W brukseli odbyły się konsultacje w sprawie porozumienia nuklearnego z Iranem. Jeszcze przed ich rozpoczęciem szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini powiedziała: – Będziemy współpracować, by utrzymać porozumienie z Iranem, razem je wynegocjowaliśmy, razem je uratujemy.
Póki co jednak Europa, choć zdaje sobie sprawę, że USA mogą poważnie ograniczyć praktyczne możliwości podtrzymywania zobowiązań wynikających z umowy z Iranem, zdaje się konsekwentnie demonstrować, że wycofywać się z niej nie ma zamiaru. – Błędem jest wypowiedzenie porozumienia, które negocjowano przez dwanaście lat i które jednomyślnie zatwierdziła Rada Bezpieczeństwa ONZ. Podważa to zaufanie w ład międzynarodowy – powiedziała o decyzji amerykańskiego prezydenta niemiecka kanclerz Angela Merkel.
W konsultacjach wzięli udział ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii – trzech spośród sześciu krajów, które wynegocjowały w 2015 r. porozumienie z Teheranem. W następnej fazie spotkania dołączył do nich szef dyplomacji irańskiej Dżawad Zarif. – Rozmowy Iranu z krajami europejskimi w celu uratowania porozumienia nuklearnego są najlepszej drodze – powiedział po zakończeniu sesji. Z wypowiedzi polityków na konferencji prasowej wynika, że za dwa tygodnie odbędzie się następna tura rozmów w tym samym składzie.
Jednostronne wycofanie się Stanów Zjednoczonych najprawdopodobniej nie będzie oznaczało zerwania całej umowy, pozostali jej sygnatariusze są bowiem zdania, że należy je utrzymać i że ma ono zasadnicze znaczenie dla utrzymania pokoju na świecie. Po raz kolejny okazuje się, że polityka Waszyngtonu prowadzona z arbitralnych pozycji powoduje, że Stany Zjednoczone pozostają osamotnione jeśli chcą przyjmować konfrontacyjny kurs. Kolejne sytuacje pokazują jednak, że administracja prezydenta Donalda Trumpa jest ślepa na sygnały świadczące, że w takim kierunku nie podążą za nią nawet najbliżsi sojusznicy.
Zobowiązania podejmowane przez Niemcy, Francję i Wielką Brytanię mogą okazać się kosztowne, bo przywrócone w ubiegłym tygodniu amerykańskie sankcje dotkną także europejskich firm współpracujących z Iranem i dostarczających mu dóbr i kapitału inwestycyjnego, które Waszyngton uznaje za zakazane. Może to w konsekwencji doprowadzić do przyjęcia odwetowych zasad w stosunku do USA, nie dopuszczających do wymuszania przez nie stosowania się do sankcji. W odniesieniu do firm europejskich działających także na obszarze USA mogą one okazać się nieskuteczne, gdyż w tym zakresie podlegać one będą amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. A to oznaczać może nakładanie na nie kar finansowych a nawet zarzuty kryminalne. Choć UE może zastosować różne działania ochronne, zdaniem ekspertów mogą one okazać się mało skuteczne. Dodać trzeba, że do tej pory europejskie mechanizmy chroniące w takich sytuacjach europejskie firmy przed Amerykanami nie były jeszcze stosowane. A zatem i tak niedobre relacje handlowe między Europą i USA pogorszą się jeszcze bardziej.
Większe możliwości reagowania na wymuszanie przez USA stosowania się do sankcji nałożonych na Iran mają Rosja i Chiny – również przeciwne zrywaniu porozumienia. Dotyczy to zwłaszcza możliwości odchodzenia od rozliczeń w dolarach, a zauważyć trzeba, że Iran i Chiny, będące największym odbiorcą irańskiej ropy, zmierzają do osiągnięcia poziomu wymiany handlowej rzędu 500 mld euro, podczas gdy – dla porównania – wymiana handlowa między Iranem a Niemcami to zaledwie 3 mld. Przejście Rosji i Chin w rozliczeniach z Iranem na inną walutę (petro-juana, petro-rubla) może więc w konsekwencji uderzyć w pozycję gospodarczą USA bardzo mocno. Dlatego to te dwa kraje w praktyce zdecydują, czy porozumienie będzie miało podstawy funkcjonowania, czy też nie.