8 listopada 2024

loader

Przemoc i potrzeba dialogu

Referendum w Katalonii odbyło się na podstawie jednostronnej akcji. Z kolei użycie przemocy na znaczną skalę przez władze centralne w Madrycie wykazały ich słabość.

Po upadku frankizmu, od końca lat 70., rząd w Madrycie – pod hasłem „Spain is different” („Hiszpania jest inna”) – prowadził akcję zachęcania turystów do odwiedzania tego kraju. Dała ona rezultaty i już od dawna, obok Francji, to ulubiony europejski cel turystów z całego świata. Na równi z Andaluzją właśnie 7,5 mln. Katalonia, trochę mniejsza od woj. mazowieckiego, szczególnie przyciąga przybyszów, także z Polski. Trafiają oni głównie do miasta Gaudiego – Barcelony, również do centrów innych prowincji tej autonomii, a więc – Gerony, Tarragony i Leridy, a nade wszystko – na wybrzeże Costa Brava. Rzadko jednak zwracali oni dotąd uwagę na wewnętrzne kwestie polityczne państwa nad Ebro i Tagiem. Ale dość nagle się to zmieniło, czego kulminacją stały się burzliwe wydarzenia w trakcie referendum 1 X br.
Hiszpanie to społeczeństwo o dużych tradycjach lewicowych oraz anarchistycznych. Tragiczna wojna domowa (1936-39), w toku której zginęło ok. 300 tys. osób zaś ok. milion wyemigrowało i w jej następstwie utworzona, a trwająca aż 4 dekady dyktatura frankistowska, głęboko podzieliły obywateli. Jeszcze na krótko przed śmiercią gen. Franco (w listopadzie 1975r.; nadal , jego ogromne mauzoleum znajduje się w tzw. Valle de los Caidos – Dolinie Poległych niedaleko Madrytu) stracono kilku anarchistów.
Przywrócenie monarchii (Juan Carlos z dynastii Burbonów, którego przed 3 laty de facto zmuszono do abdykacji i zastąpił go syn Filip) znacząco uspokoiło sytuację. Zgodnie z nową konstytucją z końca 1978 r. Hiszpania to państwo federacyjne złożone z 17 autonomii. Ich zakres nie jest identyczny, przy czym jej stopień jest najbardziej rozwinięty w przypadku Kraju Basków, Katalonii i Galicji. Co do Baskonii to do 2011r. organizacja ETA (Kraj Basków i Wolność) prowadziła działalność zbrojną, która kosztowała życie ponad 800 osób.
Sama Katalonia nigdy nie cieszyła się niepodległością. Od XII stulecia powiązana unią personalną z Aragonią, a – za jej pośrednictwem – później z Kastylią niejako tradycyjnie znajdowała się w cieniu tej ostatniej. Widoczna obecnie sytuacja głębokiego konfliktu społeczno-politycznego między Barceloną a Madrytem była nie do wyobrażenia jeszcze niecałą dekadę temu. Zanim wybuchł kryzys ekonomiczny we wrześniu 2008r. tylko 15% mieszkańców Katalonii opowiadało się za niepodległością. Po 6 latach ta liczba wzrosła do 48%. Jakie były tego przyczyny?
Po pierwsze status autonomiczny Katalonii zaaprobowany przez jej obywateli w 2006 r. został nieco ograniczony w 2010 r. przez hiszpański Trybunał Konstytucyjny, co utrudniło możliwość porozumienia. Po drugie – kryzys gospodarczy i jego następstwa (w tym zaciskanie pasa, skandale korupcyjne itd.) wywołał niezadowolenie polityczne. Pogłębiły je wyniki wyborów na szczeblu krajowym. Heterogeniczna koalicja sił lewicy i prawicy katalońskiej, sięgając po populistyczne argumenty, uruchomiła tzw. „proces” zmierzający do niepodległości. To było i jest niełatwe w przypadku bogatego regionu („lokomotywy gospodarczej” całego kraju) i o dużym stopniu samorządności. Głównym hasłem separatystów stała się prezentacja Hiszpanii jako państwa autorytarnego, wrogiego Katalonii. Jednak jak ujął to Guillem Vidal: „przyrównywanie Hiszpanii do dyktatury-tak, jak by nic się nie zmieniło od czasu reżimu Franco-jest delikatnie mówiąc przesadą”.
Przebieg wydarzeń ostatnich dni jest znany. Referendum w Katalonii odbyło się na podstawie jednostronnej akcji, którą pospiesznie w parlamencie autonomii przeforsowała koalicja secesjonistyczna, przyjmując reguły nie tylko niezgodne z konstytucją z 1978 r., lecz także ze statutem o autonomii Katalonii z 2006r. Jedną z nich było to, iż rezultat referendum ma być wiążący. Te reguły także unieważnił hiszpański Trybunał konstytucyjny. Z kolei użycie przemocy na znaczną skalę przez władze centralne w Madrycie wykazały ich słabość, brak nieumiejętności dialogu (osłabiły też pozycję samego premiera Rajoya, choć raczej nie grozi mu stworzenie koalicji socjalistów, ruchu Podemos oraz ugrupowań katalońskich w Kortezach, która teoretycznie mogłaby nawet uzyskać większość). W sumie – nieco paradoksalnie – całe zamieszki mogły nawet przysporzyć sympatii separatystom. A przecież ludność Katalonii jest w omawianej materii bardzo podzielona, a w chaotycznym referendum nie głosowała nawet połowa obywateli.
Niezależnie od tego, co się stanie, niepodległości tej autonomii nie uzna ani Unia Europejska ani żadne z jej państw członkowskich. Katalonia NIE stanie się 29. członkiem Unii. Z pewnością jednak (choć w rożnym stopniu) mogą nasilić się stare tendencje separatystyczne. Ponownie w Kraju Basków i na Korsyce, we Flandrii i Szkocji (choć już raczej nie w Walii), we włoskim Tyrolu Południowym, czy na Wyspach Owczych. Na szczęście nie grozi scenariusz i tragedia Jugosławii lat 90. (wtedy, w warunkach wojny powstało aż 7 nowych państw). Nie powinien nawet powtórzyć się scenariusz pokojowego rozpadu – prawie równo przed 25 laty Czechosłowacji.
Konieczne jest przejście od swoistej konfrontacji do dialogu między Madrytem a Barceloną. Napięcie uwidoczniło się nawet w hiszpańskiej lidze piłkarskiej! Być może potrzebne są pewne poprawki w statutach autonomii, czy w samej konstytucji Królestwa Hiszpanii.

trybuna.info

Poprzedni

Katalonia na rozdrożu

Następny

Amazon zapłaci