W rozmowie z Radą ds. Stosunków Zagranicznych w Nowym Jorku, wiceprezydent USA, Joe Biden zaznaczył, że jeśli Ukraina „da pretekst Unii Europejskiej”, to „jest obecnie co najmniej pięć krajów”, które chciałyby zniesienia sankcji nałożonych na Rosję.
Wiceprezydent przyznał, że od dłuższego czasu spędza 2-3 godziny tygodniowo na rozmowach z ukraińskimi przywódcami, wzywając ich do wzmożenia reform. Jednocześnie naciska na Niemcy, Francję i Włochy domagając się utrzymania sankcji.
Z kolei sztab republikańskiego kandydata na prezydenta USA, Donalda Trumpa zignorował propozycję prezydenta Ukrainy, Petra Poroszenki w sprawie spotkania się w Nowym Jorku przy okazji obrad Zgromadzenia Ogólnego NZ.
Tymczasem Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę upoważniającą władze USA do dostarczania Ukrainie „defensywnych systemów broni” i sprzętu wojskowego. Ustawa ma też zapewnić ciągłość obowiązywania sankcji wobec Rosji niezależnie od wyników wyborów prezydenckich. Izba przyjęła dokument jednomyślnie, a przedłożyli ją kongresmani z Partii Republikańskiej i Demokratycznej.
Decyzja Izby jest wyrazem jej woli politycznej i nie ma na razie większego znaczenia praktycznego. Zanim ustawa stanie się prawem, jej analogiczną wersję musi jeszcze uchwalić Senat i podpisać prezydent. Ustawa na rzecz Stabilizacji i Demokracji na Ukrainie, jak brzmi jej nazwa, stwierdza, że „polityką USA jest zapewnienie, by ewentualne złagodzenie sankcji wobec Rosji zależało od całkowitego i sprawdzalnego wcielenia w życie porozumienia z Mińska”.Ponadto ustawa wyklucza uznanie przez USA przyłączenia Krymu do Rosji.
Ustawa ta to na pewno przejaw rozgrywki między Kongresem, a rządem prezydenta Baracka Obamy, który zawsze był nastawiona sceptycznie do dozbrajania Ukrainy przez USA; Kongres chce w ten sposób zademonstrować wolę mocniejszego wsparcia Ukrainy – powiedział zachowujący anonimowość dyplomata amerykański. Ustawa ma nadać trwałą moc prawną sankcjom, które na razie obowiązują tylko z mocy rozporządzeń prezydenta. Jeżeli prezydentem zostanie Hillary Clinton, można oczekiwać nawet zaostrzenia kursu wobec Rosji. W wypadku wyboru Donalda Trumpa będzie prawdopodobnie odwrotnie – uważa ów dyplomata.