2 grudnia 2024

loader

Zmuszą Orbana do uległości?

Palácio do Planalto / Flickr

Bruksela co prawda zaakceptowała wstępnie węgierskie KPO, ale Orban pieniędzy jeszcze nie dostanie, a ponadto postanowiono też zarekomendować zamrożenie środków z polityki spójności przeznaczonych dla Budapesztu. Kraj, który znajduje się w trudnej sytuacji gospodarczej, będzie musiał spełnić 27 kamieni milowych czyli m.in. wprowadzić środki przeciwko korupcji i przywrócić niezawisłość wymiaru sprawiedliwości, jeśli chce mieć jakiekolwiek nadzieje na otrzymanie funduszy.

Chociaż węgierscy urzędnicy byli już niemal pewni odblokowania środków, gdyż w ich opinii od września Węgry wdrażały wszystkie mechanizmy, których Komisja Europejska zażądała to Unia nie łagodzi presji na ich premiera Viktora Orbana, oskarżanego o korupcję i niszczenie praworządności w swym kraju. Budapeszt miał czas do 19 listopada na przyjęcie 17 reform wynegocjowanych latem z władzami wykonawczymi Unii Europejskiej, aby uniknąć zamrożenia środków, któremu grozi Bruksela w ramach mechanizmu praworządności. 

Komisja Europejska już wstępnie oceniła, że Orban nie wywiązał się w pełni ze złożonych we wrześniu obietnic. „Węgry powiedziały, że opracują kluczowe kroki implementacyjne do 19 listopada. I to jest to, co podlega naszej ocenie. Dokonaliśmy oceny pod względem tego, czy Węgry uczyniły wystarczająco dużo, żeby wdrożyć nasze propozycje ochrony budżet. Krótka odpowiedź brzmi: nie” – poinformował na konferencji prasowej komisarz ds. budżetu i administracji Johannes Hahn. 

Komisarz odnosi się krytycznie do kwestii nowego węgierskiego Urzędu ds. Etyki, który według niego powinien mieć prawo do zawieszania przetargów publicznych, a także występować do sądu ze skargą na bezczynność innych instytucji, w tym prokuratury. Jednak w ocenie Komisji ten urząd ma niezbyt przejrzyście ustalone uprawnienia i niewystarczająco przekonującą niezależność. Ponadto zastrzeżenia Komisji budzą zapisy o weryfikacji decyzji prokuratury, która wielokrotnie na Węgrzech pozostaje bezczynna w śledztwach antykorupcyjnych.

W rezultacie Komisja postanowiła podtrzymać swoją pierwotną propozycję z 18 września dotyczącą zawieszenia 65 proc. zobowiązań dotyczących trzech programów operacyjnych w ramach polityki spójności, opiewających na kwotę 7,5 mld euro (jedna trzecia polityki spójności dla Węgier w tej siedmiolatce budżetowej 2021-27) do czasu skutecznego wdrożenia realizacji postawionych przed nimi 27 tzw. kamieni milowych. A to po to, by europejskie pieniądze nie trafiały do ​​kieszeni osób bliskich Orbanowi, jak to ma obecnie miejsce. 

A stawka pieniężna, o którą walczą Węgrzy jest jeszcze wyższa niż wspominane zamrożenie 7,5 mld euro, gdyż w przypadku niewypłacenia przez Brukselę pieniędzy przewidzianych na Węgierski Plan Odbudowy może Budapesztowi nie tyle co tylko ulec zamrożeniu, ale całkowicie przepaść 5,8 mld euro dotacji z Funduszu Odbudowy (70 proc. w wypadku braku zatwierdzenia węgierskiego KPO do końca roku).

Co muszą zrobić Węgry?

Węgry, żeby otrzymać pieniądze, muszą wprowadzić w życie podjęte przez siebie zobowiązania w zakresie praworządności wraz z reformami praworządności związanymi z niezawisłością sądownictwa.

KE podała, że domaga się m.in. wdrożenia środków zwalczania korupcji, które obejmują tworzenie nowych, niezależnych organów wyposażonych w narzędzia i zdolności do działania, podczas gdy władze publiczne tego nie robią.

Komisja chce też wprowadzenia możliwości zakwestionowania przez każdego w sądzie decyzji śledczych lub prokuratorów o odmowie prowadzenia dochodzenia lub ścigania oraz „znacznego zwiększenia ilości informacji wymaganych od urzędników publicznych przy składaniu oświadczeń majątkowych”.

