Justin Logan, dyrektor ds. obronności i strategii w think tanku Cato Intitute w Waszyngtonie krytycznie ocenił politykę USA wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej. Uważa on, że USA nie mają żadnych zobowiązań wobec Ukrainy, a amerykański interes niekoniecznie jest zbieżny z ukraińskim.
Nawiązując do wojny w Iraku stwierdza, że Stany nie powinny popełniać raz jeszcze błędów z przeszłości. Rozpoczęcie tamtej wojny przez Stany Zjednoczone oparte było na kłamliwych przesłankach – Saddam Husajn nie posiadał arsenału masowego rażenia. A powodów rozpoczęcia tej wojny było kilka: chodziło o ropę, do wojny pchało lobby izraelskie w Waszyngtonie, a odsunięcie Saddama od władzy było celem obu partii w Kongresie od 1998 roku. (Jakub Dymek, rozmowa z Justinem Loganem, Inwazja na Irak zniweczyła potęgę Ameryki, Przegląd, Nr 13, 27.03. – 2.04.2023).
Polityka amerykańska wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego podsunęła argument wszystkim wytykającym hipokryzję USA – wytykane są wszystkie błędy Ameryki sprzed 20 lat. „Jeśli więc spojrzymy na retorykę i działania USA w momencie podjęcia decyzji o inwazji na Irak, to z punktu widzenia realistycznej teorii stosunków międzynarodowych mamy państwo szalone.” (Jakub Dymek, tamże). I dalej – Rosjanie wyciągnęli z tej wojny 2 wnioski: 1/ Może to dobrze, że USA same robią sobie krzywdę 2/ Amerykanie są straszni. Mamy do czynienia z niezrównoważonym, zideologizowanym supermocarstwem, elementem chaosu w relacjach międzynarodowych. J. Logan uważa, że z tego co dzieje się na Ukrainie zadowolone są Chiny. Ta wojna uderza Stany „po kieszeni”, co osłabi Amerykę, która zużywa tylko amunicję. Zamiast obiecywanego zwrotu ku Azji i obecności na Bliskim Wschodzie stwierdza Logan, Stany ugrzęzną w długotrwałej, kosztownej i krwawej wojnie z Rosją na kontynencie europejskim.
Irak – świadoma pomyłka
Wojna w Iraku na pewno była straszną, ale świadomą pomyłką, a George Friedman napisał w jednym z tekstów, że Stany prowadzą wojny, które nie zawsze mają kończyć się zwycięstwem, i podobno – tak twierdzi Friedman – ma to jakiś sens. Sądzę, że błędy popełniają ludzie i popełniają je państwa. Tak jak błędem (czy obłędem) była inwazja na Irak, tak błędem Rosji był atak na Ukrainę. Ta wojna osłabia bezpowrotnie przede wszystkim Rosję jako mocarstwo. Najprawdopodobniej nie osiągnie ona planowanych przez siebie celów. Nie wywołując tej wojny Rosja mogła w dalszej perspektywie osiągnąć o wiele więcej. Wymagałoby to jednak przyznania, że taki naród jak Ukraińcy istnieje. Jest to oczywiste przynajmniej od XIX wieku. Wymagałoby to rezygnację z pojęcia „bliskiej zagranicy” i pozostawienie w spokoju byłych satelitów w Europie Środkowej. A Chiny rzeczywiście – tu zgoda z Loganem – mogą mieć w przypadku wojny rosyjsko-ukraińskiej powody do zadowolenia; osłabia się Rosja i osłabia Zachód. W tym ostatnim przypadku nie jest to jednak tak oczywiste, bo wojna na Ukrainie oznacza też mobilizację militarną i obudzenie ze swoistego letargu zachodniej Europy. A Chiny w korzystnym dla siebie momencie przyczynią się do zakończenia tej wojny, wpływając odpowiednio na Rosję. Na razie Chiny przyglądają się tej wojnie z dalekosiężnym azjatyckim spokojem, chwilowo tracąc na niej gospodarczo i pod względem handlowym. Nadal uzależniają od siebie Rosję, a rosyjski Dalnyj Wastok z Władywostokiem wydaje się być coraz bliżej Chin. Setki tysięcy Chińczyków, a może już miliony, zasiedlają Daleki Wschód budując ekonomiczny dobrobyt regionu. Nie wiadomo czy przyszła tożsamość regionu mieć będzie chińską czy rosyjską twarz, a może coś nowego, pośredniego. Małżeństw chińsko – rosyjskich jest wiele. I jak to ujął jeden z moich przyjaciół, zajmujący się m.in. Chinami: Chińczyk to dobry mąż, nie pije, a jak wróci z pracy to jeszcze obiad ugotuje.
A gdzie w tym wszystkim interes Polski i Europy Środkowej?
