Na nic zdały się negocjacje z udziałem mediatora. Pracownicy i przedstawiciele zarządu nie doszli do porozumienia. Bank od England za wszelką cenę chciał uniknąć strajku, gdyż dyscyplina wśród załogi jest jego chlubą. Całe szczęście – nie udało się.
Odmowa pracy potrwa trzy dni, a uczestniczą w niej pracownicy administracyjni brytyjskiego banku centralnego: osoby odpowiedzialne za sprzątanie, ochronę budynku i obsługę techniczną. Jednocześnie pod siedzibą główną odbywają się protesty, część z nich przyjęła formę happeningu. Uczestnicy mieli na twarzach maski z podobizną prezesa BoE Marka Carneya. Postać włodarza stała się symbolem antypracowniczej polityki brytyjskiego banku, która zgromadziła w zatrudnionych pokłady niezadowolenia, co sprawiło, że pojawiła się koncepcja strajku.
Jaka jest płaszczyzna sporu? Chodzi o postulat podwyżki płac. Pracownicy żądali co najmniej 4 proc. wzrostu wynagrodzeń, argumentując, że procesy inflacyjne wynoszą ok. 2,6 proc. rocznie. Tymczasem zarząd banku był w stanie zaoferować jedynie 1 proc., co oznaczałoby realny spadek dochodów. Decyzja została podjęta w trybie naruszającym zasady demokracji – nie była konsultowana ze związkami zawodowymi. Władzom banku zależy na jak najszybszym zakończeniu strajku, gdyż może on niekorzystnie wpłynąć na wizerunek instytucji.
Poprzedni strajk w Bank od England miał miejsce w 1966 roku.