8 listopada 2024

loader

Krwawe wybory w Wenezueli

Według przewodniczącej Państwowej Komisji Wyborczej CNE Tibisay Luceny w niedzielnychm głosowaniu wyniosła 41,5 proc., co oznacza, że do urn poszło prawie 8,1 mln. Opozycja, która nawoływała do bojkotu twierdzi, że głosowało najwyżej 2 mln Wenezuelczyków, czyli ok. 12 proc.

Prawo głosu ma w Wenezueli 19,4 miliona obywateli, którzy mogli głosować w 14,5 tysiąca komisji wyborczych. Walka idzie o fundamentalne sprawy: Zgromadzenie Konstytucyjne uchwali nową Konstytucję, która na najbliższe lata określi ustrój i kierunek rozwoju Wenezueli. Wenezuelczycy wybierali 545 członków Zgromadzenia: 364 z ramienia poszczególnych stanów, 173 z ramienia organizacji pozarządowych i 8 reprezentantów Indian.
Opozycja nie uznaje tych wyborów i bojkotowała je twierdząc, że sama decyzja o zwołaniu Konstytuanty powinna odbywać się na zasadzie referendum, a nie decyzją prezydenta Nicolása Maduro. Nie przeszkadza jej to jednak organizować protestów, które zakłócały przebieg wyborów i doprowadzają do starć. Są kolejne ofiary. Kolejne, bo od początku kwietniowych demonstracji przeciwko prezydentowi Maduro zginęło około 110 osób.
Sondaże sprzed wyboró pokazują, że jedynie 23 proc. ludności jest za zwołaniem Zgromadzenia Konstytucyjnego, a zaledwie 19 proc. jest przekonanych, że nowa ustawa zasadnicza zagwarantuje spokój i stabilizację kraju, jak obiecuje Nicolas Maduro.
Pogrążona w głębokim kryzysie Wenezuela próbuje stawić czoła siłom neoliberalnym, które za wszelką cenę próbują zniszczyć dorobek zmarłego Hugo Cháveza. Klęska lewicowej ekipy w Wenezueli oznaczałaby cofnięcie się tego kraju do epoki neoliberalnych reform, wprowadzanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Jednak Maduro nie ma charyzmy swojego poprzednika i przyszło mu rządzić w czasach ekonomicznego kryzysu, którego przyczyny leżą poza Wenezuelą, której gospodarka uzależniona jest od światowych cen ropy.

trybuna.info

Poprzedni

Strajk w sklepach potentata

Następny

Brat za premiera