© Ghislain Mariette / Présidence de la République
Pogrążony w impasie politycznym prezydent Francji Emmanuel Macron daje sobie 100 dni na wznowienie działań w swej „zamulonej” kadencji – pisze „Le Monde”. Dziennik wskazuje, że pomysły prezydenta na poprawę warunków pracy, sytuacji w służbie zdrowia i edukacji mają sprawić, że Francuzi zapomną o niepopularnej reformie emerytalnej.
Trwające zaledwie kwadrans, orędzie szefa państwa francuskiego obejrzało 15,1 mln osób. Macron przyznał w nim, że reforma emerytalna nie jest akceptowana społecznie, ale jej wprowadzanie i tak rozpocznie się stopniowo od jesieni. Po wygłoszeniu prezydenckiego przemówienia w wielu miastach Francji ponownie wybuchły zamieszki.
Macron przedstawił w orędziu nowe projekty: tzw. pakt dla pracy poprzez dialog społeczny oraz propozycje ograniczenia przestępczości i nielegalnej imigracji, jak również pomysły na poprawę sytuacji w edukacji i służbie zdrowia.
W oczach Macrona tzw. pakt dla pracy stanowi odpowiedź na obecny kryzys, a prezydent dając rządowi 100 dni na jego opracowanie chce ponownie usiąść z partnerami społecznymi do rozmów – ocenia „Le Monde”.
Szef państwa pozostaje na razie izolowany – ocenia dziennik, wskazując, że związki zawodowe odmawiają rozmów w Pałacu Elizejskim.
„Głowa państwa w obliczu kryzysu społeczno-politycznego stara się zyskać na czasie; prosi o rozstrzygnięcie za sto dni – 14 lipca, kiedy przedstawi nową mapę drogową rządu”, aby pokazać, że mimo kryzysu i braku większości w parlamencie potrafi iść do przodu – podsumowuje „Le Monde”.
Orendzie wywołało zamieszki
Po orędziu telewizyjnym prezydenta Emmanuela Macrona, w którym bronił swojej reformy emerytalnej, w Paryżu, Lyonie, Nantes i innych miastach wybuchły zamieszki, podpalano barykady i kontenery na śmieci. Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów m.in. w okolicach stacji metra Strasbourg Saint-Denis w Paryżu, a także w Lyonie i Nantes.
Demonstranci zgromadzili się również w Tuluzie, Rennes, Bordeaux i Marsylii, gdzie pomimo zakazu ze strony prefektury protestujący zebrali się przed merostwem.
W Paryżu i innych miastach przeciwnicy reformy emerytalnej podczas wystąpienia Macrona wykonali „koncert na garnkach” w sprzeciwie wobec polityki szefa państwa. Tysiące osób uderzało chochlami w garnki, aby – jak zapowiedzieli aktywiści ze stowarzyszenia Attac i Francji Nieujarzmionej- „zagłuszyć słowa Macrona” i pokazać, że „społeczeństwo biedniej
Bez konkretów
Szef związku zawodowego CFDT stwierdził, że w przemówieniu Macrona w Pałacu Elizejskim, w którym prezydent zaproponował m.in. „nowy pakt na rzecz pracy”, nie było „nic konkretnego”. „Prezydent próbował uspokoić nastroje. Reforma emerytalna wywołała społeczną pożogę. Drzwi Pałacu Elizejskiego były zamknięte przez trzy miesiące” – podsumował Berger w wywiadzie dla stacji BFMTV.
Macron „ponownie zdecydował się odwrócić do Francuzów plecami i ignorować ich cierpienie” – stwierdziła natomiast Le Pen. „Ogłaszając wycofanie reformy emerytalnej lub referendum, Macron mógłby dziś wieczorem przywrócić kontakt z Francuzami” – napisała na Twitterze. „Ta oderwana, samotna i tępa praktyka władzy zapowiada kontynuację pięcioletniego okresu pogardy, obojętności i brutalności, z którego trzeba będzie wyjść przez urnę wyborczą” – dodała liderka skrajnej prawicy.
Przemówienie głowy państwa to „katalog pobożnych życzeń” – ocenił z kolei prezes partii Republikanie Eric Ciotti.
Za „całkowicie oderwane od rzeczywistości” – uznał wystąpienia prezydenta lider lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon. Polityk dodał, że Macron „zakłada kradzież dwóch lat wolności” obywateli, podwyższając wiek przejścia na emeryturę z 62 do 64 lat, co zakłada rządowa reforma emerytalna.
Natomiast lider partii Zielonych Yannick Jadot potępił w przemówieniu prezydenta „pustkę powtarzaną do znudzenia”. „Nie spodziewaliśmy się już niczego po Emmanuelu Macronie, a on i tak znalazł sposób, by nas rozczarować” – stwierdził ze swej strony przywódca partii Rekonkwista Eric Zemmour.
ALF/PAP