Liczba ofiar śmiertelnych epidemii cholery w Jemenie zbliża się do tysiąca. Tylko od kwietnia odnotowano 120 tys. nowych zachorowań. Widoków na powstrzymanie choroby – brak.
Jemeńczycy giną już nie tylko wskutek saudyjskich bombardowań i walk między Al-Ka’idą Półwyspu Arabskiego z bojówkarzami Państwa Islamskiego, partyzantami Huti i wojskami wiernymi prezydentowi Abd Rabbuhowi Mansurowi Hadiemu. Podczas trwającej obecnie interwencji Arabia Saudyjska z sojusznikami utrzymują morską blokadę Jemenu, niemal uniemożliwiając wwóz m.in. leków i żywności.Efektem jest klęska głodu i niekontrolowane rozszerzanie się epidemii cholery, która wybuchła w październiku ubiegłego roku, nigdy nie została w stu procentach opanowana, a od kwietnia rozszalała się na nowo.
WHO szacuje, że od końca tego miesiąca odnotowano 120 tys. nowych zachorowań. Przez minione dwa tygodnie 920 chorych zmarło. Organizacja alarmuje w kolejnych komunikatach, że w wyniszczonym kraju tempo rozprzestrzeniania się choroby jest bezprecedensowo szybkie. Cholera ogarnęła 19 z 22 jemeńskich prowincji, statystycznie zabija co godzinę kolejną osobę. 46 proc. ofiar śmiertelnych to dzieci. Wiele z nich, gdyby nie dotknęła ich choroba, prawdopodobnie zmarłoby wskutek skrajnego niedożywienia.
Głosy organizacji humanitarnych pozostaną wołającymi na puszczy. Pierwszym warunkiem umożliwiającym wyciągnięcie ręki do umierających Jemeńczyków byłoby zatrzymanie interwencji Arabii Saudyjskiej, drugim – przeprowadzenie prawdziwego procesu pokojowego uwzględniającego interesy walczących frakcji, by dać krajowi szansę na pokój w dłuższej perspektywie. Demokratyczne zachodnie potęgi wolą jednak ubijać znakomite biznesy, handlując z Saudami bronią.