Od zduszenia 15 lipca nieudanego puczu wojskowego, prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan i inni czołowi politycy w Ankarze nie ustają w insynuowaniu, że władze USA dały przyzwolenie mieszkającemu tam muzułmańskiemu kaznodziei, Fetullahowi Guelenowi na zorganizowanie w Turcji zamachu stanu.
Insynuacje padają pod adresem całego Zachodu, w tym Unii Europejskiej, która wspiera jakoby terroryzm w Turcji. Teraz na tytuł „stolicy radykalnego rasizmu” szerzącego się w Europie zasłużyła Austria, jak stwierdził szef dyplomacji tureckiej, Mevlut Cavusoglu.
Wszystko przez kanclerza Austrii, Christiana Kerna, który powiedział głośno, co myślą inni: że należy zerwać rozmowy o przystąpieniu Turcji do UE. Kern zapowiedział, że przedstawi rzecz na posiedzeniu Rady Europejskiej 16 września. Dodał, że z uwagi na wydarzenia polityczne oraz dysproporcje gospodarcze, Turcja jeszcze przez dziesięciolecia nie będzie dobrym kandydatem. A szef dyplomacji austriackiej, Sebastian Kurz powiedział w wywiadzie niedzielnym, że „nie ma warunków do dalszych rozmów akcesyjnych”.
Jak wiemy, Turcja nie ma dobrosąsiedzkich stosunków z Syrią, Rosją, Irakiem, nie przestrzega praw obywatelskich i narodowych Kurdów, toczy wojnę domową z partyzantką kurdyjską, tureckie wojsko i policja zastraszają, a okresowo – jak teraz – wręcz terroryzują ludność kurdyjską. Rząd nie chce uchylić ustawy antyterrorystycznej, pozwalającej mianować terrorystą kogokolwiek, a teraz jeszcze Erdogan domaga się przywrócenia kary śmierci – co zdenerwowało nawet kanclerz Niemiec, Angelę Merkel, która pogroziła zamknięciem Turcji drogi do UE.
„Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, rokowania akcesyjne są niczym więcej, niż fikcją”, mówił Kern. Od tych słów odciął się szef Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, ale dość pozornie. Co prawda mówił, że „wielkim błędem polityki zagranicznej” Brukseli byłaby odmowa „zaakceptowania Turcji w swym gronie”, ale zaraz dodał, że Turcja „w dzisiejszym stanie, nie może zostać członkiem UE”, zwłaszcza jeśli przywróci karę śmierci, „czego niektórzy domagają się”. I powtórzył za Merkel, że nastąpiłoby „natychmiastowe zerwanie rozmów akcesyjnych”.
Humorów w Ankarze nie poprawiła rzeczniczka KE, Bułgarka Mina Andrejewa wskazując, że w dokumencie końcowym spotkania szefów MSZ państw UE z 18 lipca „zapisano czarno na białym, iż Turcja jest krajem kandydującym”, ale jako kandydat „musi przestrzegać podstawowych zasad unijnego dorobku prawnego, zwłaszcza dotyczących praw człowieka, rządów prawa, wolności podstawowych oraz zachowania równowagi politycznej i podziału władzy”. I dodała, że nie ma mowy o otwieraniu nowych rozdziałów rozmów akcesyjnych, a rezultat całego procesu wcale nie jest przesądzony. Rozmowy podjęto w 2005 r. i zamknięto tylko 1 z 35 rozdziałów.
Kern z drugiej strony trzeźwo ocenił, że UE „musi znaleźć nowy sposób” na zbliżenie gospodarcze z Turcją, ponieważ pozostaje ona „ważnym partnerem w sprawie polityki bezpieczeństwa i migracji”. Ale nie wierzy w groźby Turcji, że zerwie z Unią porozumienie z 18 marca o readmisji migrantów, jeśli UE nie zniesie do października wiz dla Turków. „Europa nie jest petentem Ankary”, a gospodarczo to „Turcja ma zbyt wiele do stracenia”, zauważył.
Do podejścia kanclerza Austrii, odniósł się też turecki minister ds. europejskich, Omer Celik. Jego zdaniem „niepokojąco przypominają ona retorykę skrajnej prawicy”. Jest to uwaga kąśliwa, bowiem Kern to przywódca socjaldemokratów, którzy latem zeszłego roku z entuzjazmem przyjęli politykę otwartych drzwi Merkel dla migrantów azjatyckich i afrykańskich. I setki tysięcy z nich przeszły bez utrudnień przez terytorium Turcji.
Rzecz w tym, że jej politykę popierał poprzedni kanclerz Austrii, Werner Faymann, też socjaldemokrata, który do dymisji podał się w maju br., a Kern do tej polityki odnosi się z mało skrywaną wrogością. Tym bardziej, że Merkel potwierdziła właśnie, iż nadal chce otwartych drzwi, jakkolwiek nieco mniej na oścież dzięki porozumieniu z Turcją z 18 marca.
Konflikt austriacko-turecki ma szanse jeszcze rozwinąć się. Przywódca prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPOe), Heinz-Christian Strache oświadczył po prostu, że nieudany pucz i masowe czystki kojarzą się z pożarem Reichstagu w 1933 r., który posłużył Hitlerowi do brutalnej rozprawy z opozycją, a Erdoganowi do ustanowienia dyktatury prezydenckiej.