronie boiska dwukrotnie strzały piłkarzy Karabachu zablokował Stratos Svarnas, a w 32. minucie Vladana Kovacevica uratował słupek po strzale Leadro Andrade.

W drugiej połowie mecz się ożywił, oba zespoły więcej sił rzuciły do ataku i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 55. minucie Marcin Cebula dośrodkował w pole karne, tam próbował strzelać Zwoliński, powstało jednak olbrzymie zamieszanie i ostatecznie piłkę w zasadzie z rąk własnego bramkarza wybił Elwin Cafarqulijew i skierował do siatki. 1:0 dla Rakowa.

Częstochowianie panowali nad wydarzeniami na boisku, a trener Dawid Szwarga chcąc jeszcze podkręcić tempo wprowadził jednocześnie na boisko trzech świeżych piłkarzy. Jednym z nich był Fabian Piasecki, który w 70. minucie po zagraniu Svarnasa strzelił głową w środek bramki, ale lecącej prosto w ręce piłki nie zdołał złapać Szachrudin Mahammadelijew i zrobiło się 2:0.

Z dwubramkowego prowadzenia miejscowi nie cieszyli się zbyr długo. Akcja lewą stroną boiska w 73. minucie przyniosła im kontaktowe trafienie, a Kovacevica sprytnym uderzeniem głową pokonał Albańczyk Redon Xhixha.

Oszołomiony stratą pierwszego w tym sezonie gola Raków szybko pozwolił się zaskoczyć drugi raz. Tym razem z prawej strony boiska piłkę w pole karne zagrał Hamidou Keytę, a Xhixha z bliska klatką piersiową skierował ją do siatki i zrobił się remis.

W końcówce mistrzowie Azerbejdżanu jeszcze raz mocniej przycisnęli, zrobiło się gorąco na przedpolu Rakowa, ale ostatecznie skończyło się na strachu, gdyż Patrick Andrade uderzył wysoko nad bramką.

W pierwszej minucie doliczonego czasu gry zwycięstwo gospodarzom zapewnił strzałem z dystansu Sonny Kittel. Niemiec, którego rodzice są Polakami, pojawił się na boisku w 81. minucie i był to debiut w barwach Rakowa piłkarza pozyskanego przed tygodniem z drugoligowego Hamburgera SV.

Po meczu powiedzieli:

Trener Karabachu Agdam Gurban Gurbanov pomimo wyniku był zadowolony z postawy swojej drużyny: 

„Był to ciekawy mecz. Prawdziwy mecz Ligi Mistrzów. W pierwszej połowie może zbyt dużo się nie działo, ale za to w drugiej sytuacji podbramkowych i emocji nie brakowało. Dziś lepiej poznaliśmy naszego przeciwnika i w Baku postaramy się to wykorzystać. Przyjechaliśmy pokazać dobrą grę i jestem z niej zadowolony. Raków to ciekawy przeciwnik. Ma inny styl niż inne polskie drużyny, z którymi graliśmy w przeszłości. Przede wszystkim jest bardziej dynamiczny”.

Trener „Medalików” Dawid Szwarga cieszył się z wyniku. Ale miał poważne zastrzeżenia do gry w obronnej swojego zespołu.

„Mecz wyglądał tak, jak się tego spodziewaliśmy. Bardzo ważna była nasza organizacja gry w strefie obrony wysokiej i przez większość meczu zdawała ona egzamin. Niestety, poza kilkoma momentami, z których dwa rywale wykorzystali. Niemniej, jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Cieszę się też z tego, że po raz kolejny z dobrej strony pokazali się zmiennicy”.

W rewelacyjnym nastroju był z kolei bohater meczu i debiutant w barwach Rakowa Częstochowa Sonny Kittel. Po meczu udzielił wywiadu dla portalu meczyki.pl.

„Jestem szczęśliwy, że to się udało. Że pomogłem drużynie i wygraliśmy, ale to dopiero pierwszy mecz. Przed nami drugi i nie będzie łatwo. Musimy pracować. Dlaczego tutaj przyszedłem? Mieliśmy dobre spotkania. Dla mnie to nowe wyzwanie. Moja rodzina urodziła się w Katowicach. Moja żona powiedziała, że czuje się z tym dobrze. Ja też i teraz tu jestem.

BN/pap

Redakcja

Poprzedni

Srebrny medal Chmielewskiego

Następny

Strachy na Lachy