Przy imperialnych skłonnościach Rosji, niestety nie było w interesie Polski i Europy Środkowej zbytnie zbliżenie między Rosją a Europą Zachodnią, w dodatku bez udziału w tym zbliżeniu Ameryki Północnej (Stanów Zjednoczonych i Kanady). Nastąpiłby w tym przypadku ponowny podział Europy Środkowej na strefy wpływów między Rosją a Unią Europejską (chodzi głównie o Francję i Niemcy). W tym kontekście ważne było włączenie krajów środka Europy do Unii Europejskiej, ten proces nadal trwa. Z przyczyn oczywistych zbytnie zbliżenie między Rosją a Francją i Niemcami nie było na rękę Stanom Zjednoczonym. Dopiero obecność Stanów w Europie Środkowej i w ogóle w Europie oraz przynależność krajów środkowoeuropejskich do UE stanowi gwarancję niezależności naszego regionu oraz zabezpieczenie przed jego podziałem na strefy wpływów. Niezależności regionu sprzyjają także zachodzące tutaj różne procesy integracyjne. Pozwolę sobie powtórzyć przy okazji pogląd, że jakkolwiek Stany Zjednoczone od pewnego czasu jeszcze bardziej niż dotychczas obserwują sytuacją w Azji i na Pacyfiku, to nigdy nie wycofały się z Europy, są obecne w Europie i na Pacyfiku. Nie widzę tu konieczności wyboru, „albo, albo”.
Zbliżenia między Rosją a USA
Zbliżenie jakie rysowało się między USA a Rosją podczas prezydentury Donalda Trumpa też byłoby niekorzystne dla Polski i Europy Środkowej, (a także dla Unii Europejskiej), bo odbyłoby się ono na rosyjskich warunkach. W okolicznościach jakie towarzyszyły temu zbliżeniu przewagę uzyskałaby sprawna w podobnych przypadkach, autorytarna Rosja, która „pierechitryłaby” powolną, demokratyczną Amerykę. Z rezultatów takiego zbliżenia nie byłaby zadowolona przede wszystkim Ukraina. Co ciekawe polityka Trumpa była równocześnie antychińska i dokładnie nie wiadomo dokąd taki kierunek zmierzał. Czy skończyłoby się to na amerykańsko-rosyjskim sojuszu przeciwko Chinom? Tego nie wiemy, ale demokratyczna administracja amerykańska nie mogła nie zareagować na agresję Rosji na Ukrainę, bo skończyłoby się to szybkim opanowaniem Ukrainy przez Rosję i to Rosja, a nie Stany czy Unia Europejska decydowałyby w dalszej kolejności o losie Europy Środkowej. Brak reakcji USA i Zachodu w Ukrainie nie zabezpieczyłby interesów amerykańskich ani na Bliskim Wschodzie, ani na Pacyfiku. Byłby początkiem serii amerykańskich porażek w tych regionach. (Do końca nie wiadomo jednak, jak wyglądałby bieg wydarzeń w przypadku pasywności Zachodu i całkowitego opanowania Ukrainy przez Rosję. Nie wykluczone, że Rosjanie spotkali by się tam z silnym ruchem partyzanckim, który uczyniłby państwo rosyjskie niestabilnym. Niepokoje społeczne rozlały by się przede wszystkim na inne, etniczne ( nie ruskie) regiony Rosji. Taki scenariusz (wojna partyzancka) nie byłby jednak korzystny dla Ukrainy, bo skala zniszczeń i zbrodni rosyjskich popełnianych w tym kraju nie byłaby mniejsza niż obecnie).
Przyszłość
A co czeka świat, jeśli w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w Stanach wygra republikanin? Interesująca była reakcja republikanina Marco Rubio ewentualnego kandydata na prezydenta w przyszłorocznych wyborach w Stanach na wypowiedź prezydenta Macrona podczas wizyty tego ostatniego w Chinach. (5-7 kwietnia). Prezydent Emmanuel Macron w trakcie wizyty w Pekinie wspomniał o starym francuskim postulacie autonomii Europy, czyli niezależności wobec (czy od) USA. Natomiast w drodze powrotnej do Paryża powiedział dziennikarzom, odnosząc się do napięć między ChRL a Tajwanem, że dla Europy wielkim ryzykiem jest wikłanie się w nieswoje kryzysy. Sens reakcji Marco Rubio jest taki: skoro Francja i Europa nie ma zamiaru wybierać między USA i Chinami w sprawie Tajwanu, to może Europa sama zajmie się Ukrainą. Znamienne jest przy tym to, że prezydent Joe Biden nie skrytykował prezydenta Macrona za jego deklaracje o współpracy z Chinami. Czy to przypadek? Chyba nie. Odnieść można natomiast wrażenie, że amerykański przywódca ma zaufanie do swego francuskiego odpowiednika. Wierzy po prostu we francuskie rozeznanie w problematyce chińskiej. Właśnie znalazłem na swej półce książkę francuskiego dziennikarza Rogera Faligot, który przedstawił w niej (co prawda już dość dawno) historię i kulisy funkcjonowania chińskiego wywiadu. (Roger Faligot, Tajne Służby Chińskie, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice, 2009). Czekam na kolejną, uaktualnioną książkę, nieznanego mi jeszcze z nazwiska, francuskiego autora na temat Chin. Krytyki polityki francuskiego prezydenta wobec Chin nie znajdziemy także w expose polskiego ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua wygłoszonym 13 kwietnia, a więc kilka dni po wizycie Macrona w Chinach. W expose czytamy m.in., że Polska z satysfakcją obserwuje ewolucję stanowiska Francji w sprawie rozszerzenia UE, jednocześnie ze sceptycyzmem podchodzimy do francuskich inicjatyw doprowadzenia do jakiejś formy rozmów między Rosją a Ukrainą. Ostatnie 2 lata charakteryzują się intensyfikacją polsko-francuskiej bezpośredniej współpracy politycznej, wojskowej i gospodarczej, a także w ramach Trójkąta Weimarskiego. Polsko-francuska współpraca gospodarcza osiągnęła w ubiegłym roku rekordowy poziom. Minister Rau wskazał, że Polskę i Francję łączy ocena sytuacji i wsparcie dla Ukrainy w ramach UE i NATO. Francja popiera decyzję o przyznanie Ukrainie statusu państwa kandydującego do UE. Polska ceni rosnące zaangażowanie Francji w politykę odstraszania Rosji w ramach NATO i jej obecność na wschodniej flance Sojuszu.
