13 listopada 2024

loader

Jak Trump zjednoczył Irańczyków

Swoim wystąpieniem w sprawie irańskiego programu nuklearnego Donald Trump przeraził wszystkich, którzy naprawdę chcą pokoju na Bliskim Wschodzie. Przy okazji pogodził – przynajmniej na jakiś czas – rywalizujące frakcje w irańskiej polityce.

Przypomnijmy, że – wbrew wcześniejszym deklaracjom Sekretarza Stanu USA Rexa Tillersona – Donald Trump ogłosił, iż nie przedłuża swojego prezydenckiego poparcia dla porozumienia nuklearnego z Iranem. Zagroził, że może się z niego w każdej chwili wycofać i niedwuznacznie wyraził życzenie, by Kongres wypracował nowe kroki uderzające w Jeszcze wczoraj Sekretarz Stanu USA zapewniał, że porozumienie atomowe z Iranem nie zostanie rozmontowane. Ale Donald Trump w swoim przemówieniu zrobił krok dokładnie w przeciwną stronę. Chce postawienia Teheranowi nowych warunków, zapowiada twardszą politykę… i zupełnie nie liczy się z konsekwencjami.
– Historia uczy nas, że im dłużej ignorujemy zagrożenie, tym potężniejsze się ono staje – powiedział Donald Trump na początku przemówienia, w którym miał ustosunkować się do przyszłości porozumienia atomowego z Iranem. Potem słowa były coraz mocniejsze. „Irańska dyktatura”, „wspieranie terroryzmu” i „trwająca agresja na Bliskim Wschodzie”, „szerzenie strachu na całym świecie” – amerykański prezydent nakreślił ponury obraz wroga, zwieńczając go stwierdzeniem, iż Iran to obecnie największy sponsor terroryzmu wśród wszystkich krajów świata. Nie mogło oczywiście zabraknąć odniesień do Al-Kaidy i talibów, czy też stwierdzeń, że Teheran właściwie w pojedynkę rozpętał i dalej nakręca wojny w Jemenie i Syrii (udział sojuszników USA na czele z Arabią Saudyjską w obydwu konfliktach, czy też same dotychczasowe „osiągnięcia” amerykańskich interwencji w regionie zostały, jakżeby inaczej, pominięte milczeniem).
Nie zabrakło ostrego ataku na poprzednią administrację: Trump stwierdził mianowicie, że irański reżim był na granicy upadku za sprawą sankcji, którymi go obłożono, kiedy Barack Obama zgodził się na porozumienie nuklearne (ocena, która nie ma nic wspólnego z analizami ekspertów). – Była to jedna z najgorszych, najbardziej niekorzystnych transakcji, jakie zawarły USA w historii – powtórzył swój retoryczny chwyt z kampanii prezydenckiej Trump. I wreszcie padły kluczowe słowa, wprawiając słuchaczy w zdumienie. Były bowiem zaprzeczeniem sygnałów, jakie jeszcze dzień wcześniej kierował do mediów Sekretarz Stanu Rex Tillerson. Tymczasem Trump zapowiedział wprost, że nowa polityka wobec Iranu będzie bardziej agresywna. Oskarżył Teheran o wielokrotne złamanie porozumienia, wbrew ocenom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej oraz pozostałych krajów sygnujących porozumienie. Polecił swojej administracji, by wspólnie z Kongresem wypracowała nowe rozwiązania i nowe warunki układu. Innymi słowy, postawiła Iranowi dodatkowe wymagania, których niespełnienie poskutkuje natychmiastowym wyjściem USA z porozumienia.
Republikańscy senatorzy Bob Corker i Joseph Cotton zaczęli już pracować nad ustawodawstwem, które będzie zawierać dodatkowe warunki dla Iranu. Kongres ma 60 dni, by je przyjąć lub nie. Jeśli się na to zdecyduje, a tym bardziej, jeśli przywróci sankcje, porozumienie upadnie – Teheran, podobnie zresztą jak pozostali sygnatariusze porozumienia, jasno dał do zrozumienia, że układ nie podlega dalszym negocjacjom.
Niezależnie jednak od tego, co postanowią parlamentarzyści, Trump wysłał na cały świat potężny sygnał, iż Ameryce wierzyć nie wolno, a układać się z nią nie warto, gdyż najpoważniejsze nawet porozumienie może zostać ot tak skreślone, a jedyny argument, który Waszyngton ostatecznie bierze pod uwagę, to siła i przemoc. Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest najbardziej dramatyczna od dziesięcioleci. USA właśnie znowu dołożyły cegiełkę do tego, by stała się jeszcze gorsza. Teheran.
Na jego agresywne przemówienie, jednostronnie zrzucające na Iran winę za całe zło na Bliskim Wschodzie (i nie tylko), odpowiedział prezydent Iranu Hasan Rouhani. Oznajmił, że Iran będzie stosował się do postanowień porozumienia nuklearnego tak długo, dopóki służy ono jego interesom. Powiedział także, że układ nie podlega renegocjacji (przygotowywano go przez 12 lat) i podkreślił, że pozostali sygnatariusze także są zdecydowani zachować go w mocy. Zadrwił, że Trump nie ma pojęcia o prawie międzynarodowym, skoro wydaje mu się, że może w pojedynkę odwołać wielostronne porozumienie. Wtórowała mu jego specjalna doradczyni ds. praw obywatelski Szahindocht Mowlawerdi, która napisała na Twitterze, że układ z Iranem jest międzynarodowym porozumieniem potwierdzonym przez ONZ, a nie „układem biznesowym z jedną z firm Trumpa”.
– To, co usłyszeliśmy, było wyłącznie powtórzeniem bezpodstawnych oskarżeń i pomówień, które powtarzano od lat – powiedział Rouhani. – Naród irański niczego innego od pana nie oczekuje – zwrócił się do Trumpa. W podobnym duchu skomentował sprawę minister spraw zagranicznych Iranu.
Politycy mówili naprawdę w imieniu zdecydowanej większości społeczeństwa – co już dawno w Iranie się nie zdarzyło, ich słowa przyjęła z entuzjazmem nie tylko wspierająca Rouhaniego frakcja reformatorska, ale i obóz konserwatywny. Media należące do jego ostoi, Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, które przed ostatnimi wyborami prezydenckimi starały się promować kontrkandydata Rouhaniego i krytycznie przyglądają się działalności prezydenta, tym razem wypowiadają się o jego reakcji z pełnym uznaniem.
Przywoływane przez prezydenta w dalszej części przemówienia przykłady amerykańskiego ingerowania w sprawy bliskowschodnie, na czele z udziałem CIA w obaleniu w 1953 r. demokratycznego rządu Mohammada Mosaddegha w Iranie, są bardzo ważną składową zbiorowej pamięci Irańczyków. Jeśli porozumienie nuklearne zostanie faktycznie rozmontowane, jego krótka historia dołączy do tego katalogu irańskich dowodów na to, dlaczego nie warto układać się z Ameryką. Już teraz w perskojęzycznym internecie masowo powtarzane jest hasło „nigdy nie ufaj Ameryce”. Drugim symbolem złości na Trumpa stało się podkreślanie, że wbrew dyplomatycznym konwencjom prezydent nazwał Zatokę Perską nie neutralnie po prostu „Zatoką”, ale tak, jak robią to regionalni konkurenci Iranu – „Zatoką Arabską”.

trybuna.info

Poprzedni

Wyścig snajperów

Następny

Sztangista i wariograf