13 listopada 2024

loader

Efekt Schultza?

Spadek poparcia dla czerwono-zielonej koalicji w Nadrenii Północnej-Westfalii skończy się najprawdopodobniej przejęciem władzy przez chadeków i liberałów – na pewno zaś oznaczać będzie ból głowy dla lidera SPD, Martina Schulza.

Wybory do Landtagów rządzą się swoimi prawami. Najczęściej ich wyników nie da się w prosty sposób przełożyć na szczebel federalny. Spore uprawnienia landów oznaczają, że dla elektoratu ważniejsza staje się ocena ich władz, nie zaś próba wynagrodzenia bądź ukarania rządu w Berlinie.

Polityczny maraton

Z tego też tytułu wybory takie jak te tydzień temu w Szlezwiku-Holsztynie mogły nieco zmieniać nastroje w sztabach przygotowujących się do wrześniowych wyborów partii, nie dawały jednak jednoznacznego sygnału co do skuteczności dotychczasowych działań czy konieczności korekt.
Choć zatem dotychczasowa koalicja SPD, Zielonych oraz partii mniejszości duńskiej nie utrzymała większości w tamtejszym Landtagu to wniosków z tych wyborów nie projektowano na szczebel centralny.
Część trendów (jak wzrost poparcia dla liberałów z FDP czy przekroczenie progu wyborczego przez prawicowych populistów z Alternatywy dla Niemiec – AfD) była tam zbieżna z tymi z przedwyborczymi sondażami do Bundestagu, inne zaś (utrzymanie wysokiego poparcia przez Zielonych) – już niekoniecznie.
Tym razem było jednak inaczej – i to z kilku powodów.

Duży region, wysokie stawki

Po pierwsze do urn udał się najludniejszy z 16 landów – Nadrenia Północna-Westfalia.
Zamieszkiwany przez 17,5 miliona ludzi doświadcza wysokiego na tle innych rejonów zachodu kraju bezrobocia. Nakładają się na to trapiące go problemy transportowe oraz utrzymujące się poczucie zagrożenia bezpieczeństwa, spowodowane m.in. niesławnymi atakami na kobiety w trakcie imprezy noworocznej w Kolonii.
Po drugie land ten przez długi czas uznawano za „czerwony”. Stąd też (i to po trzecie) pochodzi obecny kandydat SPD na kanclerza Niemiec, Martin Schulz. Były szef Parlamentu Europejskiego, w pełni zdając sobie sprawę z negatywnego wrażenia jakie wywoła słaby wynik jego partii, pomagał w kampanii regionalnej liderce partii, Hannelore Kraft.

Skręt w prawo

Przedwyborcze sondaże zapowiadały wyrównany wyścig, ostatecznie jednak to chadecy z CDU wysunęli się na jego prowadzenie. Według danych z niedzieli wieczór wraz z liberałami z FDP będą mieli jeden mandat ponad bezwzględną większość w regionalnym parlamencie. Dla równie mocno co Schulz wspierającej swoją partię kanclerz Angeli Merkel wynik ten musi dawać niemałą satysfakcję.
Rządzące przez ostatnie 5 lat landem ugrupowania – SPD i Zieloni – straciły łącznie ponad 12,5 punktu procentowego poparcia. Ich konkurenci z CDU oraz FDP zyskali ich ponad 10,5. W miejsce Piratów do Landtagu wchodzi AfD, której z wynikiem przeszło 7 proc. poparcia udało się wyprzedzić Zielonych. Mimo wzrostu notowań Lewicy nie udało się przekroczyć pięcioprocentowego progu wyborczego.
Gdyby sztuka ta się powiodła „mieszczańska” czarno-żółta koalicja nie miałaby samodzielnej większości. Chadecy musieliby zatem albo próbować dokooptować do niej osłabionych Zielonych, albo też zgodzić się na kolejną „wielką koalicję” z SPD, na którą nie mają zbytniej ochoty na żadnym ze szczebli.

Niekorzystne sondaże

Choć do wyborów parlamentarnych jeszcze cztery miesiące, a eksperci przestrzegają przed wyciąganiem pochopnych wniosków (przypominając, że zwycięstwu SPD w tym samym landzie w roku 2012 nie towarzyszył sukces partii na szczeblu federalnym rok później) nie da się ukryć, że początkowy entuzjazm z powrotu Martina Schulza do krajowej polityki zdaje się lekko przygasać.
W ostatnich czterech sondażach ośrodków badawczych z zeszłego tygodnia CDU i CSU zdobywają po 36-37 proc. poparcia, podczas gdy SPD 27-29 proc. Dobrą wiadomością dla kanclerz Merkel są również poprawiające się notowania FDP, które oscyluje w granicach 6-8 proc. Wysokie wyniki obu partii mogą umożliwić im zawarcie po wyborach wspólnej koalicji bez potrzeby dopraszania do niej innych graczy.
W tym samym czasie Lewicy udaje się przekonać do siebie od 7 do 10 proc. elektoratu, Zielonym zaś – od 7 do 8 proc. Teoretycznie mają jeszcze szansę zdobyć wynik lepszy niż „mieszczańska” koalicja, na drodze do władzy może im stawić tamę AfD, dziś liczącego na 7-10 proc. poparcia.

Listek u wagi?

W wypadku braku większości dla obu tych bloków w szczególnej pozycji znajdą się Zieloni. W sondażach otrzymują dziś oni niższe poparcie niż to z wyborów w 2013 roku (8,4 proc.). Po dwucyfrowych wynikach sondażowych z zeszłego roku zostały już tylko wspomnienia, co zdaje się wskazywać na trudności w odróżnieniu się od innych partii politycznych.
Nie pomaga w tym ani skupiający się na kwestiach sprawiedliwości społecznej Schulz, ani rosnący w sile liberałowie, mający podobny profil demograficzny co Zieloni. Pozostając poza rządem od roku 2005 partia może po raz kolejny znaleźć się w opozycji. Ewentualna decyzja o wejściu do centroprawicowego rządu może z kolei kosztować ją dalszym spadkiem poparcia w kolejnych wyborach.

trybuna.info

Poprzedni

Lewy w czołówce

Następny

Kamil Glik mistrzem Francji