Dziennik „l’Humanité” ujawnił, że mianowana przez prezydenta-neoliberała Emmanuela Macrona minister pracy Muriel Pénicaud, była dyrektor generalna ds. zasobów ludzkich koncernu Danone, zarabiała na tzw. zwolnieniach giełdowych. To ona wprowadza kolejne „reformy” kodeksu pracy, oznaczające, według związków zawodowych i lewicy, „zamach stanu” wymierzony prawa pracownicze.
Wiosną 2013 r. Muriel Pénicaud podpisała zwolnienia grupowe w Danone, łącznie 900 osób, mimo, że zyski grupy były znakomite. Była to zwykła gra giełdowa. Jako należącej do ścisłego kierownictwa koncernu przysługiwały jej opcje kupna na akcje pracownicze. Opcja oznacza, ze można kupić takie akcje w dowolnym momencie po cenie z daty ich przyznania, ale sprzedać dopiero po 4 latach. W kwietniu 2013 r. ten okres dobiegał właśnie końca. Przyszła minister pracy (wielokrotna milionerka) zwolniła więc 900 osób, akcje Danone poszły w górę, kupiła więc ponad 55 tys. akcji i tego samego dnia je sprzedała zarabiając w parę minut 1,13 milion euro. To suma 80 lat płacy minimalnej we Francji, tj. zarobków większości pracowników koncernu.
Niszczenie miejsc pracy może krótkoterminowo podnieść kurs akcji i być korzystne dla kapitału, tak jak produkcja i wartość dodana. 12 lipca parlamentarna lewica (Nieuległa Francja i komuniści) zaproponowała poprawkę zabraniającą zwolnień giełdowych jako bardzo szkodliwych społecznie. Przedstawiciel ministerstwa pracy powiedział wtedy, że „Nikt oczywiście nie życzy sobie, by jakieś przedsiębiorstwo, które ma zyski i dystrybuuje dywidendy swoim akcjonariuszom mogło bezkarnie zwalniać pracowników, bo jest okazja finansowa. Ale wolność gospodarcza …”. I poprawka została odrzucona głosami prawicowej partii Macrona (LREM).
Muriel Pénicaud wprowadza „reformy”, które mają „uwolnić” rynek pracy poprzez dalsze ułatwienia w zwalnianiu pracowników. Robi to pod hasłem „walki z bezrobociem”, jak nakazuje propaganda neoliberalna.
Rewelacje na temat minister pracy pojawiły się w momencie pierwszych posunięć finansowych prezydenta Macrona. Zniósł on podatek od wielkich fortun (ISF) i zmniejszył zapomogi dla studentów (obecnie na wakacjach). A to tylko początek „niezbędnych cięć budżetowych”.