8 listopada 2024

loader

Co dalej?

ŚWIAT WIDZIANY Z WYSP

Szok minął. Słowo „Brexit” weszło na stałe do potocznego języka i do skeczy kabaretowych. I choć przez pewien czas głównym bohaterem kpin był nowy prezydent USA, to Brexit powraca jak bumerang. Ale czy jest się z czego śmiać?
Polacy w Wielkiej Brytanii mają problem. Wielu z nich nie ma obywatelstwa brytyjskiego. Nieliczni z prawie miliona, którzy wybrali, albo za nich los zdecydował o życiu ma Wyspach, złożyli egzamin z historii i geografii Wielkiej Brytanii odpowiadając na tak ważne, bez których królestwo nie może istnieć, pytania: „o której zamykają puby?”, czy „jakie informacje powinien mieć przyczepione do obroży pies?”. Zapłacili około 1400 funtów i stali się poddanymi Jej Królewskiej Mości. Oni mogą spać w miarę spokojnie, nie martwiąc się zbytnio o swoją przyszłość. Nie każdą rodzinę stać było na ten krok, ale byliśmy przecież w Unii i każdy, kto tylko chciał, musiał lub mógł wybierać kierunek zamieszkania na bezpiecznej wyspie. Po 23 czerwca 2016 roku wszystko się zmieniło. Cena tego towaru poszybowała prawie dwukrotnie w górę. Z czegoś przecież królowa musi żyć i remontować swoje pałace…
Teraz, jak fama niesie, kolejka oczekujących do egzaminu wydłużyła się i przekracza dwa lata.
Nocne Polaków rozmowy bardzo często dotyczą pytania – co dalej. Moi młodzi znajomi mieszkają tutaj od dziesięciu lat nie myśleli o przyjęciu obywatelstwa brytyjskiego. Mają trójkę dzieci. Dwoje młodszych przyszło na świat w Cambridge, starszy, który właśnie zdaje maturę wybiera się do dwuletniego college. Uczy się dobrze, więc ma szanse na dobra szkołę, po której może rozpocząć wymarzone studia. Ale za dwa lata nie wiadomo, czy jako obcokrajowiec otrzyma pożyczkę studencką, czy będzie, na co nie stać ani jego ani jego rodziców, musiał za nie zapłacić. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie mógł zostać w Zjednoczonym Królestwie i czy jego rodzice nie stracą pracy i będą zmuszeni zmienić kraj zamieszkania. Obydwoje związali swoje życie z tym krajem i nie wyobrażają sobie mieszkania w innym. No chyba, że w Polsce, jeżeli obietnice polityków się spełnią i zaproszenie wygłaszane przez nich, by powracali do kraju, gdzie na wszystkich czeka praca, stanie się ciałem. Ale jakoś nie widać tłumów Polaków powracających. Tendencja jest odwrotna. Ale o tym za chwilę.
Historia lubi się powtarzać. Żołnierzy generała Andersa, też na Wyspach radośnie witano i zachęcano by tu pozostali, by po dwóch latach namawiać, a nawet zmuszać ich do powrotu do Polski, choć wiedziano, że tam czeka ich więzienie lub w najlepszym wypadku wielogodzinne przesłuchania. Ot chichot historii.
24 czerwca 2016 roku rozmawiałem z profesorem Paulem Connertonem, wybitnym antropologiem kulturowym, specjalizującym się w pamięci zbiorowej. Był przygnębiony i jak wiele osób w Cambridge zawstydzony niedowierzał, że coś takiego mogło się stać. Rozgoryczony wyznał, że dziwi się, iż jest nazywany angielskim naukowcem. „Jaki ze mnie Anglik? Ojciec Irlandczyk, matka Francuzka, to jaki ze mnie Anglik.
Wstyd mu było, jak wielu mieszkańcom tego uniwersyteckiego grodu za to głosowanie i za taki jego wynik. Nikt nie przewidział takiej sytuacji. Nie było żadnego planu na wypadek takiej decyzji. Wszyscy, włącznie z Brytyjczykami, którzy nie czują się Europejczykami, zadawali sobie pytanie: co dalej?
Już prawie rok mija od tego czasu, a on nie może w to uwierzyć i się z tym pogodzić. Ale, jak się okazało, on i jemu podobni są w mniejszości. Tylko królowa milczy i chyba nigdy nie dowiemy się, czy i co o tym myśli.
Politycy, którzy doprowadzili do Brexitu, zachowali się ja Poncjusz Piłat. David Cameron oświadczył, że to jego następca na stanowisku pierwszego ministra Jej Królewskiej Mości zajmie się tym problemem i jak szczur uciekający z tonącego okrętu dodał władzę. Także Nigel Farage, nienawidzący UE, ale pobierający niemałą pensję z zasiadania w Parlamencie Europejskim szef UKIP zachował się podobnie i umył ręce.
Bo co dalej do dzisiaj nie wiadomo.
Znowu od dwóch lat Polacy tłumnie przyjeżdżają do UK, by, jak mówią, załapać się przed Brexitem. Wierzą, że tu im będzie lepiej, że tu znajda pracę, która da im godziwe utrzymanie. A wiara czyni cuda. Zobaczymy, czy tym razem też.
Mamy maj i cała przyroda mimo Brexitu obudziła się do życia. W polityce też mamy May, panią premier Zjednoczonego Królestwa, która stara się robić dobrą minę, choć też nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co dalej.

trybuna.info

Poprzedni

Kraj tumultu

Następny

Hackowanie demokracji