Prezydent elekt USA, Donald Trump uważa, że istnieje „zero dowodów” na to, iż władze rosyjskie mieszały się do przebiegu wyborów prezydenta USA i wpłynęły na ich wynik, oświadczył rzecznik Trumpa odnosząc się do raportu kontrwywiadu (FBI) na temat hakerów rosyjskich atakujących komputery w USA.
Jego zdaniem raport to „13-stronicowy podręcznik o poprawie podstawowego bezpieczeństwa Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej”. Kandydatka demokratów, Hillary Clinton przegrała listopadowe wybory w konkurencji z kandydatem Partii Republikańskiej, Donaldem Trumpem.
Raport FBI oskarża wprost hakerów z rosyjskich cywilnych i wojskowych służb wywiadowczych o ingerowanie w wybory. Dokument zawiera dokładne dane techniczne wskazujące na powiązania hakerów z włamaniami do serwerów demokratów.
(Tymczasem w jednym z komputerów zakładów elektrycznych w stanie Vermont wykryto złośliwe oprogramowanie. Anonimowy przedstawiciel władz USA powiedział, że hakerzy rosyjscy próbują włamać się do komputerów sieci energetycznej USA, by być gotowym do ataku na krajową infrastrukturę krytyczną. Zapewnił, że oprogramowanie znaleziono w jednym z laptopów, który nie był podłączony do sieci).
Raport FBI wzburzył kongresmenów niezależnie od przynależności politycznej. Jeszcze przed jego ogłoszeniem, 17 agencji wywiadowczych USA uznało, że za atakami hakerów stała Rosja. W tej sytuacji nie ma gwarancji, że również republikanie, którzy mają większość w Izbie Reprezentantów i Senacie będą popierać działania prezydenta republikańskiego. Na przykład przy obsadzaniu stanowisk szefów dyplomacji i Pentagonu.
Wpływowi republikanie, jak senatorzy John McCain i Lindsey Graham, którzy od tygodni apelują o powołanie międzypartyjnej komisji Kongresu, która zbada sprawę włamań do serwerów, zapowiedzieli, że będą – jak powiedział McCain – „mocno naciskać na kolegów, by przyjęli bardziej znaczące i ostrzejsze sankcje przeciwko Rosji z powodu jej ataków na USA”. McCain, przewodniczący komisji sił zbrojnych Senatu zapowiedział, że 5 stycznia odbędzie się w Kongresie przesłuchanie w sprawie zagrożeń cybernetycznych. Będą m. in dyrektor służb wywiadu, James Clapper oraz dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (NSA) i szef Cyber Command (cyberdowództwa) sił zbrojnych USA, admirał Michael Rogers.
Bywa, że kongresmeni głosują niekoniecznie zgodnie z podziałami partyjnymi. Pewne jest, że tym razem Partia Republikańska nie powinna liczyć na poparcie jakiegokolwiek demokraty. Demokratyczny kongresmen Adam Schiff, członek Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów zarzucił Trumpowi, że jako jedyny wydaje się kwestionować informacje zawarte w dokumencie FBI.
W rezultacie prezydent Barack Obama nakazał przed tygodniem wydalić z USA w ciągu 72 godzin 35 dyplomatów rosyjskich za działalność niezgodną z ich statusem. Jest to formułka na określenie pracownika obcego wywiadu. Jednak decyzją prezydenta Rosji, Władimira Putina, Moskwa nie zastosowała retorsji i żaden dyplomata amerykański nie musi w nagłym trybie opuścić USA. Putin nie ukrywał, że jest to gest w oczekiwaniu na objęcie 20 stycznia urzędu prezydenta USA przez Trumpa.
Prezydent Rosji oświadczył, że zdecydował tak pomimo zalecenia rosyjskiego MSZ. Zaznaczył, że Rosja ma wszelkie podstawy do podjęcia adekwatnej odpowiedzi i zastrzega sobie do niej prawo, ale nie będzie zniżać się do „poziomu nieodpowiedzialnej dyplomacji kuchennej”.
Posłanie Putina do Trumpa zabrzmiało: „dalsze kroki w sprawie odbudowy stosunków rosyjsko-amerykańskich będą zależeć od polityki, jaką będzie prowadzić administracja prezydenta Donalda Trumpa”.
Wydaleni dyplomaci wraz z rodzinami – 96 osób – odlecieli do kraju szerokokadłubowym Iłem-96 wysłanym z polecenia Putina.