2 grudnia 2024

loader

Kto zyskał na wysadzeniu zapory?

fot. Sputnik

Zapora na Dnieprze w okupowanej Nowej Kachowce na południu Ukrainy została wysadzona. Pod wodą znalazło się ponad 20 miejscowości po obu stronach rzeki. W ocenie władz w Kijowie najeźdźcy próbowali w ten sposób powstrzymać ukraińską kontrofensywę w obwodzie chersońskim. Natomiast w ocenie Białego Domu dojście do jednoznacznych wniosków na temat tego co wydarzyło się naprawdę „może zająć trochę czasu”.

Zniszczenie tamy spowodowało tak znaczące uszkodzenia całej hydroelektrowni, że – według strony ukraińskiej – obiekt nie nadaje się już do odbudowy. Zapora tworzyła dotychczas Zbiornik Kachowski na Dnieprze, rozciągający się na długość około 240 km. Woda z tego akwenu spłynęła w dół rzeki, zalewając niewielkie miejscowości w zachodniej, kontrolowanej przez Kijów części obwodu chersońskiego, a także najniżej położoną część miasta Chersoń. Pod wodą znalazły się też miasta w okupowanej przez Rosję wschodniej części Chersońszczyzny, m.in. Nowa Kachowka i Oleszki.

Prokurator generalny Ukrainy Andrij Kostin wyraził przypuszczenie, że liczba cywilów, których trzeba będzie ewakuować może sięgnąć nawet 17 tys. Łącznie w obwodzie chersońskim na skutek kataklizmu ucierpi prawdopodobnie około 40 tys. cywilów, uwzględniając 25 tys. mieszkańców wschodniej, kontrolowanej przez Rosję części regionu.

Władze w Kijowie przestrzegają, że jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by próbować oceniać konsekwencje powodzi i skalę katastrofy humanitarnej na południu Ukrainy.

W ocenie wielu analityków poważną konsekwencją wysadzenia zapory może być zagrożenie systemu chłodzenia Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze, okupowanej przez wroga od marca 2022 roku. Ukraiński koncern Enerhoatom przekonuje, że sytuacja w tym względzie znajduje się pod kontrolą. Podobny pogląd wyraziła Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA).

Samorząd Tatarów Krymskich zaalarmował, że zniszczenie zapory będzie miało negatywne konsekwencje również dla kontrolowanego przez Moskwę Krymu. W ocenie mniejszości tatarskiej obniżenie się poziomu wody w Kanale Północnokrymskim, a także jej zanieczyszczenie mogą doprowadzić do problemów z dostępnością wody pitnej i rozwoju groźnych chorób zakaźnych.

Skutki dla środowiska

Ekolodzy zauważyli, że Wody Zbiornika Kachowskiego były dotąd miejscem bytowania co najmniej 43 gatunków ryb. Zniknie stamtąd również wiele gatunków ptaków, a także bezkręgowców, służących rybom i ptakom za źródło pożywienia – powiadomiła UNCG. Wnioski z raportu tej organizacji przytoczył portal Ukrainska Prawda.

Kolonie lęgowe ptaków będą mogły odbudować się w okresie od 3 do 7 lat. W przypadku zasobów ryb potrwa to co najmniej 7-10 lat – prognozują ekolodzy.

Ukraińskie ministerstwo obrony opublikowało film, na którym widać tysiące ryb, wyrzuconych na brzeg w miejscowości Marianske w obwodzie dniepropietrowskim, prawdopodobnie na skutek odpływu wody oraz/lub z powodu zatrucia rzeki szkodliwymi substancjami. W środę informowano o setkach ton mazutu, które dostały się do Dniepru. W komentarzu napisano, że jest to efekt „katastrofy wywołanej przez człowieka”.

„Zniszczeniu uległy trzy rezerwaty przyrody z unikatowymi gatunkami roślin i zwierząt z listy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN)” – powiadomiły ukraińskie media.

Władze w Kijowie wskazują na winę Rosji

W zgodnej opinii przedstawicieli władz w Kijowie wysadzenie tamy było desperackim krokiem ze strony Rosji, mającym na celu powstrzymanie zapowiadanej ukraińskiej kontrofensywy na południu kraju. Zarówno prezydent Zełenski, jak i również inni ważni politycy, m.in. sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) Ołeksij Daniłow, zapewniali, że kataklizm nie wpłynie na plany sił zbrojnych i nie przeszkodzi Ukrainie w wyzwalaniu okupowanych terytoriów. W tym kontekście władze w Kijowie przypomniały, że były świadome zbrodniczych planów wroga, ponieważ teren elektrowni w Nowej Kachowce zaminowano już we wrześniu ubiegłego roku.

