Władze rosyjskie zapewniły, że negocjacje w Moskwie między przedstawicielami obu zwalczających się libijskich rządów skończyły się „bezterminowym” przedłużeniem zawieszenia broni, mimo, że marszałek Chalifa Haftar odmówił podpisania takiego porozumienia.
Według Moskwy, silny człowiek libijskiego wschodu z Benghazi, który od dziewięciu miesięcy bez sukcesu próbuje zdobyć zbrojnie stolicę kraju Trypolis, potrzebuje „dwóch dodatkowych dni”, by przedyskutować porozumienie z sojuszniczymi klanami. Fajiz as-Saradż – szef rządu uznanego przez ONZ, tego z Trypolisu – podpisał zawieszenie broni bez problemu, wczoraj wieczorem.
Zawieszeni broni obowiązuje właściwie od niedzieli, z inicjatywy prezydentów Rosji i Turcji, ale słowa Putina i Erdogana miały zostać potwierdzone formalnie podczas rokowań w Moskwie. Delegacje rządów z Trypolisu i Benghazi nie spotkały się w poniedziałek – rozmawiały za pośrednictwem rosyjskich i tureckich ministrów obrony i spraw zagranicznych, co utrudniało ostateczne uzyskanie zgody.
Turcy oficjalnie popierają oficjalny rząd z Trypolisu, a Rosjanie, jak Amerykanie, Francuzi i rodzina Saudów, nieoficjalnie pomagają Haftarowi. W terenie jeszcze po północy w niedzielę artyleria Haftara ostrzeliwała południowe przedmieścia Trypolisu, lecz potem rzeczywiście zapanował spokój. Wczoraj wieczorem jednak rząd z Trypolisu alarmował, że marszałek wysyła posiłki, a jego sojusznicy piszą w internecie, że zdobędą miasto bez względu na „jakieś porozumienia”. Prezydent Rady Państwa (z Trypolisu) ostrzegł już, że wojska rządowe przejdą do ataku, jeśli to się potwierdzi.
Inicjatywa pokojowa Putina-Erdogana może więc wylecieć w powietrze. Na pokoju w Libii zależy też krajom zachodnim, które obawiają się „drugiej Syrii”. To zresztą te same kraje, które poparły NATO w rozbiciu państwa libijskiego i rozpętały wojnę w Syrii. Za kilka dni ma jeszcze dojść do próby konferencji pokojowej, którą ugości Berlin. Unia Europejska boi się szczególnie, że zwiększenie chaosu w Libii wzmoże „presję migracyjną”.