8 listopada 2024

loader

Zaczyna się transferowy obłęd

Jeszcze trwają rozgrywki, a w mediach już zaczynają się transferowe spekulacje. Sądząc po sumach, jakie europejscy futbolowi potentaci planują przeznaczyć na pozyskanie nowych zawodników, tego lata będziemy prawdopodobnie świadkami rekordowych transakcji. Zwłaszcza że do gry znów chcą się włączyć chińskie kluby.

Tygodnik „France Football” niedawno podał, że negocjowany od jakiegoś czasu transfer snajpera Borussii Dortmund Pierre’a-Emericka Aubameyanga do Paris St. Germain może nie dojść do skutku, bo ten piłkarz dostał właśnie ofertę z chińskiego klubu Tianjin Quanjian. I to jaką! Po przeprowadzce do Państwa Środka Gabończyk mógłby zarabiać rocznie 50 milionów euro, co jest gażą wyższą nawet od tej, jaką Leo Messiemu proponują w nowym kontrakcie szefowie FC Barcelona (30 mln euro netto za sezon). Dla porównania, finansowany przez arabskich szejków paryski klub jest gotów zapłacić Aubameyangowi „tylko” 14 mln euro rocznie, co i tak byłoby dla Gabończyka trzykrotną podwyżką zarobków w porównaniu z tymi, jakie miał do tej pory w Borussii Dortmund. Trudno przewidzieć jaką decyzję ten piłkarz podejmie, ale dziennikarze francuskiego czasopisma nie kryją obaw, że wybierze ofertę chińskiego klubu. Gabończyk znany jest z utracjuszowskich upodobań – kocha drogie samochody, ubrania i luksus. Dla niemieckiego klubu jego decyzja jest bez znaczenia, bo dla działaczy z Dortmundu liczy się tylko to, czy nowy pracodawca Gabończyka zapłaci za jego transfer okrągłe 80 mln euro. A z Tianjin Quanjian dochodzą wieści, że to żaden problem.

Rekordy za chińskie pieniądze

W sporcie sukcesy i pieniądze zazwyczaj idą w parze. Ale nie zawsze. I na pewno nie w piłce nożnej. Większość z dwudziestu najwyżej opłacanych obecnie piłkarzy na świecie nie trafiło na listę piłkarzy zgłoszonych przez FIFA do nagrody „Piłkarza Roku”. Rozbieżności między klasą sportową a zarobkami potrafią być zadziwiające, o czym przekonują choćby informacje ujawnione przez Football Leaks. Długo sądzono, że zarobki Argentyńczyka Carlosa Teveza, który przeniósł się z Boca Juniors do Szanghaju Shenhua skuszony tygodniową pensją w wysokości 850 tysięcy euro, to rekordowa gaża wśród futbolistów. Tymczasem okazuje się, że numerem 1 na liście najlepiej opłacanych zawodników jest jego rodak Ezequiel Lavezzi. Jego klub, Hebei China Fortune, wypłaca mu co tydzień aż 880 tys. euro. Dla porównania, to ponad dwa razy tyle, ile w Bayernie Monachium zarabia obecnie Robert Lewandowski, uważany za najlepiej opłacanego gracza w Bundeslidze.

Europa podejmuje rękawicę

Za najdroższego piłkarza na świecie uważa się Francuza Paula Pogbę, którego Manchester United wykupił z Juventusu za 105 mln euro. Ten piłkarz na liście najlepiej zarabiających jest dopiero siódmy, ale jego „tygodniówka” szacowana na kwotę 326 tys. euro robi wrażenie. Zwłaszcza gdy zderzy się ją z boiskowymi wyczynami Francuza w tym sezonie i wynikami Manchesteru United. Pogba jest defensywnym zawodnikiem i strzelanie goli nie należy do jego boiskowych obowiązków, tym bardziej dziwi więc jego tak wysokie miejsce na liście płac.
Większość futbolowych krezusów to jednak napastnicy. Brazylijczyk Neymar w Barcelonie jest w zarobkach drugi po Messim. Co tydzień na jego konto wpływa 343 tys. euro, ale Neymar nawet w połowie nie jest graczem tak wpływającym na wyniki „Dumy Katalonii, jak jego argentyński kolega. Podobnie rzecz się ma z Walijczykiem Garethem Bale’m, który w Realu Madryt zarabia 393 tys. euro tygodniowo, a w tym sezonie więcej czasu spędzał na zwolnieniu lekarskim. Drużynę pchał do przodu głównie Cristiano Ronaldo, któremu Real płaci więcej, ale przynajmniej wie za co. Po tych wakacjach może się jednak okazać, że płaci już za mało, bo inni słabszym graczom już płacą więcej.

trybuna.info

Poprzedni

Legioniści na czele

Następny

Z siekierą na Reymonta