Najeźdźcy w najbardziej dogodnym dla siebie momencie zorganizowali prowokację, do której przygotowywali się od wielu miesięcy. Dokonała tego rosyjska 205. brygada strzelców zmotoryzowanych – ujawnili Daniłow i doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak.

Decyzja Kremla o zniszczeniu tamy była uwarunkowana także przyczynami wewnętrznymi. Zamierzano w ten sposób odwrócić uwagę rosyjskiego społeczeństwa od działań zbrojnych antyputinowskich partyzantów w obwodzie biełgorodzkim, trwających od drugiej połowy maja – zauważyła ukraińska wiceminister obrony Hanna Malar.

USA nie potwierdzają wersji Ukrainy

Biały Dom przekazał, że jeszcze nie może definitywnie przesądzić, co zdarzyło się w Nowej Kachowce. Nieoficjalnie, wysoki rangą przedstawiciel administracji USA powiedział, że obraz wyłaniający się z dostępnych informacji jest „mętny” i dojście do jednoznacznych wniosków „może zająć trochę czasu”.

Cytowany przez „New York Times” analityk wojskowy Michael Kofman ze współpracującego z Pentagonem ośrodka CNA stwierdził, że na wyciąganie wniosków jest zbyt wcześnie, zaś na katastrofie spowodowanej zapaścią tamy „ostatecznie nikt nie korzysta”.

Wewnętrzna eksplozja

Eksplozja wewnątrz zapory w Nowej Kachowce jest najbardziej prawdopodobną przyczyną jej zawalenia – podał „New York Times”. Jak twierdzą cytowani przez amerykański dziennik eksperci, aby zniszczyć tak potężną konstrukcję, jak tama w Nowej Kachowce, potrzeba by dużej ilości materiałów wybuchowych – setek kilogramów – zaś energia eksplozji musiałaby być skoncentrowana na strukturze. To zaś zmniejsza prawdopodobieństwo ataku rakietowego z zewnątrz.

Nick Glumac, profesor inżynierii i ekspert od materiałów wybuchowych na Uniwersytecie Illinois w Urbana-Champaign podkreślił, że „nawet bezpośrednie uderzenie” pociskiem rakietowym może nie wystarczyć, by zburzyć zaporę, ze względu na rozmiar głowic w pociskach.

Dziennik przypomina, że przez cały okres wojny tama była celem ataków rakietowych i artyleryjskich i część jej górnych elementów – droga oraz elementy bram śluzy – zostały uszkodzone, także w ostatnich dniach, lecz nic nie wskazywało na uszkodzenie całej struktury zapory. Według ekspertów przyczyną przełamania zapory prawdopodobnie nie był też rekordowo wysoki poziom wody w Zbiorniku Kachowskim, który w ostatnich dniach sprawiał, że woda przelewała się z zalewu do Dniepru.

Gregory Baecher, profesor inżynierii z Uniwersytetu Marylandu, który badał katastrofy tam, ocenił, że choć zniszczenia zapór z powodów strukturalnych i sił natury się zdarzają, to sposób w jaki to nastąpiło w Nowej Kachowce „wygląda podejrzanie”.

„Zwykle w takich przypadkach wyrwa zaczęłaby się przy ziemnej części tamy, w którymś z brzegów” – powiedział Baecher. Tymczasem z materiałów wideo wynika, że początkowo zawaliła się środkowa część zapory, a wyrwa z biegiem czasu się poszerzała. Zdaniem eksperta, uszkodzenie śluzy połączone z wysokim poziomem wody mogłoby „oberwać kilka wrót”, ale nie spowodowałoby tak rozległych zniszczeń.

Kto zyskał?

Choć nie ma jednoznacznego dowodu na odpowiedzialność Rosji za zniszczenie tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce, każda analiza musi prowadzić do wniosku, iż to ona miała na tym znacznie więcej do zyskania niż Ukraina, której to komplikuje zaczynającą się kontrofensywę – pisze brytyjski „Financial Times”.

