W Iraku i Syrii wyeliminowano z pola walki 45 tys. dżihadystów Państwa Islamskiego (PI) – twierdzi amerykański generał Sean MacFarland. Według tych wyliczeń, szeregi PI liczą teraz ok. 15 tys. ludzi. W zeszłym roku szacowano, że może i 30 tys.
Ale faktem pozostaje, że mimo porażek, PI panuje nad Mosulem, drugim co do wielkości miastem Iraku, liczącym blisko 2 mln ludzi. To tu w czerwcu 2014 r. kalif Abu Bakr al-Bagdadi proklamował powstanie Państwa Islamskiego.
Gen. MacFarland zapewnia, że „wróg cofa się na wszystkich frontach”, a jego szeregi topnieją. Przyznał jednak, że dokładne wyliczenie sił PI jest trudne. Ale pewne jest, że spada liczba ochotników zasilających jego szeregi. Wskazywał, że wspierane przez Amerykanów siły miejscowe odbijają z rąk PI kolejne obszary w Iraku i Syrii. Według generała, lada tydzień dojdzie do odbicia z rąk PI miasta Manbidż w Syrii przez rebeliantów wrogich rządowi prezydenta Baszara al-Asada. W obu krajach działają też brytyjskie jednostki specjalne.
MacFarland jednak ostrzegł, że sukcesy wojskowe w Iraku i Syrii nie oznaczają końca PI. „Spodziewamy się, że wróg przystosuje się i przekształci w prawdziwą partyzantkę i organizację terrorystyczną zdolną do dokonywania straszliwych zamachów, jak ten z 3 lipca w Bagdadzie (gdzie zginęło prawie 300 osób) lub aktów terroru, jakie widzieliśmy na całym świecie”.