Do osobistej, usankcjonowanej prawnie dyktatury prezydenta Turcji, Recepa Tayyipa Erdogana, coraz bliżej. On już rządzi jednoosobowo, tylko, ze jest tylko honorową głową państwa.
Komisja parlamentu Turcji ds. konstytucji zatwierdziła przedłożony przez rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana poprawki w ustawie zasadniczej, które poszerzają uprawnienia jego, pozwalając teoretycznie rządzić jeszcze przez 12 lat.
Oczekuje się, że parlamentarna debata nad projektem zmian rozpocznie się w styczniu. Następnie do końca maja ma zostać rozpisane referendum, które przy obecnym zastraszeniu opozycji i wszechwładzy policji, będzie wielkim zwycięstwem Erdogana.
Pakiet reform konstytucyjnych zakłada przejście władzy wykonawczej z premiera na prezydenta. Premier jest już tylko wykonawcą poleceń prezydenta. Pakiet przewiduje też zmiany w sprawach bezpieczeństwa i sądownictwie oraz wprowadza zasadę kryminalnej odpowiedzialności prezydenta. Obecnie głowie państwa przysługuje pełny immunitet, nieobejmujący jedynie zdrady stanu.
Zmiany te wprowadziłyby w Turcji prezydencki system władzy, na którym od dawna zależy Erdoganowi i jego zwolennikom. Erdogan sprawuje urząd od 2014 roku. Wcześniej przez trzy kadencje był szefem rządu. Wszelkie zmiany w treści konstytucji wymagają poparcia co najmniej 330 posłów w 550-osobowym parlamencie, aby można było je poddać dalej pod głosowanie w referendum.
AKP, która nie jest w stanie przegłosować sama tych zmian, prowadzi rozmowy z opozycyjną Nacjonalistyczną Partią Działania (MHP). AKP ma 316 posłów, MHP – 39. Zamysł niepokoi przeciwników W 2019 roku w Turcji mają się odbyć wybory prezydenckie i parlamentarne. Tureckie władze twierdzą, że system prezydencki jest konieczny dla zapewnienia stabilności państwa wobec wyzwań takich jak niepewna sytuacja bezpieczeństwa, spowolnienie gospodarcze i trwająca ofensywa wojskowa w Syrii
Sąd w Stambule wydał w piątek nakaz aresztowania kolejnych stu wojskowych różnych stopni, wśród nich grupy oficerów służby czynnej, na podstawie podejrzenia, że utrzymywali kontakty z tureckim kaznodzieją, przebywającym w USA Fethullahem Gulenem. Podstawą do oskarżenia ich o powiązania ze sprawcami lipcowej próby przewrotu w Turcji było to, że wszyscy posługiwali się aplikacją na smartfony ByLock zapewniającą szyfrowaną łączność.
Według tureckich mediów z aplikacji tej korzysta w kraju 55 000 osób i wszystkie są podejrzane o powiązania z ruchem Gulena, który do roku 2013 był bliskim sojusznikiem rządu w Ankarze. Czystki w armii Od początku obecnej, kolejnej czystki w tureckiej armii wydano nakazy aresztowania 575 wojskowych, z których 351 już zatrzymano, a 161 – łącznie z doprowadzonymi w piątek do sądów – przebywa w areszcie prewencyjnym. Siedmiu podejrzanych o sympatie dla Gulena zostało zwolnionych z uzasadnieniem, że wykazali „szczerą skruchę” – podała jedna ze stacji telewizyjnych.
O tym, że nie wszyscy jeszcze pogodzili się z dykaturą Erdogana świadczy odwaga z jaką sąd w Stambule nakazał zwolnić z aresztu Asli Erdogan, dziennikarki i pisarki, oskarżonej o przynależność do „organizacji terrorystycznej”. Trzymano ją tam od 4 miesięcy.
Ale jej proces i tak się odbędzie. Orzeczenie śadu objęło także znaną lingwistkę Necmiye Alpay, która wraz z Erdogan jest jedną z dziewięciu osób oskarżonych o współpracę z prokurdyjskim dziennikiem „Ozgur Gundem” i „członkostwo w organizacji terrorystycznej”, jak władze w Ankarze określają Partię Pracujących Kurdystanu. W tej grupie jest także Zana Kaya, były redaktor naczelny gazety, zamkniętej w październiku w związku z oskarżeniami o „propagandę terrorystyczną” na rzecz kurdyjskich bojowników. Proces wszystkich oskarżonych ma zostać wznowiony dziś.