Z kolei Polska, podobnie jak Francja, liczy na aktywniejszą reakcję Chin w sprawie Ukrainy: „Doceniamy wagę stosunków z Chinami, jednym z najpotężniejszych państw świata, stałym członkiem RB ONZ. Z tego tytułu Chiny ponoszą szczególną odpowiedzialność za utrzymanie pokoju na świecie: Liczymy, że będą aktywniej reagować na niszczenie tego pokoju przez Rosję. Polska docenia chińskie deklaracje o respektowaniu suwerenności i integralności wszystkich państw. Doceniamy również jasno wyartykułowany sprzeciw Pekinu wobec użycia lub gróźb użycia broni jądrowej w stosunkach międzynarodowych. Chcielibyśmy jednak ujrzeć bezpośrednie zastosowanie prawa międzynarodowego przez Pekin w odniesieniu do rosyjskiej inwazji na Ukrainę.”
Do zaskakujących, ale ciekawych wątków w expose ministra Z. Raua zaliczyć trzeba nawiązanie do I Rzeczpospolitej. Stwierdził on, że rosyjska agresja zbliżyła narody polski i ukraiński. „Dlatego stoimy przed unikatową w ostatnich stuleciach szansą odtworzenia zniszczonej przez niemieckich i moskiewskich zaborców oraz bolszewicki totalitaryzm wspólnoty polsko-ukraińskiej”. Obecnie chodzi o wspólnotę Polski i Ukrainy w XXI wieku – dwóch bardzo bliskich sobie językowo, kulturowo i mentalnie narodów, zamieszkujących w dwóch suwerennych państwach. Republikańska tradycja I Rzeczpospolitej – czytamy dalej – jest dziś atrakcyjna dla wszystkich związanych z nią narodów – Ukraińców, Polaków, Litwinów i Białorusinów. Minister dodał, że ta idea jest fundamentem przyszłej współpracy politycznej.
Wydaje mi się, że nad tą wizją przyszłości politycznej w regionie, zarysowaną w expose, warto się zastanowić, z tym że w gruncie rzeczy podobnej wspólnoty nigdy w pełni nie było, a I Rzeczpospolita była państwem Polaków i Litwinów. Miały miejsce co prawda próby włączenia do wspólnoty Rusinów, ale nieskuteczne. Z wszystkich aktualnych pomysłów dotyczących zbliżenia polsko-ukraińskiego odpowiada mi najbardziej podpisanie nowego Traktatu między naszymi państwami i ścisłe konsultacje między prezydentami i premierami oraz na szczeblach ministrów. Konsultacje te powinny zapobiegać sytuacjom kryzysowym między Polską a Ukrainą, mam tu na myśli na przykład aktualny kryzys zbożowy. Przy czym wszystkie plany integracyjne w Europie Środkowej, z których największy rozmach posiada Inicjatywa Europejska, powinny się mieścić w ramach Unii Europejskiej i nie powinny stanowić dla UE alternatywę. I wbrew temu, co wydaje się sądzić, (a może mu na tym nie zależy) J.Logan, tylko zwycięstwo Ukrainy może uczynić integrację naszego regionu realną.
Przepis na trudne czasy
Nadchodzą ciekawsze jeszcze niż dotąd i trudne czasy. (Obyś żył w ciekawych czasach! mówi znane chińskie przysłowie). Wyzwaniom takich czasów sprostać będą mogli tylko Polacy bardzo dobrze wykształceni. Bez wdawania się w szczegóły powiem, że najprostszą drogą do osiągnięcia tego celu jest przynajmniej dwukrotne podwyższenie i to jak najszybciej zarobków nauczycieli.