Dziennik wskazuje, że celowe przerwanie tamy w celu spowodowania powodzi byłoby kontynuacją rosyjskiej strategii eskalacji i przypomina, że Rosja obrała za cel krytyczną infrastrukturę, próbując osłabić morale i zdolność bojową Ukrainy, przyjęła taktykę spalonej ziemi wobec ukraińskiego terytorium, a już jesienią ubiegłego roku pokazała, że jest gotowa użyć powodzi jako broni, strzelając do innej pobliskiej tamy, aby przeszkodzić wojskom przeciwnika.

„FT” wyjaśnia, że potencjalne korzyści dla Kijowa są niewielkie: zniszczenie tamy wpłynie na dostawy wody na Krym, ale półwysep radził sobie bez tego jej źródła przez lata po aneksji przez Rosję w 2014 roku; woda zaleje rosyjskie fortyfikacje na wschód od Dniepru, ale znacznie utrudni Ukrainie atak przez rzekę. Zarazem oznacza to zniszczenie dziesiątek miast i wsi, wskutek czego są tysiące bezdomnych; utrudnienia w dostawie wody i energii do gospodarstw domowych i przemysłu w całym regionie; zniszczenie elektrowni wodnej i ryzyko dla działania kilku innych w górę rzeki; zakłócenia w systemie nawadniania obszarów rolnych o najwyższej jakości.

„Trudno uwierzyć, że Kijów dokonałby takich zniszczeń, dodając miliardy do powojennych kosztów odbudowy, dla tak mizernych korzyści strategicznych. W ujęciu netto wyłom w Kachowce oznacza zahamowanie rozpoczynającej się ukraińskiej kontrofensywy. Komplikuje to, co powszechnie uważa się za główny cel wojskowy Kijowa: kierowanie się na południe w celu odcięcia mostu lądowego między Rosją a Krymem, który jest zapewne jedynym dużym strategicznym i symbolicznym zyskiem z inwazji Moskwy” – pisze „FT”.

Gazeta zwraca uwagę, że jest mało prawdopodobne, by główne uderzenie Ukrainy na południe przebiegało przez Dniepr, ale poprzez zlikwidowanie przeprawy drogowej, jeszcze większe poszerzenie rzeki i zalanie terenów na jej wschodzie, zawalenie się tamy uniemożliwia w najbliższym czasie ukraińskim żołnierzom przeprowadzenie stamtąd ataków mających na celu związanie sił rosyjskich. Zamiast tego Moskwa będzie mogła skoncentrować wojska w regionach Zaporoża i południowego Donbasu, gdzie będzie musiał skupić się atak Ukrainy, a linia frontu o długości 900 km się skróci.

„To powinno być powodem do refleksji dla sojuszników Ukrainy. Kijów znajduje się pod presją, by jeszcze w tym roku osiągnąć swoje cele, zanim poparcie Zachodu osłabnie, a Stany Zjednoczone wejdą w bardzo niepewny cykl wyborczy. Ukraińscy urzędnicy byli po cichu pozytywnie nastawieni co do zdolności swoich sił, wzmocnionych NATO-wskim sprzętem i szkoleniami, do rozpoczęcia odwracania fali militarnej. Ale zdarzenie w Kachowce podkreśla zdolność sił rosyjskich do kompensowania swoich niedociągnięć – i skalę tego, do czego prezydent Władimir Putin jest gotów się posunąć. Ukraińskich szans na przełom nie należy spisywać na straty. Jednak nawet jeśli zachodni sojusznicy mają nadzieję na decydującą zmianę w ciągu kilku miesięcy, będą musieli być gotowi wytrwać w swoim wsparciu przez długi czas” – podkreśla „Financial Times”.

Ukraińska kontrofensywa

Według doniesień mediów na tle humanitarnej katastrofy spowodowanej przez zburzenie tamy rozpoczęła się długo oczekiwana ukraińska kontrofensywa. Oficjalnie strona ukraińska nie potwierdza tej informacji.

Michael Kofman, analityk współpracującego z Pentagonem think-tanku CNA uważa, że katastrofa ani nie polepsza, ani znacząco nie pogarsza sytuacji obu stron. Zaznacza też, że Nowa Kachowka i zalane tereny leżą ponad 100 kilometrów od najbliższego odcinka frontu w obwodzie zaporoskim, w którym toczą się intensywne walki. Ekspert podkreśla, że Ukraina nie byłaby w stanie dokonać desantu przez potężne wody Dniepru i od początku było to bardzo mało prawdopodobne.

