Dilma Rousseff przegrała batalię w Senacie jeszcze bardziej, niż wróżyły szacunki i za pozbawieniem jej urzędu prezydenta Brazylii głosowało 61 senatorów, a tylko 20 było przeciw. Niewiele godzin później na jej miejsce zaprzysiężono 75-letniego Michela Temera, który obowiązki prezydenta pełnił od 12 maja.
Po wygłoszeniu przez Temera orędzia do narodu setki zwolenników Rousseff starły się z policją w dzielnicy handlowej Sao Paulo wybijając okna w biurach i bankach. Policja użyła granatów hukowych i gazu łzawiącego.
Jeśli Temer też nie zostanie obalony, to prezydentem będzie jeszcze do wyborów za 2 lata. A obalony może zostać, gdy udowodni mu się udział w aferach korupcyjnych. Zresztą, przeszło połowa składu senatorów oskarżana jest, albo już toczy się wobec nich śledztwo, o maczanie palców w wielkim rozkradaniu aktywów państwowego giganta naftowego Petrobras. A w izbie niższej parlamentu na 594 posłów dochodzeniem objętych jest (lub ma postawione zarzuty) 318. Skromne szacunki mówią, że ukradziono co najmniej 2 mld dol., niewykluczone, że było tego 20 mld, albo i więcej.
Dilmę Rousseff obalono nie za osobiste rozkradanie własności państwowej, ale za złamanie Konstytucji. Za dosypywanie pieniędzy do budżetu poprzez branie bez zgody Kongresu kredytów od państwowych instytucji finansowych. Rousseff miała sztucznie finansować programy socjalne, aby podtrzymać spadającą popularność.
Zapowiedziała, że odwoła się do Sądu najwyższego, a zdjęcie jej z urzędu nazwała parlamentarnym zamachem stanu. O zwykłym zamachu stanu w Brazylii ogłosiły natomiast sprzyjające jej władze Ekwadoru, Boliwii i Wenezueli. W odpowiedzi Brazylia obniżyła z nimi poziom stosunków dyplomatycznych, odwołując ambasadorów.
W osobnym głosowaniu Senat zdecydował (42:36), że 60-letnia Rousseff zachowa prawo do pełnienia stanowisk publicznych. Groziło jej odebranie na 8 lat prawa do wykonywania nawet takich zawodów, jak wykładowca na uczelni państwowej.
Upadek Rousseff to odzwierciedlenie krachu gospodarczego Brazylii, czego stała się symbolem i na niej wyładowała się złość znacznej części społeczeństwa, co senatorzy wykorzystali do rozgrywek politycznych i osobistych. Gospodarka Brazylii, największa w Ameryce Łacińskiej, skurczyła się w ubiegłym roku o 3,8 proc. i szacuje się, że tym roku pośliźnie się o kolejne 3,2 proc. Nastąpiło to po latach wzrostu, częściowo napędzanego polityką rozdawnictwa pieniędzy prowadzoną przez poprzednika Rousseff, Luiza Inácio Lulę (2003-2011), a potem przez nią samą od stycznia 2011 r.