Wychodzimy z Unii, ale nie z Europy, ogłosiła wczoraj w Izbie Gmin, premier W. Brytanii, Theresa May. Przedstawiła cele przyświecające jej rządowi przy wyjściu kraju z Unii Europejskiej. Powiedziała, że ostateczną decyzję ws. Brexitu podejmie parlament. Ale w parlamencie jest więcej przeciwników rozwodu z UE, niż zwolenników…
May dodała, że chce, by rokowania z UE zakończyły się w ciągu 2 lat, a porozumienie było wdrażane stopniowo, by uniknąć zbyt radykalnych zmian.
Nasz wybór nie oznacza chęci oddalenia się od was – mówiła do Europejczyków. Chcemy kupować wasze towary i usługi, chcemy z wami handlować. Nadal będziecie u nas tak samo mile widziani – zapewniała. Mówiła też, że „kiedy Europa będzie zagrożona, nasi mężczyźni i nasze kobiety będą wypełniać obowiązek”, chroniąc ją, jak to dzieje się m. in. w państwach bałtyckich, gdzie od lat pojawiają się, a wkrótce będą rozmieszczeni na stałe, żołnierze brytyjscy w systemie rotacji batalionów NATO.
May przedstawiła 12 punktów planu na czas wyjścia z UE i kolejne lata. Cel główny: nowe, konstruktywne partnerstwo. Mówiła o konieczności wypracowywaniu kompromisu. „Gdzie będzie móc, da Unii pewność tego, co nie zmieni się w nowych stosunkach”, jak zasady ochrony obywateli krajów UE.
Ale za najważniejszy cel uznała „stworzenie silniejszej W. Brytanii”. Ustawodawstwo europejskie przestanie obowiązywać i decyzje prawne nie będą zapadać w Luksemburgu, lecz u nas – radowała się. Musimy lepiej panować nad naszymi sprawami, wskazywała i kładła nacisk na potrzebę lepszego zjednoczenia czterech narodów W. Brytanii.
Mocny nacisk położyła na opanowanie napływu obcych. Niekontrolowana imigracja, zbyt duża liczba imigrantów powoduje osłabienie, ostrzegła.