Po ostatnim zamachu islamskich terrorystów na kościół katolicki w Normandii i zamordowanie tam jego 86-letniego proboszcza, przywódcy wspólnot religijnych we Francji zaapelowali o zaostrzenie środków bezpieczeństwa w miejscach kultu. Reprezentanci chrześcijaństwa, islamu, judaizmu i buddyzmu opublikowali to oświadczenie po spotkaniu z prezydentem Francji Francois Hollande’em.
Policja ujawniła, że jeden z terrorystów był już notowany w kartotece podejrzanych o dżihadyzm. W ub. roku próbował przedostać się doSyrii, a po jego powrocie do Francji w maju 2015 postawiono mu zarzuty przynależności do organizacji terrorystycznej i umieszczono w więzieniu. W marcu br. warunkowo karę zamieniono na areszt domowy, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Jednakże miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie. To właśnie w tym czasie zamachowiec napadł na kościół i wziął kilku zakładników oraz zabił księdza. Obu terrorystów zastrzelono, gdy wyszli na otoczony przez policję dziedziniec kościoła, krzycząc „Allah Akbar – Bóg jest wielki”. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.
„Bluźnierczym świętokradztwem” nazwał te zbrodnię rektor paryskiego Wielkiego Meczetu, Dalil Boubakeur i wyraził w imieniu francuskich muzułmanów głębokie ubolewanie z powodu ataku w Normandii. Zaapelował też, w imieniu przywódców religijnych, o zapewnienie większego bezpieczeństwa w miejscach kultu religijnego. Boubakeur powiedział też, że francuscy muzułmanie muszą się domagać lepszego szkolenia kaznodziei muzułmańskich i uznał za konieczne zreformowanie instytucji muzułmańskich we Francji. Chodzi o to, że we Francji mnożą się tzw. dzikie meczety opanowane przez ekstremistów nad którymi tradycyjni imamowie nie mają żadnej kontroli. Ze swej strony arcybiskup Paryża kardynał Andre Vingt-Trois stwierdził: „Nie możemy dać się wciągnąć w polityczne rozgrywki Daeszu”. Zarzucił dżihadystom, że chcą „podburzać przeciwko sobie dzieci z tej samej rodziny”.
