Dziennikarz tygodnika „Gazeta Polska” Piotr Nisztor, z którym w ostatnich miesiącach urzędowania w PZPN zwycięskie sądowe potyczki stoczył były prezes PZPN Zbigniew Boniek, najwyraźniej nie złożył jeszcze broni.
Już w tytule swojego tekstu zamieszczonym w „Gazecie Polskiej” (Tajny plan Cezarego Kuleszy. Jakie trupy wypadną ze związkowej szafy?) Piotr Nisztor sugeruje, że nowy prezes PZPN ma jakieś niecne zamiary wobec swojego poprzednika i zamiast „na wiarę” przejąć po nim piłkarskie przedsiębiorstwo, ponoć doskonale prosperujące i bez żadnych obciążeń, wbrew publicznym zapewnieniom postanowił jednak po cichu zlecić firmie zewnętrznej przeprowadzenie audytu.
„W ostatnich 12 miesiącach agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA), działając na polecenie prowadzącego śledztwo Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, dwukrotnie wchodzili na przeszukiwania do piłkarskiej centrali. Zabezpieczyli dokumenty i nośniki danych. To właśnie dlatego Kulesza już pierwszego dnia urzędowania polecił wdrożyć w związku audyt” – pisze Nisztor na łamach „Gazety Polskiej”. I przypomina zarazem, że „pierwsze przeszukiwania w śledztwie przez szczecińska prokuraturę miały miejsce 10 września 2020 roku, kiedy to agenci CBA zabezpieczyli materiały nie tylko w PZPN i 16 Wojewódzki ZPN, ale także w firmach współpracujących ze związkiem”.
Autor „Gazety Polskiej” sugeruje, że to dlatego nowy prezes PZPN Cezary Kulesza chce się przyjrzeć finansom związku, w tym umowom sponsorskim oraz doradczym. I podpiera się wypowiedzią „chcącego zachować anonimowość” współpracownika Kuleszy. „Spodziewamy się, że prokuratura może chcieć postawić zarzuty w niektórych wątkach osobom związanym ze związkiem. Dlatego nowy prezes miał podjąć decyzję o przeprowadzeniu audytu w PZPN, który sięgnie pięć lat wstecz”.
Zbigniewowi Bońkowi rewelacje Nisztora pewnie jakoś specjalnie snu nie zakłóciły. Były już prezes PZPN, ale wciąż jeszcze wiceprezydent UEFA, z całą pewnością przed odejściem z posady zadbał o porządek w papierach. Jego nieprzyjaciele łudzą się więc niepotrzebnie, że jakiś trup wypadnie z pezetpeenowskiej szafy.