Do środy USA całkowicie wstrzymały wydawanie wiz obywatelom rosyjskim (poza emigracyjnymi). Potem otrzymać je będzie można jedynie w Moskwie, a i to w „zdecydowanie zmniejszonej liczbie”, jak podają amerykańskie źródła.
Jeżeli sobie uprzytomnić, że odległość do Moskwy z np. Władywostoku to ok. 9000 km, a z Samary, bagatela, ok. 1000 km, to stanie się jasne, że wprowadzono kolosalne utrudnienie, a w praktyce uniemożliwiono znacznej części obywateli rosyjskich ubieganie się o wizę.
Amerykańska administracja wyjaśnia ten zdecydowanie wrogi krok w stosunkach obu krajów dość banalnie: zmniejszeniem liczby pracowników i współpracowników przedstawicielstw dyplomatycznych w Rosji. Zmniejszenie to z kolei zostało wywołane żądaniem Rosji w stosunku do USA, by zredukowała liczbę swoich pracowników do poziomu dokładnie odpowiadającego liczbie ich rosyjskich odpowiedników w Stanach Zjednoczonych. Co z kolei było spowodowane nałożeniem aresztu na dyplomatyczne nieruchomości rosyjskie w USA. Mówiąc krótko – to kolejny krok w dyplomatycznej wojnie prowadzonej przez oba kraje. Amerykanie nie ukrywają, że to jest forma retorsji.
Moskwa jednak nie śpieszy się z eskalacją wzajemnej wymiany ciosów. Siergiej Ławrow powiedział, że nie będzie odpowiedzi w postaci utrudnień w otrzymywaniu rosyjskich wiz dla obywateli USA.
– Jeśli ktoś myślał, że w danym wypadku głupi przykład będzie zaraźliwy, to się przeliczył – powiedział rosyjski minister spraw zagranicznych.