Ponad 10 tysięcy ludzi demonstrowało w Tel-Awiwie, by wyrazić poparcie dla idei powstanie dwóch niezależnych bytów państwowych. Końca konfliktu izraelsko-palestyńskiego nie widać, choć ludzie są nim zmęczeni.
Jak donosi izraelska gazeta „Haaretz”, organizatorem demonstracji była organizacja „Peace now” razem z lewicowymi Izraelską Partią Pracy i partią Meretz. Powodem demonstracji było 50-lecie okupacji terytoriów, odebranych krajom arabskim w rezultacie „wojny sześciodniowej” 1967 r. Odczytano list przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa oraz wysłuchano wystąpień wielu izraelskich polityków i działaczy kultury.
Lider Izraelskiej partii Pracy Icchak Herzog oskarżył obecnego premiera Benjamina Netanjahu, że w zeszłym roku nie wykorzystał okazji, by posunąć naprzód proces pokojowy z Palestyńczykami.
– Obecne władze Izraela powodowane są przede wszystkim strachem. Strachem przed zmianami, strachem przed [realizacją-przyp.red.] obietnic, strachem przed przejawieniem inicjatywy i strachem przed nadzieją – mówił Herzog. Powiedział też, że wybranie Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta USA nie miało żadnego wpływu na pozycję USA w sprawie rozwiązania konfliktu między Izraelem a Palestyną i wciąż Ameryka jest gotowa, by ten sprzyjać pokojowi. Herzog wezwał do stworzenia lewicowej koalicji, która przejmie władzę i doprowadzi do pokoju.
Rozwiązanie, o którym mówił lewicowy polityk izraelski, nie będzie łatwe. 47 proc. obywateli Izraela jest za stworzeniem dwóch państw dla dwóch narodów, ale 39 proc. jest przeciwko takiemu rozwiązaniu, a 14 proc. wstrzymało się od odpowiedzi.
Państwo Palestyna nie ma obecnie uznanej międzynarodowo suwerenności na żadnym obszarze. Zgodnie z palestyńską konstytucją Palestyna obejmuje dwa dystrykty (arab. mintakat) zajęte przez Izrael w 1967 r.: Strefę Gazy i Zachodni Brzeg znany również pod nazwą historyczną Cisjordania. Część Palestyńczyków uważa jednak, że suwerenność państwa palestyńskiego powinna rozciągać się na całe terytorium zajmowane przez Izrael, którego istnienia nie uznają.