Inne postulaty to: działania na rzecz poprawy konkurencji i przejrzystości w zamówieniach publicznych, wzmocnione przepisy dotyczące konfliktów interesów, zwiększone wymagania dotyczące audytu i kontroli oraz wykorzystanie narzędzia Komisji do oceny ryzyka Arachne, programu informatycznego, który wspiera państwa członkowskie w ich działaniach w zakresie zwalczania nadużyć finansowych, umożliwiając im gromadzenie danych na temat ostatecznych odbiorców środków, wykonawców, podwykonawców i beneficjentów.

Unijni urzędnicy domagają się również zapewnienia Europejskiemu Urzędowi ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skutecznego prowadzenia dochodzeń na Węgrzech.

Osobną kwestię stanowią wymagania KE dotyczące niezawisłości sędziowskiej. W tym wypadku KE chce zwiększenia uprawnień Krajowej Rady Sądownictwa, „ograniczenia bezprawnych wpływów i uznaniowych decyzji oraz zapewnienia bardziej obiektywnego i przejrzystego zarządzania sądami”.

Domaga się też reformy funkcjonowania Sądu Najwyższego „w celu ograniczenia ryzyka wpływu politycznego”, zniesienia roli Trybunału Konstytucyjnego w zakresie kontroli prawomocnych orzeczeń sędziów na wniosek władz publicznych oraz usunięcia możliwości rozpatrywania przez Sąd Najwyższy pytań, które sędziowie zamierzają skierować do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Kurek z pieniędzmi zakręcony i jest bieda

Unia liczy na to, że Węgry będą musiały iść na ustępstwa, bo desperacko potrzebują tych pieniędzy z powodu gnębiącego ich kryzysu gospodarczego: galopująca inflacja (21,1 proc. w październiku, 43 proc. w przypadku samych produktów spożywczych), spadek wartości waluty narodowej, ucieczka inwestorów, drastyczny wzrost cen paliw… Wystarczy powiedzieć, że Orban nie ma do dyspozycji obecnie zbyt wielu opcji, by sięgnąć do innej kieszeni niż ta unijna zwłaszcza w obecnym środowisku międzynarodowym. Jego przyjaciel Putin ma obecnie własne kłopoty finansowe.

Aby nagiąć Brukselę, Budapeszt blokuje kilka projektów poddawanych jednomyślnemu głosowaniu w Radzie Ministrów, jak np. drugi europejski plan pomocy dla Ukrainy na 2023 rok (18 mld euro w formie subsydiowanych pożyczek) czy stworzenie minimalnego podatku w wysokości 15 proc. od zysków korporacji międzynarodowych. Nie jest również przypadkiem, że Węgry są jednym z nielicznych krajów, obok Turcji, które nie ratyfikowały członkostwa Finlandii i Szwecji w NATO.

Węgry pod ścianą?

Rada Ministrów Finansów UE będzie miała teraz czas do 19 grudnia na głosowanie w tej sprawie. Do wprowadzenia w życie zawieszenia funduszy wymagana jest większość kwalifikowana (55 proc. państw reprezentujących 65 proc. ludności UE). I tutaj Węgry zostaną postawione pod ścianą, ponieważ głosowanie odbędzie się w ściśle określonej kolejności. Najpierw: pomoc dla Ukrainy i minimalny podatek dla globalnych korporacji, dwa tematy, które wymagają jednomyślności. I dopiero wtedy nastąpi warunkowe zatwierdzenie planu odbudowy i zamrożenie środków z funduszu spójności.

Jeśli jednak Budapeszt zawetuje pierwsze dwa tematy, Rada Ministrów Finansów będzie mogła w odwecie odrzucić zatwierdzenie węgierskiego planu odbudowy, co spowoduje, że Węgrzy stracą trwale miliardy euro, nie wspominając już o zamrożeniu środków z polityki spójności. Jest prawdopodobne, że Budapeszt pójdzie na ugodę z przymusu, gdyż ma zbyt wiele pieniędzy do stracenia (i na to liczy Bruksela). Chociaż wiadomo, że jakiekolwiek ustępstwa nie przyjdą łatwo i mogą być tylko pozorne. Orban będzie dalej kombinował. 

Jeśli Węgierski Plan Odbudowy zostanie zatwierdzony, to Węgrzy będą mogli otrzymać pierwszą ratę najwcześniej pod koniec pierwszego kwartału 2023 roku.

pap/jm

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

Chińska stacja kosmiczna Tiangong gotowa do pracy

Następny

Biedni, których nie widać