Nowy dowódca irańskiej marynarki wojennej admirał Hosejn Chanzadi zapowiedział wysłanie „w niedalekiej przyszłości” czterech okrętów wojennych na wody Zatoki Meksykańskiej w pobliżu Stanów Zjednoczonych. Z kolei dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej zakomunikowało, że Iran zwiększy zasięg działania swoich rakiet do 2 tysięcy kilometrów, o ile Europa będzie wysuwać groźby wobec Teheranu.
Zapowiedź wysłania okrętów na teren bliskiego sąsiedztwa USA można odczytać jako w zasadzie symboliczną reakcję na amerykańską obecność militarną w pobliżu Iranu. Tysiące amerykańskich żołnierzy stacjonuje bowiem w Afganistanie i Iraku – krajach graniczących z Iranem, a około 10 tysięcy w Katarze. Ponadto USA utrzymują w Bahrajnie bazę morską dla swojej V Floty. Podobne działania Iran miał zamiar podjąć już w 2014 r., jednak ostatecznie zrezygnował.
Stosunki amerykańsko-irańskie uległy znacznemu pogorszeniu od momentu objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa. W pierwszych dniach listopada br. amerykański prezydent podjął decyzję o przedłużeniu na kolejny rok sankcji wobec Iranu wprowadzonych w 1979 r. Stany Zjednoczone oskarżają Iran o wspieranie terroryzmu i przeprowadzanie cyberataków. Z kolei Iran uważa, powołując się na tureckie media, że USA nadal zbroją i szkolą na terenie Syrii uznawane przez Teheran za terrorystów formacje zbrojne pomimo tego, że walki z oddziałami tzw. Państwa Islamskiego zostały już praktycznie zakończone. Turecki dziennik „Yeni Şafak” ujawnił, że na terenach Syrii kontrolowanych przez Kurdów USA utworzyły 13 baz wojskowych, gdzie szkoli się około 5 tys. zagranicznych najemników.
W poniedziałek 27 listopada Trump podczas rozmowy telefonicznej poinformował tureckiego prezydenta Erdoğana, że Stany Zjednoczone wstrzymają dostawy uzbrojenia dla tych oddziałów kurdyjskich, które Turcja uznaje za ugrupowania terrorystyczne. Może to mieć związek zarówno z ujawnionymi i potwierdzonymi zarówno przez przedstawicieli kurdyjskiej formacji zbrojnej YPG, jak i Syryjskich Sił Demokratycznych, gdzie YPG odgrywa czołową rolę, faktami dozbrajania walczących w Syrii Kurdów, jak również z deklaracją Erdoğana, który po ubiegło tygodniowym trójstronnym spotkaniu liderów Rosji, Turcji i Iranu oświadczył, iż Turcja nie będzie atakować kurdyjskich sił w Syrii do czasu rozmów z władzami w Damaszku. Turecki wicepremier Bekir Bozdağ okreslił kontakt telefoniczny między prezydentami Turcji i USA jako punkt zwrotny w dwustronnych stosunkach. Przyjął z zadowoleniem decyzję Trumpa o wstrzymaniu wsparcia militarnego dla kurdyjskich formacji. Dodał jednocześnie, iż „deklaracje te stracą ważność, jeśli nie zostaną w praktyce zastosowane.”
Natomiast irańskie groźby pod adresem Europy są następstwem wyrażonego w ostatnich dniach postulatu Francji, która wezwała do podjęcia „bezkompromisowego dialogu” w sprawie irańskiego programu nuklearnego. – Dopóki nie będziemy uważać Europy za zagrożenie, to nie będziemy zwiększać zasięgu naszych rakiet, lecz jeśli Europa postanowi nam zagrażać, to zasięg ten zwiększymy – oświadczył zastępca dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej generał Hosejn Salami dodając, że Iran ma ku temu możliwości technologiczne. Władze w Teheranie konsekwentnie twierdzą, iż ich program atomowy ma wyłącznie pokojowy charakter.
***
Deklaracje irańskich wojskowych to demonstracja na wyrost – militarną potęgą mogącą wpływać na układ sił Iran jest w swoim regionie, do roli supermocarstwa, którego projekcja siły sięga daleko poza tę strefę jeszcze mu daleko. Niemniej wypowiedzi te warte są odnotowania. Od kilkuset lat jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że mocarstwa euroatlantyckie wysyłały swoje okręty w najdalsze zakątki świata i nie ma w tym nic dziwnego. Polityka kanonierek (albo nawet i lotniskowców) jest nam sprzedawana jako przejaw pozytywnych działań mających zapewnić pokój i stabilizację globalnego ładu, w którym wiadomo, gdzie położone są centra, a gdzie peryferie. Warto jednak popatrzeć na to z pewnego dystansu – że może układ ten nie jest dany raz na zawsze. W końcu świat, rozkład jego sił wytwórczych i ośrodków siły, podlega zmianom, a pozycja jego hegemona nie jest zastrzeżona dla państw dominowanych przez rasę kaukaską.
Pierwszym sygnałem, że tak nie jest, a przynajmniej być nie musi, był szok wywołany ponad 112 lat temu, gdy japońska flota rozgromiła rosyjską pod Cuszimą. Dziś nas nie dziwi, że Japonia jest krajem o silnej i nowoczesnej gospodarce, wówczas jednak wydawało się, że oto doszło do czegoś nieprawdopodobnego, do czegoś, co nie miało prawa się stać, bo nie do pojęcia było, żeby położone na krańcu świata państwo żółtych ludzi pobiło państwo białych przy użyciu rozwiązań technologicznych i organizacyjnych wypracowanych w świecie europejskim.
Kiedy zatem dziś Iran mówi o wysłaniu okrętów pod brzegi USA – nawet jeśli to tylko buńczuczna przechwałka – nie dziwmy się i nie myślmy, że jest coś niedopuszczalnego. Bo niby jak – skoro obecność amerykańskiej floty w Zatoce Perskiej jest czymś zrozumiałym i normalnym, to czemu czymś tak bardzo innym by miała być obecność okrętów irańskich na wodach Zatoki Meksykańskiej. W końcu w relacjach między państwami obowiązuje zasada wzajemności. Nawet jak jedno jest większe, a drugie mniejsze. I wysuwając swoje groźby to nam Iran stara się powiedzieć.
GRZEGORZ WALIŃSKI