Drogi Czytelniku, nie chcielibyśmy zatruwać Tobie nadmiernie życia Donaldem Trumpem, ale nieuchronnym faktem pozostaje, że od 20 stycznia będzie prezydentem USA, kraju najpotężniejszej gospodarki i armii świata, a zgodnie z tamtejszym prawem może na przykład prowadzić działania wojenne za granicą przez 60 dni bez zgody Kongresu.
Co istotne, nikt nie wie, co Trump będzie robić jako prezydent. Może gra tylko błazna, w stopniu najdoskonalszym wykorzystującym podstawowy kanon demokracji, czyli wolność słowa, która dziś przybrała postać postprawdy. W jego przypadku była to w czasie kampanii wolność do kłamania, wypowiadania ćwierćprawd, lub posługiwania się naprędce tworzonymi zmyśleniami – co stanowiło, jak wyliczyli dziennikarze amerykańscy, mniej więcej trzy czwarte jego deklaracji, oświadczeń, komentarzy. A, że doszedł do miliardów? Wielu przed nim dzięki bezczelnemu cwaniactwu, hosztaplerce, bezwzględności i zdolnościom aktorskim, też doszło.
A może jest osobą jak najbardziej odpowiedzialną, dalekowzroczną, umiejętnie tylko wykorzystującą okoliczności, by osiągać kolejne cele? I tylko gra rozmyślnie błazna, co gawiedzi zawsze podobało się. W końcu Ronalda Reagana tytułowano trzeciorzędnym aktorzyną, zanim został prezydentem, a dziś Amerykanie zaliczają go do najwybitniejszych postaci na tym urzędzie w XX wieku. Pewna różnica jest taka, że Trump jest narcyzem, kochającym swój głos, któremu jest posłuszny. I wszystkich wokół – może z wyjątkiem córki Ivanki – uważającym za idiotów.
Nie należy dziwić się, jeśli prawdą jest, co wywiad USA teraz rozpowszechnia, że prezydent Rosji, Władimir Putin chciał Trumpa na prezydenta – w końcu osobnika nie mającego pojęcia o polityce zagranicznej, racji stanu, za to myślącego w kategoriach zrobienia kolejnego geszeftu. I dziwić się Rosji? Toć nie jest NATO-wskim sojusznikiem USA. I wywiad wojskowy Rosji korzystał z elektronicznych sposobów urabiania opinii publicznej w USA poprzez włamania do serwerów Partii Demokratycznej (wg Trumpa wskutek niedbalstwa demokratów mógł to sobie robić jakiś 14-latek).
Materiały skradzione w wyniku włamania rozpowszechniały portal WikiLeaks i dwie nieznane bliżej strony internetowe: DCLeaks.co i blog Guccifer 2.0. Trumpa zapoznano z tymi materiałami, ale jeszcze przed spotkaniem z szefami 17 agencji wywiadowczych nazwał, swoim zwyczajem, oskarżenia wobec Moskwy „politycznym polowaniem na czarownice” ze strony swoich przeciwników politycznych. A potem wydał oświadczenie w istocie odrzucające to, czego dowiedział się – że ingerencja „Rosjan, Chin, czy też innych krajów absolutnie nie wpłynęła na wynik wyborów”. I ogłosił dla agencji wotum nieufności, zapowiadając, że powoła własny zespół, który przedstawi mu w ciągu 90 dni plan walki z atakami cybernetycznymi.
W obliczu takiej postawy Trumpa, ustępujący wiceprezydent Joe Biden nazwał go „dobrym człowiekiem”, ale wezwał: „Dorośnij, Donald. Dorośnij. Czas być dorosłym. Jesteś prezydentem”. I dodał: „Nie mieć zaufania, nie być gotowym słuchać wielu agencji wywiadowczych, poczynając od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do CIA, itd. jest rzeczą absolutnie bezmyślną”. I zauważył: „Twierdzić, że wie się więcej niż społeczność wywiadowcza, to jakby mówić: wiem więcej o fizyce niż mój profesor, nie czytałem książki, ale po prostu wiem”. I dodał, że Trump nie jest złym człowiekiem, lecz jego ignorancja jest bezgraniczna.
Niejako w odpowiedzi, Trump wezwał ambasadorów wyznaczonych przez prezydenta Baracka Obamę, aby opuścili placówki zanim obejmie urząd. Takie wezwanie to zerwanie z protokołem dyplomatycznym: ambasadorzy mogą nie zdążyć złożyć wizyty pożegnalnej władzom państwa goszczącego (czego nie praktykuje np. Korea Płn). Ale może Trump nie słyszał o wizytach pożegnalnych – i to ambasadorów USA? Prezes Amerykańskiej Akademii Dyplomacji, Ronald E. Neumann powiedział, że nie może przypomnieć sobie „takiej gilotyny w styczniu”. Trump w każdym razie nominował już gubernatora stanu Iowa, Terry’ego Branstada na ambasadora w Chinach, a adwokata Davida Friedmana w Izraelu.