9 listopada 2024

loader

Renzi: „rozbić obecny stan rzeczy”

Kiedy premier Włoch, Matteo Renzi odmówił w Bratysławie przed 10 dniami udziału we wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Francji, Francois Hollandem i kanclerz Niemiec, Angelą Merkel, można było pomyśleć, że był to skutek chwilowego wzburzenia po szczycie unijnym, który potoczył się nie po jego myśli.

Ale teraz wygląda na to, że Unia będzie mieć z Renzim znacznie poważniejszy kłopot. Właśnie w wypowiedzi dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera” oznajmił, że mając do wyboru albo „wegetować z Angelą Merkel”, trzymając się jej kurczowo albo „rozbić obecny stan rzeczy”, to woli to drugie.
Ciekawe co chce rozbić? Łatwiej odpowiedzieć, co go tak rozwścieczyło. Po szczycie szefów państw i rządów UE zwołanym w stolicy Słowacji, pierwszym już bez udziału premiera W. Brytanii – która wybrała w referendum Brexit – Renzi stwierdził, że nie podziela konkluzji szczytu i nie musi deklamować, że „jesteśmy wszyscy zjednoczeni”. A teraz mówi o „głębokim pęknięciu” między Włochami, a Niemcami i Francją.
Odmowa wystąpienia wspólnie z Hollandem i Merkel promieniowała arogancją i lekceważeniem. Ale nowy wybuch Renziego, to też skutek zlekceważenia, lecz je go samego – bez demonstrowania arogancji – przez Hollande’a i Merkel, którzy będą w środę radzić w Berlinie z udziałem przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jean-Claude’a Junckera nad tym, co dalej z tą Unią.
Inaczej mówiąc, Holland i Merkel pozbyli się bez słowa Renziego z trójkąta wiodącego w Unii, w którym Włochy miały zastąpić W. Brytanię. W Bratysławie Renzi mówił, że najbardziej niezadowolony jest ze stanowiska UE w sprawie wzrostu gospodarczego „o którym niektórzy zapominają” i polityki migracyjnej, bowiem, ustalenia listopadowego szczytu na Malcie w tej sprawie pozostały „martwą literą”.
Otóż deklaracja z Malty zawiera takie słowa: “Zgadzamy się udzielić stanowczej odpowiedzi i razem zarządzać napływem migrantów we wszystkich jego przejawach, kierując się zasadami solidarności, partnerstwa i dzielenia się odpowiedzialnością”. Renzi domagał się wtedy przymuszenia takich krajów, jak Polska do udziału w sprawiedliwym przydziale „uchodźców”, o czym mówiła również Merkel.
Ale Merkel dziś już nie chce dzielić sprawiedliwie, mało tego – choć jeszcze odrzuca „zamknięcie granice dla obcych, szczególnie dla muzułmanów” jako sprzeczne z konstytucją i międzynarodowymi zobowiązaniami Niemiec – to już obiecuje sprowadzenie liczby przyjmowanych migrantów do 200 tys. rocznie, co jest wciąż liczbą ogromną, ale niemal 6 razy mniejszą od wpuszczonych w roku ubiegłym. A Austria nie chce ich w ogóle przepuszczać dalej.
A tymczasem do Włoch przybyło już tak samo dużo migrantów, co zeszłego roku (ponad 130 tys.). Rząd Renziego nie zamierzał dotychczas stawiać temu napływowi bariery. Teraz boi się, że zostanie z problemem sam.

trybuna.info

Poprzedni

Kielczanie zaczęli od zwycięstwa

Następny

Zły dotyk lekarza kadry