Carles Puidgemont, szef autonomicznego rządu Katalonii, zapowiedział, że niepodległość regionu zostanie proklamowana „za klika dni”. Prawdopodobnie w poniedziałek 9 października na sesji specjalnej lokalnego parlamentu.
Sesję plenarną lokalnego parlamentu zwołały ugrupowania separatystyczne: koalicja Junts Pel Si jednocząca prawicę z centro-lewicą (PDECat i ERC) oraz radykalna lewica niepodległościowa (CUP). CUP domaga się proklamowania niepodległości w poniedziałek, podczas gdy część koalicji wolałby załatwić sprawę łagodniej, np. przyjmując symboliczną deklarację, której realne efekty byłby odsunięte w czasie.
Carles Puigdemont wystąpił w telewizji odpowiadając w ten sposób na wtorkowe telewizyjne przemówienie króla Filipa VI. Zadeklarował, że „Katalonia nie zrezygnuje ze swoich projektów”. Jednocześnie wzywał do negocjacji rząd hiszpański, podkreślał pacyfizm swego regionu i przede wszystkim krytykował króla, któremu zarzucał „ignorowanie milionów Katalończyków” i „rezygnację ze swej roli moderatora”.
We wtorek Filip VI oskarżył autonomiczne władze katalońskie o „świadome, systematyczne gwałcenie konstytucji” i „narażanie na niebezpieczeństwo stabilności Katalonii i całej Hiszpanii”, co stanowi „nielojalność, której nie da się zaakceptować.” Król przypominał, że „zapewnienie porządku konstytucyjnego należy do odpowiedzialności rządu”, inaczej mówiąc poparł twardą linię premiera Rajoya.
W Madrycie Partia Ludowa oraz centryści z partii Obywatele jednoznacznie poparli Filipa VI, podczas gdy Podemos (centrolewica) zwróciła się do króla, zaznaczając , że nie wypowiada się w jej imieniu.
W Barcelonie tłum zebrany pod siedzibą lokalnego rządu był raczej rozczarowany, że Puigdemont odpowiadając monarsze nie proklamował jeszcze niepodległości.