8 listopada 2024

loader

Przestawianie akcentów

Ze szczytu NATO w Brukseli prezydent Andrzej Duda przywiózł wiadomość o kolejnym sukcesie dyplomatycznym: w dyskusji pojawiła się kwestia „wschodniej flanki” i potwierdzono „realizację postanowień szczytu warszawskiego sprzed dwu lat.

Progi G7 są dla nas zdecydowanie za wysokie, ale i w odniesieniu do tego spotkania rządowe media uspokoiły nas, że wśród 39 punktów przyjętych przez przywódców kluczowych państw znalazł się i ten potępiający aneksję Krymu przez Rosję i mówiący o jej odpowiedzialności za konflikt na wschodzie Ukrainy. Czyli – wszystko pozostaje bez zmian i polska dyplomacja może czuć się uspokojona. Ale czy na pewno?
Z całą pewnością, polityka wobec Rosji nie należała bowiem do głównych tematów ani jednego, ani drugiego spotkania: tak dla NATO, jak i dla G7 priorytetem ma być walka z terroryzmem. Główne kontrowersje leżały także w zupełnie innych obszarach, co zamanifestowało się najwyraźniej w postaci dyskusji o sprawie paktu klimatycznego i wolnego handlu, czyli obszarów, w których wyraźnie widać, że pozostałe państwa grupy wcale niekoniecznie zachwycone są modelem jednobiegunowego świata, w którym wszystko by miało się odbywać pod dyktando USA.
Dokumenty końcowe konstruuje się w taki sposób, że trafia do nich cały szereg punktów, do których zgromadzeni uważają za stosowne się odnieść, ale nie znaczy to wcale, że w danym momencie stanowią one uzgodnienia o najwyższym znaczeniu. Co najwyżej, że nie ma wokół nich poważniejszych kontrowersji, a sformułowania, już kiedyś uzgodnione, przepisuje się z poprzednich dokumentów, nierzadko nawet nie zmieniając ich brzmienia, aby nie otwierać na nowo dyskusji. Zatem, niby są, ale ich rzeczywiste znaczenie nie musi być większe niż powtarzanych mechanicznie mantr. A wiele wskazuje, że obecnie wcale nie te sprawy, o które dobija się polska dyplomacja, spędzają sen z powiek światowym przywódcom.

trybuna.info

Poprzedni

Rozum zawitał na SGH

Następny

Krwawe żniwo amerykańskich nalotów