Przynajmniej sto osób cywilnych zginęło wskutek amerykańskich nalotów na Ar-Rakkę – podaje „Al-Dżazira”. Rzecznik prasowy sekretarza generalnego ONZ wyraził zaniepokojenie z powodu rosnącej liczby ofiar walki o stolicę samozwańczego kalifatu.
W rękach Państwa Islamskiego zostało pod koniec sierpnia nie więcej niż 40 proc. miasta. Terroryści kontrolują nadal część Starego Miasta, dzielnicę budynków administracyjnych i rządowych oraz część jednej z dwóch jednostek wojskowych położonych w granicach Ar-Rakki. W dzielnicach pozostających w rękach IS znajdują się tysiące cywilów. A według wojskowych strategów bombardowanie gęstej zabudowy jest niezbędne, by Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) mogły zająć miasto tak szybko, jak się da. Od niedzieli nad Ar-Rakką cyklicznie przeprowadzane są naloty i ostrzał z moździerzy, po których następują ataki jednostek SDF. Dziś rano zajęły one dzielnicę Raszid, odbierając IS kolejną część Starego Miasta.
Według „Al-Dżaziry”, powołującej się na informacje od mieszkańców przebywających w mieście, w ciągu dwóch dób zginęło minimum 100 osób, z czego przynajmniej połowa we wschodniej części obszaru kontrolowanego przez IS. Ludzie, którym udało się uciec z Ar-Rakki, mówią, że w „stolicy kalifatu” nie ma już elektryczności, a zapasy wody i jedzenia praktycznie się skończyły.
ONZ ustami rzecznika prasowego swojego sekretarza generalnego wyraził wczoraj „głębokie zaniepokojenie” z powodu rosnącej liczby zabitych cywilów. PW Ar-Rakce pod rządami IS z jednej strony i pod bombami koalicji z drugiej przebywa jeszcze ok. 25 tys. ludzi. Najważniejsi miejscowi przywódcy Państwa Islamskiego zdążyli wyjechać z miasta i udać się najprawdopodobniej do innej syryjskiej miejscowości Al-Majadin.