Werdykt uznający, że byłego premiera Wielkiej Brytanii chroni immunitet i nie będzie odpowiadać za wywołanie wojny w Iraku zostanie zrewidowany. Może to oznaczać, że Tony Blair będzie musiał tłumaczyć się przed sądem ze swoich decyzji, w wyniku których Zjednoczone Królestwo ruszyło na wojnę z Saddamem Husseinem.
W ubiegłym roku brytyjskie władze sądowe zdecydowały, że premier nie może zostać postawiony wskutek prywatnego oskarżenia wystosowanego przez irackiego generała Adulwahida al-Rabbata, dawnego szefa sztabu irackiej armii, przed sądem i odpowiadań przed nim za – jak to uznała tzw. „Komisja Chilcota” – „wywołanie agresywnej wojny”. Odwołanie od tej decyzji było rozpatrywane 5 lipca przez Królewski Trybunał Sprawiedliwości, któremu przewodniczył szef brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, Lord Chief Justice Lord Thomas of Cwmgiedd.
Bezprawna wojna
Opublikowany przed rokiem raport Chilcota uznał, że reżim Saddama Husseina nie stanowił bezpośredniego zagrożenia w momencie inwazji na jego kraj w 2003 r., sama zaś wojna przeciwko niemu wywołana została na podstawie błędnych i spreparowanych danych wywiadowczych. Komisja Chilcota stwierdziła także, że podjęta przez rząd decyzja o rozpoczęciu wojny podjęta została w sposób „daleki od satysfakcjonującego”. W trakcie dochodzenia Tony Blair zaprzeczał jednak, że podjął tę decyzję na podstawie kłamliwych informacji, jakoby Saddam Hussein dysponował bronią masowej zagłady.
Konkluzje raportu Chilcota stały się podstawą do oskarżenia. Reprezentujący irackiego generała prawnik Michael Mansfield powtórzył je, argumentując, że były premier powinien za tę decyzję stanąć przed sądem. „Saddam Hussein nie stanowił zagrożenia dla Zjednoczonego Królestwa, wątpliwe doniesienia wywiadu na temat irackich broni masowej zagłady zostały bezpodstawnie przyjęte za pewnik, wojna z Irakiem była niepotrzebna, zaś Wielka Brytania angażując się w nią podważyła autorytet Rady Bezpieczeństwa ONZ” – powiedział w swoim wystąpieniu. „Była to wojna bezprawna” – dodał.
Cień Norymbergi
Mansfied dowodzi, że w 1945 r., gdy brytyjski prokurator Sir Hartley Shawcross wszczynał postępowania przeciwko przywódcom nazistowskich Niemiec, które doprowadziły do postawienia ich przed Trybunałem Norymberskim, działał przyjmując, że zbrodnia agresji jest rozpoznana przez brytyjskie prawo. Jego zdaniem stanowi to precedens, aby uznać, że odpowiedzialni za wywołanie najazdu na Irak powinni również przed brytyjskim prawem odpowiadać za wywołanie agresywnej wojny.
Jest to droga mająca pozwolić na obejście ograniczeń istniejących na gruncie prawa międzynarodowego. Przypomnijmy, że Międzynarodowy Trybunał Karny przyjął definicję agresji w 2010 r. Z jednej więc strony, stało się więc już po wojnie koalicji pod wodzą USA z Irakiem, co może wywoływać wątpliwości, czy użycie jej nie jest przypadkiem stosowania prawa wstecz, z drugiej zaś – sama definicja nie jest jeszcze prawomocna, gdyż tego uzupełnienia Traktatu Rzymskiego, na podstawie którego działa MTK, jak dotąd nie ratyfikowała jeszcze wystarczająca liczba państw. W tej sytuacji odwołanie się do opierającego się na precedensie prawa brytyjskiego może stanowić drogę wyjścia.
Prokurator generalny Jeremy Wright, którego na rozprawie reprezentował James Eadie podtrzymywał stanowisko strony rządowej, dowodząc że zbrodnia agresji w brytyjskim prawie nie jest znana, czego ma dowodzić wyrok Izby Lordów z 2006 r.
Już samo odwołanie stanowi jednak duży sukces skarżących, gdyż sprawa wydawała się zamknięta. W ubiegłym roku sędziowie oddalili pozew, uznając że prawo brytyjskie pojęcia agresji nie zna, więc nie można za nią nikogo postawić w stan oskarżenia. Teraz jednak brytyjski wymiar sprawiedliwości uznał, że skarżący przedstawili argumenty na tyle ważkie, że należy je rozważyć, a nie tylko podtrzymać poprzednią decyzję i stąd kolejna rozprawa. Tym razem na najwyższym szczeblu.
Na posiedzeniu Królewski Trybunał Sprawiedliwości nie ogłosił swojego werdyktu. Zapadnie on zapewne w przyszłym tygodniu. Wtedy się okaże, czy sprawa będzie miała dalszy bieg.
Uczciwy wobec narodu
Wypowiadając się o sprawie, były szef komisji dochodzenieowej w sprawie wojny w Iraku Sir James Chilcot, powiedział, że nie wierzy, że Tony Blair „był uczciwy wobec narodu” wypowiadając się o wydarzeniach i decyzjach, które w 2003 r. doprowadziły do wojny. W wywiadzie udzielonym BBC powiedział: „Tony Blair był i zawsze pozostanie adwokatem. Dlatego stara się użyć tak silnej perswazji, jak tylko może. Nie będzie odbiegał od prawdy, ale cała jego argumentacja opiera się na perswazji”. „Myślę, że każdy premier, w sytuacji gdy prowadzi swój kraj na wojnę, powinien być uczciwy wobec niego. Nie wierzę, że tak było w przypadku Iraku”.
Choć konkluzje prac jego komisji posłużyły za podstawę pozwu w stosunku do Tony’ego Blaira, Chilcot przyznaje, że od początku był zdania, że powinna była ona działać „w sprawie” (i taki, faktycznie, był jej mandat) a nie „przeciw” komukowiek, że nie o to chodziło, aby formułować zarzuty, ale by zbadać fakty.
Emocje jako linia obrony
Po emisji wywiadu z Chilcotem, rzecznik Blaira zaprotestował, mówiąc że tytuł i publikowane wyjątki z niego wypaczają sens wypowiedzi autora raportu, który przede wszystkim stwierdził, że były premier mówił prawdę, a to, że podejmował decyzje na podstawie emocji, co można odczytywać jako stwierdzenie, że Wielka Brytania została wciągnięta w zaborczą wojnę, ponieważ szef jej rządu miał emocjonalny stosunek do całej sprawy, to tylko poboczny wątek. Rzecznik przypomniał też, że Sir John zwrócił uwagę, że w przededniu inwazji Tony Blair wezwał szefa połączonej komisji wywiadu i zadał mu pytanie, czy jest ponad wszelką wątpliwość pewien, że Saddam Hussein ma broń masowej zagłady, ten zaś mu takiego zapewnienia udzielił. Premier miał zatem podstawę uważać, że tak było faktycznie. Rzecznik Tony’ego Blaira stwierdził również, że pięć dochodzeń wykazało, że dane wywiadowcze nie były fałszowane.