W katastrofie samolotu pod kolumbijskim Medellin śmierć poniosło 19 piłkarzy brazylijskiego klubu Chapecoense oraz jego cały sztab trenerski, działacze i podróżujący z drużyną dziennikarze. Ocalało sześć osób, w tym trzech zawodników.
W przyczynach katastrofy wciąż pojawiają się sprzeczne wiadomości i pewnie tak będzie do czasu, aż zakończy się śledztwo w tej sprawie. „Możemy oświadczyć, że samolot nie miał w zbiornikach paliwa w momencie zderzenia z ziemią – poinformował media sekretarz kolumbijskiego Ministerstwa Ochrony Powietrznej Freddy Bonilla. I podkreślił dobitnie, że to oznacza iż samolot boliwijskich linii lotniczych LaMia nie spełniał międzynarodowych przepisów dotyczących zapasu paliwa podczas lotu.
Według nagrania z wieży kontrolnej, które wyciekło do kolumbijskich mediów, boliwijski pilot miał kilkakrotnie prosić o zgodę na lądowanie z powodu „kompletnej awarii elektryki” i braku paliwa. Ekipy ratownicze odnalazły czarne skrzynki rozbitej maszyny, ale śledztwo potrwa wiele miesięcy.
Z powodu tragedii zostały wstrzymane wszystkie rozgrywki piłkarskie w Brazylii, a także finał Pucharu Copa Sudamericana (Puchar Ameryki Południowej). W środę Chapecoense miało zmierzyć się w nim z kolumbijskim Atletico Nacional. W Chapeco ogłoszono 30-dniową żałobę, odwołano też wszystkie zaplanowane zabawy sylwestrowe. Mieszkańcy tego 200-tysięcznego miasta każdego dnia manifestują solidarność z ofiarami katastrofy, słowa współczucia i otuchy płyną zresztą do opustoszałej siedziby Chapecoense z całego świata. Piłkarskie życie toczy się jednak dalej i stawia przed okaleczonym klubem nowe wyzwania.
Ivan Tozzo, który przejął obowiązki prezesa Chapecoensepo po Sandro Pallaoro, który zginął w katastrofie, z przykrością poinformował, że szef brazylijskiej federacji piłkarskiej (CBF) Marco Polo Del Nero żąda, żeby w przełożonej na 11 grudnia ostatniej kolejce ligowej Chapecoense wystawiło jednak drużynę na mecz z Atletico Mineiro. Nikt tego meczu w Brazylii nie chce, a działacze Atletico Mineiro wystąpili nawet do federacji o odwołanie tego spotkania, tłumacząc to w oficjalnym piśmie względami humanitarnymi. Tym bardziej, że ten mecz nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla układu tabeli Del Nero upiera się jednak, że taki mecz będzie hołdem dla ofiar.
Katastrofę przeżyło trzech piłkarzy – Alan Ruschel, Jackson Follman oraz Neto. Ratownicy wyciągnęli z wraku jeszcze żywego Marcosa Danilo Padilhę, ale 31-letni bramkarz mimo wysiłków lekarzy po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Zdążył jednak przed śmiercią porozmawiać przez telefon z żoną. Jego 19 kolegom oraz trenerom i innym członkom ekipy nie było dane nawet tyle.