28 lutego, sekretarz stanu Antony Blinken ląduje w Astanie, stolicy Kazachstanu. To początek serii spotkań z liderami państw Azji Środkowej. Trwa amerykańska ofensywa dyplomatyczna. Cel: pozbawienie Rosji ostatnich sojuszników w regionie. 2 725 000 km², 19 milionów mieszkańców, 7644-kilometrowa granica z Federacją Rosyjską i potężne zasoby ropy naftowej powodują, że ta dawna republika sowiecka to potencjalny sojusznik w grze z Rosją i Chinami.
Od momentu uzyskania niepodległości, relacje Kazachstanu z potężnym sąsiadem były stabilne. 95 proc. kazachskiej ropy płynie przez terytorium Federacji Rosyjskiej, a Caspian Pipeline Consortium zarządza eksportem cennego surowca w stronę portów Morza Czarnego. Rząd w Astanie pielęgnuje bliskie relacje, ale patrzy też nieco szerzej. ExxonMobil posiada znaczne udziały w tym przedsięwzięciu – to nić łącząca z gospodarkami Zachodu. Tymczasem, badania z 2017 wskazały, że blisko 90 proc. Kazachów ma pozytywną opinię o Rosji i życzy sobie bliskich relacji z tym krajem. Biznes z Zachodem kwitnie, ale strategiczne relacje z Wielkim Bratem to geopolityczny fundament. W sprawie Kazachstanu Rosja czuje się pewnie.
Rosyjskie potwierdzenie przyjaźni
„Kazachowie nigdy nie mieli państwa” – stwierdził bez ogródek Putin w 2014 roku, zaraz po pierwszej napaści na Ukrainę. „W interesie Kazachstanu jest pozostawać w orbicie świata rosyjskiego”. Na potwierdzenie przyjaźni Federacja Rosyjska wysłała 2500 żołnierzy w celu stłumienia zeszłorocznych zamieszek spowodowanych m.in. postępującymi nierównościami i rosnącymi cenami gazu. Tym razem na prośbę prezydenta Kassym-Jomart Tokayeva. Co nietypowe dla rosyjskiego modus operandi, chwilę później opuścili kazachską ziemię. To jedna strona medalu. Wizyta kazachskiego prezydenta w Sankt Petersburgu kilka miesięcy po napaści na Ukrainę przyniosła potwierdzenie stanowiska odmawiającego uznania podmiotowości Luhańska i Donetska. Kazachstan zajął postawę delikatnie proukraińską. Putin zachował twarz pokerzysty, ale chwilę po tym rosyjska telewizja zaczęła podkręcać antykazachskie sesje zastraszania. W listopadzie 2022 jeden z reżimowych dziennikarzy, uczestników popularnego talk-show „Wieczór z Włodzimierzem Sołowiowem” stwierdził, że „w Kazachstanie obserwujemy te same nazistowskie tendencje, co na Ukrainie i to stanowi coraz większy problem”. Tak śmiałe tezy nie padają bez uzgodnienia z Kremlem. Prezydent Tokayev, dawny wychowanek sowieckiego MSZ, stąpa po cienkiej linie.
Krwawe żniwo protestów
Sam Kazachstan nie jest bynajmniej kwitnącą demokracją. Wspomniane protesty przyniosły krwawe żniwo w postaci kilkuset rannych i zabitych. Kilka tysięcy ludzi wylądowało za kratkami. Jak donosi Amnesty International: „Prawa do wolności słowa i pokojowych zgromadzeń pozostawały poważnie ograniczone, a organizacje broniące praw człowieka i związki zawodowe podlegały ograniczeniom. Tortury i inne formy złego traktowania są nadal powszechne”. To stan na 2021; a było jeszcze gorzej. Poprzednik Tokayeva na fotelu prezydenta to niesławny Nursułtan Nazarbajew. Niegdyś pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Kazachstanu, potem nacjonalista, gospodarczy reformator, liberał, dyktator, na koniec Ełbasa – przywódca narodu. Z jednej strony przez ostatnie dekady Kazachstan dokonał gigantycznego skoku cywilizacyjnego, z drugiej artykuł 405 Kodeksu Karnego penalizuje wszelkie przejawy „ekstremizmu”. To punkt z podręcznika postsowieckich satrapów – ekstremizmem jest wszystko, co zagraża władzy. A to tylko wersja dla ulicznych aktywistów. W przeszłości poważniejsi przeciwnicy Nazarbajewa kończyli marnie. Jak Zamanbek Nurkadilov. Najpierw sojusznik, potem opozycjonista i potencjalny konkurent w wyścigu po prezydenturę. Na kilka tygodni przed wyborami w 2005 roku został znaleziony z kilkoma postrzałami klatki piersiowej i głowy. Prokuratura uznała tę śmierć za zwykłe samobójstwo.
Kraj nierówności i korupcji
Na przekór bombastycznej stolicy i elicie gospodarczej spływającej pieniędzmi, Kazachstan to kraj sporych nierówności i systemowej korupcji. Średnia pensja wynosi 600 dol., a urzędnicy dorabiają biorąc łapówki. W tej drugiej kategorii Kazachstan znajduje się pośrodku globalnej tabeli. Nieco lepiej niż sąsiedzi, ale wciąż daleko za krajami wysoko rozwiniętymi. Są też jednak bardziej optymistyczne sygnały. Sąd w dystrykcie Bostandyk skazał dwóch policjantów na trzy lata więzienia po tym, jak uznał ich winnych torturowania uczestników zamieszek. Dzieje się również w kulturze. A Dark, Dark Man rozgrzał serca zachodnich krytyków. Dramat społeczny w reżyserii Adilkhana Yerzhanova porusza temat – a jakże! – wszechobecnej korupcji i zgnilizny elit. Niewielki postęp, ale jednak jakiś, jak na kraj, który jeszcze kilka lat temu zajmował 161 miejsce na 180 w rankingu World Press Freedom Index. Czy to pokłosie zerkania na zachód? W 1991 to właśnie Stany Zjednoczone jako pierwsze uznały niepodległość Kazachstanu. Podczas ostatniej wizyty sekretarz stanu Blinken wielokrotnie podkreślał wagę „integralności terytorialnej” kraju.
Partnerstwo będzie trwać dalej
Mimo wszystko trudno sobie wyobrazić poważniejsze turbulencje. „Rosja pozostaje partnerem strategicznym, a plany dywersyfikacji szlaków dostaw energii nie są dyktowane względami politycznymi” – to deklaracja rzecznika prezydenta Tokayeva. Ostatnie protesty wokół rosnących cen energii i paliwa, ukazują jasno słabe punkty rządu. Reżim w Astanie wisi na rosyjsko-kazachskich relacjach gospodarczych. Pomimo prób dywersyfikacji dostaw, związki z Rosją kwitną. Chwilę temu rosyjski Łukoil podpisał kontrakt z kazachskim państwowym koncernem KazMunayGas. Alternatyw dla obecnego układu nie widać i nie pomogą tu ciepłe słowa i miłe deklaracje Amerykanów. W Kazachstanie zwycięża bieżąca kalkulacja, nawet za cenę ryzyka przyszłej utraty suwerenności. Najlepsze na co może liczyć Zachód to życzliwa neutralność.