Korea Północna wystrzeliła z okrętu podwodnego rakietę balistyczną. Pocisk przeleciał ok. 500 km i spadł do Morza Japońskiego. Był to najdłuższy lot pocisku KN-11, jak uważa dowództwo Sił Strategicznych USA.
Dowództwo zapewniło, że pocisk nie stanowił zagrożenia dla Ameryki Północnej, a rzecznik amerykańskiego MSZ „zdecydowanie potępił” próbę.
Zaś premier Japonii, Shinzo Abe nazwał ją „niewybaczalną”, wskazując, że stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Japonii. Bowiem pocisk „wszedł w strefę identyfikacji obrony powietrznej Japonii”.
Nie wygląda na to, by władca Północy, Kim Dzong UN miał się jakoś przejąć tym, że Japonia nie wybaczy mu prób z rakietą balistyczną (która, być może, będzie niebawem zdolna do przenoszenia ładunków jądrowych). Podobnie potępieniem USA i przypominaniem, iż próba pogwałciła stosowne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Kim Dzong Un dobrze wie, że ma w RB ONZ dwóch, co prawda niechętnych, ale sojuszników – Chiny i Rosję – którzy nie pozwolą uchwalić czegoś rzeczywiście dokuczliwego dla Północy. Na uchwalane co jakiś czas sankcje RB ONZ Kim wzrusza ramionami i w dalej szybko rozwija program budowy arsenału jądrowego.
Do próby z rakietą doszło w dniu spotkania w Tokio ministrów spraw zagranicznych Japonii, Chin i Korei Płd., po czym minister japoński, Fumio Kishida wyraził się niezwykle łagodnie: „Potwierdziliśmy, że będziemy nakłaniać Koreę Płn. do powściągliwości wobec jej prowokacyjnych działań i do przestrzegania rezolucji RB ONZ”.
Natomiast chiński minister, Wang Yi co prawda stwierdził, że Pekin sprzeciwia się jądrowemu programowi balistycznemu Korei Płn., ale zaraz zaznaczył, że także wszelkim deklaracjom i czynom, które wywołują napięcie na Półwyspie Koreańskim. Tu pił do manewrów wojskowych odbywających się w Korei Płd. wspólnie z USA. Żeby było jasne, kogo Pekin naprawdę popiera, napisała rządowa agencja Xinhua: „Waszyngton i Seul prowadzą niebezpieczną grę. Igrają z ogniem w nadziei, że ich wymachiwanie szabelką odstraszy KRLD”.