Bardziej ostrożny w ocenach jest były analityk agencji wywiadu wojskowego DIA (Defense Intelligence Agency) Matthew Shoemaker.

„Zniszczenie tamy w Nowej Kachowce prawdopodobnie odwróci część uwagi i środków Ukraińców, które mogłyby zostać użyte na potrzeby kontrofensywy” – mówi ekspert. Sugeruje jednak, że sprawa ma głównie wymiar humanitarny i dodaje, że jeśli potwierdzi się, że dokonali jej Rosjanie, będzie to „jedna z najgorszych zbrodni wojennych w Europie od lat 90.”

Jak podaje waszyngtoński Instytut Badań Wojennych, choć kontrofensywa nie wkroczyła jeszcze w fazę głównego uderzenia, to Ukraińcy atakują na kilku osiach na raz, od Bachmutu, przez południowy obwód doniecki na północy po okolice Orichiwa i Tokmaku w obwodzie zaporoskim. Choć większość obserwatorów i analityków uważa, że są to wszystko oznaki rozpoczęcia ofensywy, ukraińskie władze i wojsko zaprzeczają tym ocenom. Zdaniem Iriny Tsukerman, ekspertki specjalizującej się w analizie wojny informacyjnej, jest to element operacji psychologicznych, która daje Ukrainie przewagę względem Rosjan.

„To może być badanie terenu i twardości oporu dla właściwej ofensywy, próba odwrócenia uwagi od głównego szturmu, albo po prostu nieogłoszona główna ofensywa. Niezależnie od tego, która wersja okaże się prawdziwa, to już jest cios psychologiczny dla Rosjan” – mówi Tsukerman.

Analitycy spodziewają się, że największy atak zostanie przypuszczony tam, gdzie linie obronne Rosjan będą najsłabsze, to głównym kierunkiem ofensywy będzie prawdopodobnie południe, w celu przecięcia „lądowego mostu” łączącego Krym z resztą okupowanych przez Rosję ziem.

„W każdej dobrej kampanii wojskowej jest kilka warstw celów, od taktycznych, przez operacyjne po strategiczne. To, co prawdopodobnie będzie jednym z operacyjnych celów będzie odcięcie mostu lądowego do Krymu, aby utrudnić Rosjanom zaopatrywanie Krymu” – mówi Shoemaker. Jak dodaje, jeśli Ukrainie się to uda – choć w tym celu będzie musiała pokonać kilka silnie ufortyfikowanych linii obronnych Rosji – kolejnym celem byłoby zniszczenie Mostu Krymskiego – uszkodzonego już w ubiegłym roku. W ten sposób rosyjskie wojska na półwyspie zostałyby praktycznie odcięte od zasobów.

Ekspert zaznacza jednak, że oswobodzenie Krymu byłoby „herkulesowym zadaniem” m.in. ze względu na geografię półwyspu, połączonego z resztą lądu jedynie bardzo wąskim Przesmykiem Perekopskim, co sprzyja obrońcom i naraża atakujących na duże straty.

„Historycznie – w wojnie krymskiej, rosyjskiej wojnie domowej i II wojnie światowej – ci, którzy próbowali atakować Krym, odnosili czterokrotnie większe straty, niż obrońcy. Biorąc pod uwagę na zasoby ludzkie, jakimi dysponuje Ukraina, to będzie ogromne wyzwanie” – ocenia Shoemaker.

W jego ocenie najważniejszymi czynnikami w nadchodzącej kampanii będą morale i logistyka.

„Jak dotąd Ukraińcy przeszli wszelkie oczekiwania. Choć wciąż mają problemy związane z organizacją i szkoleniem swojej armii na wzór sowiecki, poczynili niezwykłe postępy w szkoleniu i dowództwie. Jeśli ukraińskie siły będą w stanie utrzymać efektywny przepływ amunicji, żywności i materiału dla żołnierzy na linii frontu, będzie to niezwykle pomocne dla morale żołnierzy i ich świadomości, że mogą liczyć na swoich dowódców” – mówi ekspert.

JM/PAP

Redakcja

Poprzedni

USA. Obetną pomoc dla Ukrainy?

Następny

Podatkowa paranoja