Dziś mija osiem lat od początku syryjskiej wojny. Według dzisiejszego komunikatu Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOPC), zginęło w niej ponad 370 tys. ludzi, w tym 113 tys. cywilów, 21 tys. dzieci i 13 tys. kobiet. Jej bilans to jedno wielkie nieszczęście.
Według obliczeń ONZ, trzy miliony osób żyje z trwałym okaleczeniem. W 60 proc. syryjskich rodzin jest co najmniej jedna osoba z inwalidztwem. Wśród uchodźców w Jordanii i Libanie jednej piątej ludzi brak kończyn.Wojna była powodem kryzysu migracyjnego o skali niewidzianej od II wojny światowej. 13 milionów Syryjczyków musiało wyruszyć w drogę, by ocaleć. Połowa z nich przeniosła się do innej część kraju, reszta za granicę. Ponad 5,6 milionów Syryjczyków pozostało w regionie: 3,6 miliony w Turcji, 1,5 miliona w Libanie, reszta w Jordanii, Iraku i Egipcie. Inni dotarli do Europy.
Dziesiątki tysięcy osób torturowano. Robiły to służby rządowe, dżihadyści, Kurdowie i Amerykanie. Okrucieństwo konfliktu naznaczy pokolenia. Do tego, według ONZ 6,5 milionów osób nie jest w stanie zaspokoić swych potrzeb żywnościowych. Większość Syryjczyków żyje poniżej progu biedy.
Najbardziej uszkodzony jest przemysł naftowy, na 74 miliardy dolarów. Jest tak źle, że są spore problemy z paliwami. Ale inne gałęzie przemysłu też poniosły olbrzymie straty. ONZ ocenia, że koszt zniszczeń w Syrii sięga 400 miliardów dolarów. A wojna, choć już nie tak intensywna jak kiedyś, trwa.