Dowództwo amerykańskich sił lądowych zliberalizowało kryteria przyjmowania rekrutów. Teraz historia uzależnień ani stwierdzone przez psychiatrów zaburzenia nie przeszkodzą w przyjęciu w szeregi wojska USA.
Depresja, zaburzenia maniakalno-depresyjne dwubiegunowe, samookaleczenia, alkoholizm i historia innych uzależnień – takie aspekty życiorysu nie będą już dyskwalifikować chętnych do wstąpienia w szeregi piechoty amerykańskiej. Dowództwo zliberalizowało restrykcyjne przepisy z 2009, które wprowadzono w odpowiedzi na rosnąca liczbę samobójstw wśród żołnierzy. „Stare” przepisy dyskwalifikowały już nawet w przypadku stwierdzenia zaburzeń psychicznych o łagodnym przebiegu.
„Kryteria przydatności rekrutów”, bo tak oficjalnie nazywa się znowelizowany zapis – zostały złagodzone już w sierpniu, ale rzecznik US Army Randy Taylor nie podał do publicznej wiadomości tych newralgicznych ustępów.
Dopiero teraz ujawnili je dziennikarze „USA Today”, którzy wysunęli również tezę, że tak drastyczne obniżenie standardów ma związek z planami werbunkowymi na 2018 r. USA chce pozyskać aż 80 tys. nowych rekrutów.
Za wstąpienie do US Army niejednokrotnie w zeszłym roku wypłacano „ochotnikom” pieniądze (zwyczajnie kupowano rekrutów), patrzono przez palce na zabronione dotychczas palenie marihuany i lekceważono pogarszające się wyniki testów sprawnościowych. Wojska lądowe są najstarszą formacją wojskową armii amerykańskiej, liczą 460 tys. osób łącznie z personelem.