Sayed Harris – Instagram
Po niemal dwudziestu latach przywracania pokoju i krzewienia demokracji w Afganistanie amerykańskie siły zbrojne wycofują się z tego kraju. Zaskakującym jest tempo, w jakim jest to czynione, co przypominana niesławny odwrót z Wietnamu płd. (z Sajgonu) jankeskiego personelu wojskowego i cywilnego w kwietniu 1975 roku.
Zdumienie budzi tempo ofensywy talibów, swego rodzaju Blizkrieg w wykonaniu armii sfanatyzowanych wojowników w turbanach.
Sztandarowa baza wojskowa USA w Bagram, właściwie to, co z niej zostało po wyjściu personelu amerykańskiego, wpadła w ręce brodatych bojców z kałachami. Ci, jak donoszą media, stoją już u wrót Kabulu, którego nikt nie zamierza bronić, ludność zaś nie ma jak i dokąd uciec.
Tak zwane afgańskie siły rządowe, uzbrojone i wyszkolone przez wuja Sama, składają broń i poddają się talibom.
Amerykańskie helikoptery ewakuują w pośpiechu swoich obywateli oraz co niektórych Afgańczyków. Mam swoje zdanie na temat amerykańskiego odwrotu: wojna jest rodzajem uprawiania polityki, oraz biznesem, tyle że prowadzonymi przy użyciu siły militarnej. Ma, jak wszystko w życiu, swoją cenę.
Administracja amerykańska najwyraźniej podliczyła sobie, że „biznes” przestał się opłacać i od dłuższego czasu jankeski podatnik coraz więcej dopłaca do interesu, nie mówiąc o przelewanej krwi chłopców z Teksasu i Kalifornii.
Mamy przy tym do czynienia z przeniesieniem ciężaru amerykańskiej polityki na obszar wschodniej Azji, gdzie na głównego siewcę globalnej niezgody, robiącemu Amerykanom wbrew, słowem, na poważne zagrożenie, wyrastają Chiny.
Zagrożenie rosyjskie, moim zdaniem iluzoryczne i propagandowo rozdymane, pozostaje pod opieką NATO z naciskiem na europejskich członków Sojuszu. Trudno teraz ocenić jakie skutki dla światowej polityki, nie mówiąc o samych Afgańczykach, będą miały rządy islamskich fanatyków, którym całkiem poważnie roi się ogólnoświatowy dżihad.
Wprowadzenie szariatu, czyli prawa koranicznego, wydaje się być czymś niechybnym w tym sponiewieranym wieloletnią wojną kraju. Część obywateli Afganistanu, zwłaszcza kobiety – szerzej młodzież – zdążyła przez lata nasiąknąć wzorcami zachodniej demokracji. Z góry wiadomo, że te zostaną skasowane i wróci „stare” w najbardziej sfanatyzowanej wersji praktyki Islamu.
Nie ma wątpliwości, że Stany Zjednoczone wychodzą z Afganistanu jako strona pokonana, co będzie musiało mieć wpływ, już zaczyna mieć, na wizerunek Ameryki w świecie.
Jakkolwiek na ogólniejsze wnioski trzeba jeszcze poczekać, mamy po stronie USA do czynienia z przegrupowaniem sił i środków; ze koncentrowaniem ich po obszarze wschodniej Azji. Do progów „europejskiego raju” zaczynają już pukać afgańscy uchodźcy. Ludzka fala wzbiera i wkrótce nabierze krzepkiego potencjału.
Coś mi się widzi, że w obliczu rzeki uchodźców, która zaczyna przesączać się do Tadżykistanu i pozostałych postradzieckich republik na tym obszarze, Rosja, dla utrzymania względnej równowagi politycznej w strefach, które traktuje jako domeny swoich wpływów, może zostać przymuszona do podjęcia ograniczonych działań militarnych w północnych regionach Afganistanu. Nie wiem, czy również nie o to chodziłomającej na pieńku z Putinem administracji Bidena.
To oczywiście daleko idąca spekulacja, znajdująca jednak pewne podstawy w faktach, z którymi świat ma do czynienia w tym obszarze Azji. No, to się porobiło.