Z nowym pomysłem na rozwiązanie kryzysu migracyjnego wyszedł premier Węgier, Viktor Orban proponując założenie wielkiego miasta dla migrantów na wybrzeżu Libii, aby „zapewnić totalną ochronę zewnętrznych granic Unii Europejskiej”. To my musimy decydować, kto przedostanie się do Europy, a nie przemytnicy, dowodził.
Orban wypowiedział się na spotkaniu w Wiedniu z udziałem 10 państw unijnych, najbardziej dotkniętych napływem migrantów, które zwołał kanclerz Austrii, Christian Kern. Kern jest kanclerzem od maja, kiedy ustąpił Werner Faymann, zwolennik polityki „otwartych drzwi”. Kern jest o wiele bliższy postawy Orbana.
Ten nie miał oporów przed krytykowaniem obecnej na spotkaniu kanclerz Niemiec Angeli Merkel za otwarcie drzwi dla migrantów w zeszłym roku. W odpowiedzi Merkel widziała rozwiązanie w szybszym odsyłaniu migrantów, niespełniających warunków azylowych i proponowała rozmowy z krajami trzecimi, nawet Pakistanem i Afganistanem.
Tymczasem prasa niemiecka ujawniła, że w Niemczech przebywa 550 tys. migrantów, którym władze odmówiły przyznania azylu i należało ich już wydalić dawno, a do kraju pochodzenia deportuje się niewielu. Ponad 400 tys. takich migrantów przebywa w Niemczech dłużej niż 6 lat, co rząd ujawnił dopiero po interpelacji klubu parlamentarnego Lewica. Na skutek opieszałości władz, niemal połowa z nich nabyła nieograniczone prawo do pobytu w Niemczech ze względu na związki z tym krajem i utratę więzów z krajem pochodzenia. 168 tys. niedoszłych azylantów jest przez władze „tolerowanych”, chociaż powinni być wydaleni.
Pomysł Orbana z „miastem” to rozwinięcie sugestii sprzed kilku dni, kiedy w wywiadzie prasowym głosił, że osoby, które wjechały do UE nielegalnie, należy zgromadzić i wydalić poza Unię. „To może być jakaś wyspa albo nadmorski obszar Afryki Północnej, ale bezpieczeństwo i zaopatrzenie powinna tam we własnym interesie zagwarantować UE”.
Słowa Orbana należy traktować nie jako poważną propozycję, ale kolejny wystrzał propagandowy przed zapowiedzianym na 2 października referendum, w którym Węgrzy mają powiedzieć, czy godzą się na przydzielanie im migrantów przez UE. Przegranie referendum byłoby dla Orbana dotkliwą porażką.