Amerykanie są optymistami, jeśli chodzi o perspektywy zdobycia Ar-Rakki. Tymczasem w mieście trwa katastrofa humanitarna: nie ma wody, żywności ani opieki medycznej dla cywilów.
Brett McGurk, specjalny wysłannik koalicji, stwierdził dziś, że Amerykanie i ich sojusznicy po równo dwóch miesiącach walki kontrolują aktualnie 45 proc. miasta. W pozostałej części pozostało dwa tysiące terrorystów. Amerykanin ocenił, że przerażająca cały świat organizacja fundamentalistyczna walczy o swoje przetrwanie i że bojownicy znajdujący się w granicach Ar-Rakki najprawdopodobniej tam też zginą. Państwo Islamskie straciło w ciągu ostatniego półtora roku 78 proc. terytorium w Iraku oraz 58 proc. zawłaszczonych ziem Syrii.
Nie wiadomo, ilu cywilów przebywa aktualnie w Ar-Rakce – ONZ szacuje tę liczbę w granicach 20-50 tys. osób. Od kwietnia 2017 r. z miasta i jego okolic uciekło 200 tys. ludzi, z czego połowa nie miała nawet osiemnastu lat. Pod koniec lipca i w pierwszych dniach sierpnia starcia trwały równocześnie w siedmiu dzielnicach miasta. Z podanych przez amerykański portal ABC News relacji osób, którym udało się zbiec ze strefy starć wynika, że sytuacja humanitarna w mieście jest katastrofalna. Brakuje żywności, do picia jest jedynie woda z niepewnych i zanieczyszczonych studni, w powietrzu wisi epidemia cholery, a wskutek bombardowań prowadzonych przez Amerykanów nie działa już żaden szpital ani ośrodek zdrowia. Tę ostatnią informację potwierdzają pracownicy Światowej Organizacji Zdrowia.