Wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie będzie oznaczać końca idei zjednoczonej Europy i nie można go postrzegać jako „przerażającego scenariusza” – uważa wiceprzewodniczacy Parlamentu Europejskiego Alexander Lambsdorff, europoseł niemiecki z Partii Wolnych Demokratów (FDP). Sam sądzi, że w referendum 23 czerwca Brytyjczycy zagłosują za pozostaniem.
Dalej kąśliwie zauważył w wywiadzie dla niemieckiego radia publicznego, że „Unia Europejska bez Niemiec, czy Francji jest absolutnie nie do wyobrażenia, ale Unię bez W. Brytanii mieliśmy na samym początku”. I podkreślił, że UE potrzebuje reform bez względu na to, co powiedzą Brytyjczycy.
Ze średniej sześciu ostatnich sondaży Instytutu What UK Thinks wynika, że za pozostaniem jest na 51 proc. pytanych, a przeciw – 49 proc. Wniosków z tego nie da się wyciągnąć nijakich. Może wiać i lać i wtedy wynik będzie odwrotny.
W pierwszym kampanijnym programie przed referendum, premier brytyjski, David Cameron podkreślił, że gdyby kraj do Unii nie należał, to „zaleciłby wejście, jeśli miałby możliwość oparcia członkostwa na naszych specjalnie wynegocjowanych zasadach brytyjskich „.
„Tak, musimy coś zrobić, żeby opanować imigrację, ale wystąpienie ze wspólnego rynku zaszkodzi podstawom naszej gospodarki, a to nie jest sposób na kontrolę imigracji. Byłoby szaleństwem osiągnąć to niszcząc naszą gospodarkę” – przekonywał.
Pytany o scenariusze gospodarcze po Brexicie, Cameron spodziewa się wyjątkowo trudnych rozmów i nacisków na rządy pozostałych państw unijnych, aby nie przyznać W. Brytanii pełnego dostępu do wspólnego rynku.