Po zamordowaniu w Harlow Arkadiusza J. przez grupę wyrostków angielskich w Londynie kilkugodzinne rozmowy z politykami brytyjskimi przeprowadzili ministrowie spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, jego zastępca Jakub Skiba i komendant policji Jarosław Szymczyk.
Błaszczak stwierdził, że chcemy, aby winni zbrodni na Polaku w Harlow zostali ukarani, a Waszczykowski przypomniał, że Polacy na Wyspach płacą podatki i dlatego zasługują na ochronę i opiekę. „Jesteśmy tutaj po to, żeby mówić o tym, co wydarzyło się i wspólnie rozwiązywać te problemy”, informował. Delegacja Polska spotkała się z szefową brytyjskiego MSW, Amber Rudd i ministrem spraw zagranicznych, Borisem Johnsonem.
Zasugerowaliśmy pomoc polskiej policji, która miałaby współpracować z policją brytyjską i rozmawialiśmy o programach edukacyjnych, które miałyby pokazać, jak duży wkład wnoszą Polacy zarówno do gospodarki, jak i kultury i życia społecznego W. Brytanii – podkreślił Waszczykowski
Tymczasem niecałe 12 godzin po marszu milczenia, w którym mieszkańcy Harlow uczcili pamięć zamordowanego Arkadiusza J., w mieście doszło do kolejnej napaści na Polaków. Dwaj mężczyźni w wieku ok. 30 lat zostali pobici przed jednym z pubów. Trafili do szpitala; jeden ma rozcięty łuk brwiowy, drugi złamany nos.
Napaści na Polaków nie są przypadkowe. To politycy brytyjscy szczuli na nich, a ton podał poprzedni premier David Cameron. W ten sposób zdobywano popularność i kanalizowano gniew z powodu najazdu cudzoziemców. Tyle tylko, że cel wyznaczono bezpieczny – pracujących Polaków, którzy nie odpowiedzą zamachem terrorystycznym, a nie środowiska obce kulturze europejskiej, które mogłyby na krytykę odwinąć się krwawo.