Dynamika polityczna w Europie przechodzi zauważalną zmianę, szczególnie w kontekście trwającego konfliktu na Ukrainie. Niedawne zwycięstwo Smeru Roberta Fico na Słowacji może być znakiem głębszych przemian na wschodzie kontynentu, które zdają się oddziaływać również na takie kraje jak Francja czy Niemcy.
Spotkanie dwudziestu siedmiu ministrów spraw zagranicznych, które odbyło się 2 października w Kijowie, miało na celu wyrażenie wsparcia dla Ukrainy i jej aspiracji do przyłączenia się do Unii Europejskiej. Tymczasem, tysiąc kilometrów dalej, pro-rosyjski populistyczny lider „nacjonalistycznej lewicy” Robert Fico (Smer) cieszył się ze swojej wygranej w słowackich wyborach parlamentarnych i powrotu do polityki. Ten kontrast między symboliczną podróżą a realiami politycznymi Unii nie wróży dobrze dla jedności europejskiej, która dotąd cudownie opierała się szokowi rosyjskiej inwazji.
Pozycja Słowacji w UE
Mimo że Słowacja, mały kraj o 5,4 miliona mieszkańców, nie ma dużego wpływu na Unię liczącą prawie 450 milionów obywateli, jej rola nie jest do końca marginalna. Słowacja ma możliwość blokowania decyzji w sprawach, które nadal podlegają jednomyślności, zwłaszcza w kwestiach sankcji gospodarczych czy obronności, a także w ramach Europejskiej Rady, która decyduje prawie wyłącznie przez konsensus.
Oś Budapeszt-Bratysława
Do tej pory tylko Węgry Viktora Orbána opierały się, aby pomagać Ukrainie i sankcjonować Rosję, zdając sobie sprawę, że koszt polityczny blokady dla izolowanego kraju jest bardzo wysoki, zwłaszcza gdy jest mały i zależy od pomocy finansowej Unii. Powrót Roberta Fico do władzy może więc kreować oś Budapeszt-Bratysława, która mogłaby inspirować do wycofania się z pomocy Ukrainie inne rządy we wschodniej Europie, które są pod wpływem prądów przychylnych Kremlowi.
Potencjalne zagrożenia dla jedności
Także na zachodzie Europy prawicowi populiści zagrażają jedności. Choć włoska skrajna prawica pod przewodnictwem Giorgii Meloni, w przeciwieństwie do swojego sojusznika Matteo Salviniego z Ligi, pozostaje przychylna wsparciu dla Ukrainy, inne bardziej prorosyjskie partie populistyczne czekają na swoją szansę. W Niemczech, gdzie AfD rośnie w sondażach, czy we Francji, gdzie partie sprzeciwiające się dostawom broni na Ukrainę i domagające się zniesienia sankcji przeciwko Rosji reprezentują znaczną część elektoratu, sytuacja jest równie dynamiczna.
Ta ewolucja opinii publicznej w kierunku populizmu ponownie podkreśla główną słabość Unii: to nie federacja z niezależnymi instytucjami wybieranymi do prowadzenia polityk europejskich, jak w Stanach Zjednoczonych, ale prosty zbiór państw, których rządy są wybierane głównie z uwzględnieniem kwestii lokalnych. Władimir Putin zdaje sobie z tego sprawę i wie, że czas jest jego głównym sojusznikiem: im dłużej trwa wojna, tym więcej krajów Unii Europejskiej może przechylić się ku neutralności, co oznaczałoby koniec Ukrainy.
jm/l